Duchy, gusła, przesądy...
- Festung
- SPEC
- Posty: 1523
- Rejestracja: 8 lis 2012, o 18:35
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Sátoraljaújhely
Re: Duchy, gusła, przesądy...
Opowiem w biesach .
Gdybym był cukierkiem jaki miałbym smak?
Byłbym twardym cukierkiem, innych opcji brak!
Dlaczego twardym skąd wybór taki?
One się wszystkim dają we znaki.
Stara szakala bajka.....
Byłbym twardym cukierkiem, innych opcji brak!
Dlaczego twardym skąd wybór taki?
One się wszystkim dają we znaki.
Stara szakala bajka.....
- yukon
- Administrator
- Posty: 10936
- Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
- Kontakt:
Re: Duchy, gusła, przesądy...
Nie bedzie czasu festung,bo ja bede opowiadal o plecaku pelnym klamer ktory zostal zgubiony w biesachFestung pisze:Opowiem w biesach .

„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
- Dżulka
- Generał Broni
- Posty: 2021
- Rejestracja: 28 gru 2012, o 12:05
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Duchy, gusła, przesądy...
A.to.niby dlaczego nie?ja co znajde pierdzionek to i tak zamaly,ale gdybym znalazl np.srebrny patriotyk z wwI to nie tylko bym go zalozyl ale i nosil na palcu caly czas.[/quoyukon pisze:Festung pisze:Nie powinno się z wielu powodów .Zwierz pisze:A zakładacie na palec znalezione obrączki lub sygnety?
Binis zacytowałeś przysłowie o wschodzie a ja zacytuję takie "przyjdzie kryska na matyska "....
Energia yuku, zarówno dobra i zła... Obrączkę, sygnet, pierścień szczególnie tą znalezioną należy przed włożeniem na palec przemyć choćby wodą, a najlepiej przetrzeć solą.

Jeden z Kolegów powyżej pisał że czym dalej na zachód tym bardziej racjonalnie... hmm lubuskie, są tu miejsca gdzie mimo starodrzewów, osiki i płynącej wody strumykiem, jest cisza jak diabli. ( Czasem kiedy wychodzi się z takiego zakątka nagle się okazuje że wieje wiatr) Gdzie pies nie odchodzi ode mnie dalej niż 4 metry, bądź siada i nie spuszcza ze mnie wzroku.Nie spotkasz tu sarny,dzika, czy nawet zająca, rzadko usłyszysz ptaka...
Pierwsze trzy klasy szkoły podstawowej( a było to w czasach kiedy dzieci straszyło się czarną wołgą )kończyłam w małej wiejskiej szkole, do której trzeba było dojść lub wrócić z niej pieszo , kiedy nie przypasował żaden autobus. Normalką było że taka wędrówka nie wyglądała nigdy jak grzeczne kółko różańcowe. Tłukliśmy się tornistrami, strzelaliśmy z patyków, proc i waliliśmy kamieniami kto dalej. Po drodze mijaliśmy fundamenty starych domów, gdzie obowiązkowo trzeba było zajrzeć. Ale było jedno miejsce, które nas "uspakajało" co by się nie działo, zawsze przechodziliśmy tamtędy w ciszy poganiając się wzajemnie. Nie było tam nic oprócz lasu, nic co by mogło dać jakiś pogląd o tym co tam było wcześniej... U mnie w domu zawsze się mówiło, że to żywych należy się bać, a martwych szanować... może to było to.
"Idź przez życie z podniesionym czołem, a nie z zadartym nosem." Magdalena Samozwaniec.
-
- ST-PLUTONOWY
- Posty: 120
- Rejestracja: 13 sty 2013, o 18:31
- Województwo: Wybierz
Re: Duchy, gusła, przesądy...
No to wywołałem wilka z lasu. Ja też bywam w zakątkach lasów gdzie jest nienaturalnie cicho tak cicho że ta cisza aż wrzeszczy. Taką ciszą się można upajać i chce się tam być z dala od zgiełku , a pies merda ogonem. Nie widze w tym nic nadzwyczajnego. Przecie to jest nasze naturalne srodowisko.
- Zwierz
- SIERZANT SZTABOWY
- Posty: 188
- Rejestracja: 1 wrz 2015, o 21:32
- Województwo: Mazowieckie
Re: Duchy, gusła, przesądy...
Yukon, ale to nie związane zupełnie z wykopkami.yukon pisze: Tos mnie zaciekawil,opowiadaj

_____________________________
Mego dziadka piłą rżnęli,
Myśmy wszystko zapomnieli.
Mego dziadka piłą rżnęli,
Myśmy wszystko zapomnieli.
-
- St. Szeregowy
- Posty: 16
- Rejestracja: 6 sty 2016, o 19:16
- Województwo: Łódzkie
- Imię: Stachu
Re: Duchy, gusła, przesądy...
Jeśli już rzecz tyczy się zjawisk nadprzyrodzonych to kiedyś byłem sceptykiem w tym temacie. Bywało, że drwiłem z opowiadań ludzi, którzy rozprawiali o spotkaniach z duchami, o dziwnych miejscach itp. Z wiekiem trochę przeszło mi i to nie dlatego, że nagle zaczęły mi się na kanapie rozsiadać astralne dziwadła i częstować moimi pallmalami tylko po prostu stwierdziłem, że skoro TEGO nie doświadczam to nie znaczy, że TO nie istnieje. Bo może przecież być tak, że jestem w mniemaniu nadprzyrodzonych mocy po prostu za tępy aby z nimi się spotykać. Tępy lub nieatrakcyjny. Tak jak człowiek, który zniechęca do nawiązania przyjaźni, nie ma przyjaciół ani kolegów.
Zastanawiałem się nad pewną kwestią. Gdzieś czytałem, że biorąc pod uwagę liczbę obecnie żyjących ludzi i liczbę do tej pory zmarłych, na jednego żywego na Ziemi przypada około 30 zmarłych. A to mogłoby oznaczać, przy pominięciu kwestii pobocznych, że do każdego z nas ustawia się kolejka 30 duchów. Przy założeniu z kolei, że wielu z nas jest równie nieatrakcyjna jak ja, w otoczeniu tych atrakcyjniejszych astralnie kręci się cała horda zjaw a trzaskające drzwi ledwo pewnie trzymają się na zawiasach. A tak przecież nie jest bo słyszy się w opowiadaniach o pojedynczych przypadkach, nie tak częstych i bywa, że niejednoznacznych. Co to może oznaczać? Czyżby w świecie astralnym tylko niewielka część istot posiadała umiejętność przenikania do świata żywych i podobnie w świecie żyjących tylko niewielka część ludzkiej populacji godna była owych kontaktów?
Ciekawe co o tym sądzicie?
W dzieciństwie, w czasie pobytu u dziadków, słyszałem historię o pewnym zdarzeniu. Znany w okolicy wiracha jechał wozem konnym przez las lekko po zmroku. I nagle drogę zastąpił mu dziwnie odziany gość o błyszczących oczach, którego strasznie wystraszyły się konie i cały czas były niespokojne do końca spotkania obu stron. Tajemniczy osobnik powiedział wozakowi, żeby ten przemyślał swoje życie, zmienił się na lepsze bo jak nie to może mu się przydarzyć coś przykrego. I tyle. Słyszałem tą opowieść wielokrotnie, z ust wielu tamtejszych mieszkańców bo do dziadka lubili, jak to na wsi, wpadać na pogaduchy. Jeden mianował nieznajomego czarnoksiężnikiem, drugi zarzekał się, że tamten miał kopyta a trzeci i czwarty gotowi byli przysięgać, że gość był ledwo co widoczny.
To było lata temu. Z sentymentu pojechałem niedawno w tamte okolice pokopać. Tak sobie jeździłem, nie mogłem się zdecydować, w końcu zaparkowałem w lesie i ruszyłem kilkaset metrów na skraj lasu w pobliże ruin dwóch domostw. Po jakimś czasie, powoli zbliżał się wieczór, wracam do samochodu, już mam się zbierać kiedy widzę idzie jakiś człowiek. Taki sobie zwyczajny o wyglądzie emeryta. Pyta, w którą stronę idzie się w kierunku wsi. Odpowiadam, że właśnie tam zmierzam i chętnie go podrzucę. No to on na to, że dziękuje, ale chciałby dojść na piechotę bo lubi spacery. Kiwam głową, życzę mu przyjemnego spaceru a on do mnie, żebym się nie martwił bo wszystko się ułoży. I idzie. Patrzyłem za nim zaskoczony tą z głupia frant wypowiedzianą frazą po czym wsiadłem i odjechałem. Mijając go kiwnąłem ręką, on odkiwnął. Po kilkudziesięciu metrach zerkam w lusterko i nie wierzę oczom.
Facet zmierza w przeciwnym kierunku. Zatrzymałem specjalnie samochód i wychyliłem głowę przez okno. Zmierzchało już, ale wyraźnie przecież widziałem jego plecy. Szedł nie w tą stronę aż wreszcie zniknął za zakrętem. Przypomniała mi się zaraz ta bajeczka z dzieciństwa a przy dupie pojawił się kawał nieźle wypasionego stracha, że aż zablokowałem drzwi a odjeżdżając cały czas zezowałem w lusterka.
Czyżbym stracił astralne dziewictwo...?
Zastanawiałem się nad pewną kwestią. Gdzieś czytałem, że biorąc pod uwagę liczbę obecnie żyjących ludzi i liczbę do tej pory zmarłych, na jednego żywego na Ziemi przypada około 30 zmarłych. A to mogłoby oznaczać, przy pominięciu kwestii pobocznych, że do każdego z nas ustawia się kolejka 30 duchów. Przy założeniu z kolei, że wielu z nas jest równie nieatrakcyjna jak ja, w otoczeniu tych atrakcyjniejszych astralnie kręci się cała horda zjaw a trzaskające drzwi ledwo pewnie trzymają się na zawiasach. A tak przecież nie jest bo słyszy się w opowiadaniach o pojedynczych przypadkach, nie tak częstych i bywa, że niejednoznacznych. Co to może oznaczać? Czyżby w świecie astralnym tylko niewielka część istot posiadała umiejętność przenikania do świata żywych i podobnie w świecie żyjących tylko niewielka część ludzkiej populacji godna była owych kontaktów?

W dzieciństwie, w czasie pobytu u dziadków, słyszałem historię o pewnym zdarzeniu. Znany w okolicy wiracha jechał wozem konnym przez las lekko po zmroku. I nagle drogę zastąpił mu dziwnie odziany gość o błyszczących oczach, którego strasznie wystraszyły się konie i cały czas były niespokojne do końca spotkania obu stron. Tajemniczy osobnik powiedział wozakowi, żeby ten przemyślał swoje życie, zmienił się na lepsze bo jak nie to może mu się przydarzyć coś przykrego. I tyle. Słyszałem tą opowieść wielokrotnie, z ust wielu tamtejszych mieszkańców bo do dziadka lubili, jak to na wsi, wpadać na pogaduchy. Jeden mianował nieznajomego czarnoksiężnikiem, drugi zarzekał się, że tamten miał kopyta a trzeci i czwarty gotowi byli przysięgać, że gość był ledwo co widoczny.
To było lata temu. Z sentymentu pojechałem niedawno w tamte okolice pokopać. Tak sobie jeździłem, nie mogłem się zdecydować, w końcu zaparkowałem w lesie i ruszyłem kilkaset metrów na skraj lasu w pobliże ruin dwóch domostw. Po jakimś czasie, powoli zbliżał się wieczór, wracam do samochodu, już mam się zbierać kiedy widzę idzie jakiś człowiek. Taki sobie zwyczajny o wyglądzie emeryta. Pyta, w którą stronę idzie się w kierunku wsi. Odpowiadam, że właśnie tam zmierzam i chętnie go podrzucę. No to on na to, że dziękuje, ale chciałby dojść na piechotę bo lubi spacery. Kiwam głową, życzę mu przyjemnego spaceru a on do mnie, żebym się nie martwił bo wszystko się ułoży. I idzie. Patrzyłem za nim zaskoczony tą z głupia frant wypowiedzianą frazą po czym wsiadłem i odjechałem. Mijając go kiwnąłem ręką, on odkiwnął. Po kilkudziesięciu metrach zerkam w lusterko i nie wierzę oczom.

Czyżbym stracił astralne dziewictwo...?
