
(Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
- yukon
- Administrator
- Posty: 10936
- Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
- Kontakt:
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
To wreszcie widze sypnelo fantami,mam nadzieje ze zobaczymy bagneciki wyciagniete z pochwy,a luseczki od ura wyszly jakies cale czy wszystko wysadzone? 

„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Niedzielna poprawka w tym samym terenie, szczególnie trudnym dla mnie. Strome liściasto-błotniste zbocza skutecznie spowalniały "marsz"
dlatego wszystkie znaczące znajdy to (znowu) domena kolegów
bo wszystko zakopywane na zboczach.
Znowu wyszedł bagnet (czwarty)-przykryty jakimś materiałem, którego resztki widać na zdjęciu. Żabka kompletna. Także kolejne "pudełko" do UR-a. Znowu puste ale kompletne. Może coś uda się uratować. Trafiliśmy także na zakopane na sporej głębokości elementy skórzane-kikadziesiąt kilogramów uprzęży końskiej-taborowej oraz siodło, uzda i strzemiona. Pojawiła się szansa na inne elementy wyposażenia ułana, np. na szablę. Wydobyliśmy wszystko i szabli nie było
* * *
CDN
C.


Znowu wyszedł bagnet (czwarty)-przykryty jakimś materiałem, którego resztki widać na zdjęciu. Żabka kompletna. Także kolejne "pudełko" do UR-a. Znowu puste ale kompletne. Może coś uda się uratować. Trafiliśmy także na zakopane na sporej głębokości elementy skórzane-kikadziesiąt kilogramów uprzęży końskiej-taborowej oraz siodło, uzda i strzemiona. Pojawiła się szansa na inne elementy wyposażenia ułana, np. na szablę. Wydobyliśmy wszystko i szabli nie było

CDN
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
cd
Moim udziałem było odnalezienie miejsc, z których Niemcy ostrzeliwali naszych żołnierzy
to jedno z nich Świadczy o tym nie tylko korzystne ukształtowanie terenu ale także niemieckie łuski od mausera datowane 1938 oraz w jednym miejscu łuski od pistoletu, a właściwie pistolecika kal. 6.35 zapewne należącego do dowódcy (porównanie-mauser, TT i 6.35-nie jest to łuska bocznego zapłonu [jak np. kbks]-ma normalną spłonkę) * * *
BONUS
W trakcie łażenia natrafiłem na sflaczały
balonik, do którego na wstążce przyczepiona była ta kartka
Druga strona (z adresem szkoły) praktycznie nieczytelna ale znajdę ich. Nie wypada inaczej skoro zwracają się DO MNIE
"Drogi Znalazco".
C.
Moim udziałem było odnalezienie miejsc, z których Niemcy ostrzeliwali naszych żołnierzy
to jedno z nich Świadczy o tym nie tylko korzystne ukształtowanie terenu ale także niemieckie łuski od mausera datowane 1938 oraz w jednym miejscu łuski od pistoletu, a właściwie pistolecika kal. 6.35 zapewne należącego do dowódcy (porównanie-mauser, TT i 6.35-nie jest to łuska bocznego zapłonu [jak np. kbks]-ma normalną spłonkę) * * *
BONUS

W trakcie łażenia natrafiłem na sflaczały



C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Noc to najlepsza pora na bajdurzenie.
Dzisiaj kolejna chata. A tam-chata! Solidny murowany dworek w stanie hm... Totalna ruinacja jak powiedziała kiedyś jedna z wiejskich gospodyń starszej daty, gdy spytaliśmy się o możliwość przejrzenia zawartości walącej się chałupy. Pajęczyny jak z najlepszych hollywoodzkich horrorów (dobrze, że miałem miotełkę i mogliśmy się oczyścić). Pod czujnym okiem właściciela i jego człowieka mogliśmy trochę poszperać. W zasadzie to sceptycznie do tego podszedłem ale krążące od lat podania, zwłaszcza wśród starszych ludzi z okolicy, o ukrytych przedmiotach nie dawały mi spokoju. Okazało się, że budynek był już przeszukiwany-wywalone na łóżko sztućce, powyciągane szuflady i wywalone rzeczy z szaf były tego najlepszym dowodem. Jednak cóś tam jeszcze zostało i dla nas
Ze ścian pozabierałem obrazki-w większości oprawione w stare ramki wycięte z gazet obrazki (ale w większości o treści patriotycznej
). Największy z obrazków to oleodruk o szerokości 130 cm, który wylądował w mojej piwnicy ze względu na niezniszczoną ramę i ogólnie dobry stan.
Dopiero wu siebie przy pobieżnym zresztą oglądaniu zauważyłem, że pod szkłem jednego obrazka są wsadzone dwie fotki z przedwojennego WP.
No i orzeł wylądował
-tłoczony w alu i koronę gdzieś zgubił...
W sumie z dużego domu zabrałem jeden mały kartonik-kilka obrazków i kilka książek. Jedyne czego nie zabraliśmy to to
Przygotowani na poważne poszukiwania mieliśmy w kombiaku sporo narzędzi-w tym dwie drabiny i nie było miejsca na taki "gabaryt". Ale jak się uda to w poniedziałek po niego jadę.
A narzędzia się przydały. Znaleźliśmy takie miejsce... W salonie, metr od ściany wyraźnie sztukowana podłoga. Bardzo ciekawy prostokąt idealnie pasował na zamaskowane wejście do piwnicy.
Najpierw wykrywacz i pozytywny sygnał spod desek a potem...
cdn

Dzisiaj kolejna chata. A tam-chata! Solidny murowany dworek w stanie hm... Totalna ruinacja jak powiedziała kiedyś jedna z wiejskich gospodyń starszej daty, gdy spytaliśmy się o możliwość przejrzenia zawartości walącej się chałupy. Pajęczyny jak z najlepszych hollywoodzkich horrorów (dobrze, że miałem miotełkę i mogliśmy się oczyścić). Pod czujnym okiem właściciela i jego człowieka mogliśmy trochę poszperać. W zasadzie to sceptycznie do tego podszedłem ale krążące od lat podania, zwłaszcza wśród starszych ludzi z okolicy, o ukrytych przedmiotach nie dawały mi spokoju. Okazało się, że budynek był już przeszukiwany-wywalone na łóżko sztućce, powyciągane szuflady i wywalone rzeczy z szaf były tego najlepszym dowodem. Jednak cóś tam jeszcze zostało i dla nas



A narzędzia się przydały. Znaleźliśmy takie miejsce... W salonie, metr od ściany wyraźnie sztukowana podłoga. Bardzo ciekawy prostokąt idealnie pasował na zamaskowane wejście do piwnicy.

Najpierw wykrywacz i pozytywny sygnał spod desek a potem...
cdn
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
A potem, delikatnie, łomikiem, młotkiem i siekierą
Ale skrytka okazała się pusta.
Druga, odnaleziona na poddaszu, w podłodze-także pusta.
Z szaf, spośród dziesiątków wieszaków, zabrałem tylko dwa. Inne były współczesne-bez napisów. I na koniec zagadka. Ja wiem co to jest
Ten (roboczo nazwany) trommel w zielonym, nawet ciemno zielonym kolorze (żeby nie powiedzieć-wojskowym), który na focie nie wyszedł a za to pokryta rdzą pokrywka jest widoczna dobrze
ma konkretne zastosowanie.
Toto stoi na 4 litrowej butli z brązowego szkła, która jest tylko podstawką do zrobienia zdjęcia i nie ma żadnego związku z trommelem.
Pokusi się ktoś o (choćby przybliżoną) identyfikację? Zgadujcie.
Jutro dorzucę lepsze zdjęcia, przy dziennym świetle, żeby widać było kolor.
C.



Z szaf, spośród dziesiątków wieszaków, zabrałem tylko dwa. Inne były współczesne-bez napisów. I na koniec zagadka. Ja wiem co to jest

Ten (roboczo nazwany) trommel w zielonym, nawet ciemno zielonym kolorze (żeby nie powiedzieć-wojskowym), który na focie nie wyszedł a za to pokryta rdzą pokrywka jest widoczna dobrze

Pokusi się ktoś o (choćby przybliżoną) identyfikację? Zgadujcie.
Jutro dorzucę lepsze zdjęcia, przy dziennym świetle, żeby widać było kolor.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- yukon
- Administrator
- Posty: 10936
- Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
- Kontakt:
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Fajna chatka
mnie ciekawi to zdjecie zolnierzy polskich,na drugiej focie widac ze stoja na tle jakichs gor,pisze tam cos z tylu na zdjeciu?
A ten sagan to niewiem do czego...moze do gotowania ziemniakow dla swinek?

A ten sagan to niewiem do czego...moze do gotowania ziemniakow dla swinek?

„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
"Sagan" ma tylko 17,5 cm średnicy u góry i 13 cm na dole. Wysokość to 13 cm. Sam byłem zaskoczony przeznaczeniem trommela.
Taka ciekawostka-do tego nieużywany, nówka sztuka
*****
Zdjęcia wydostałem spod szkła-są mocno zniszczone i bez jakiegokolwiek opisu
C.


Zdjęcia wydostałem spod szkła-są mocno zniszczone i bez jakiegokolwiek opisu

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Zwierz
- SIERZANT SZTABOWY
- Posty: 188
- Rejestracja: 1 wrz 2015, o 21:32
- Województwo: Mazowieckie
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Jest niezbędnym składnikiem sprzętu kuchennego

_____________________________
Mego dziadka piłą rżnęli,
Myśmy wszystko zapomnieli.
Mego dziadka piłą rżnęli,
Myśmy wszystko zapomnieli.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
- Has thanked: 119 times
- Been thanked: 361 times
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Psychicznie sponiewierany brakiem wyjść w teren (coś się porobiło, że ludkowie wciąż i wciąż pracują albo ledwo dyszą pod pantoflem) w towarzystwie z nadzieją czekałem na jakiś telefon. W czwartek-jeden. Umawiamy się na piątek i...wieczorem wyjazd odwołany.
. Ale w piątek nadzieja na konkretny wyjazd w niezły, znany teren. I znów-wieczorem:bo rodzina, bo do teściów, bo, bo, bo
Nie jedziemy.
Sobota wlecze się i gdyby nie to, że znalazłem sobie coś do roboty, wlokłaby się jeszcze bardziej. Dlatego w niedzielę telefon w stylu: " rodzinka mnie wnerwia, jadziem gdzieś?" przyjąłem z radością. Sprzęt stał przygotowany więc 15 minut i byłem gotów.
Tyle, że kolega chciał wyskoczyć na 2-3 godziny. Dobre i to. W tak ciasnym przedziale czasowym to tylko gdzieś blisko. A jak blisko-to nad morze.
Szybko zjawiamy się w "kurorcie" i tu pełne zaskoczenie
-masa ludzi i masa samochodów. No nie ma gdzie zaparkować.. Rundka po ulicach i jedziemy dalej-na zachód. Jest przynajmniej gdzie autko postawić i jest kawałek plaży. Co prawda nawet w sezonie urlopowym niewiele osób się tu zapuszcza, ale dla "pomachania kijem" każdy teren dobry.
Ze znajdowaniem już gorzej.
Trzy godzinki przeleciały jak z bicza strzelił. Kasiorą sypnęło, bo 11, 72 w tak zapyziałym terenie, w środku zimy to już sukces. Nie licząc żetonu telefonicznego poczty polskiej z literką A
A sztormy (na otwartym morzu to SĄ sztormy a tu w zatoce?) też trochę wody wlały na wydmy i wypłukały trochę niemieckiej amunicji (wróciła do wody) i jedną łuskę z 1937 roku oraz wyrzuciły na brzeg kilka aluminiowych monet z PRL-u. W tym jedną dziesieciogroszówkę bardzo artystycznie "zjedzoną". Łuska natomiast po wyschnięciu zaczęła pozbywać się płaszczyka patyny ukazując mosiądz poryty przez turlanie się po piaszczystym dnie tam-i-siam . Reasumując-jak zwykle kicha, ale nawet na te kilka drobnych nie liczyliśmy. Tradycyjnie kilka fotek. Tym razem znad deszczowej zatoki puckiej, gdzie przy temperaturze powietrza +3-4*C i wietrze nie dało się zbyt długo wytrwać. Ale nawet zmarznięte palce, wszędobylska wilgoć oraz cieknące nosy nie są w stanie zepsuć pozytywnego spojrzenia na poszukiwania.
C.



Sobota wlecze się i gdyby nie to, że znalazłem sobie coś do roboty, wlokłaby się jeszcze bardziej. Dlatego w niedzielę telefon w stylu: " rodzinka mnie wnerwia, jadziem gdzieś?" przyjąłem z radością. Sprzęt stał przygotowany więc 15 minut i byłem gotów.
Tyle, że kolega chciał wyskoczyć na 2-3 godziny. Dobre i to. W tak ciasnym przedziale czasowym to tylko gdzieś blisko. A jak blisko-to nad morze.
Szybko zjawiamy się w "kurorcie" i tu pełne zaskoczenie

Ze znajdowaniem już gorzej.
Trzy godzinki przeleciały jak z bicza strzelił. Kasiorą sypnęło, bo 11, 72 w tak zapyziałym terenie, w środku zimy to już sukces. Nie licząc żetonu telefonicznego poczty polskiej z literką A

A sztormy (na otwartym morzu to SĄ sztormy a tu w zatoce?) też trochę wody wlały na wydmy i wypłukały trochę niemieckiej amunicji (wróciła do wody) i jedną łuskę z 1937 roku oraz wyrzuciły na brzeg kilka aluminiowych monet z PRL-u. W tym jedną dziesieciogroszówkę bardzo artystycznie "zjedzoną". Łuska natomiast po wyschnięciu zaczęła pozbywać się płaszczyka patyny ukazując mosiądz poryty przez turlanie się po piaszczystym dnie tam-i-siam . Reasumując-jak zwykle kicha, ale nawet na te kilka drobnych nie liczyliśmy. Tradycyjnie kilka fotek. Tym razem znad deszczowej zatoki puckiej, gdzie przy temperaturze powietrza +3-4*C i wietrze nie dało się zbyt długo wytrwać. Ale nawet zmarznięte palce, wszędobylska wilgoć oraz cieknące nosy nie są w stanie zepsuć pozytywnego spojrzenia na poszukiwania.



Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Rating: 5.56%
- yukon
- Administrator
- Posty: 10936
- Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
- Kontakt:
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
To 10gr. na drugiej focie wyglada jak rzymek
No nie zawsze sie kopie bagnety w pochwach i z zabka,czasami trzeba przelknac dzien bez fantow

No nie zawsze sie kopie bagnety w pochwach i z zabka,czasami trzeba przelknac dzien bez fantow

„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Od tego przełykania to już gardło boli
C.

C.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
- Has thanked: 119 times
- Been thanked: 361 times
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Długo nic się nie działo. Jakoś tak się wyautowałem. Dłuższy czas bez wykrywacza w ręku. Ale piwniczki czasem jakieś przeglądam. Rzadko bo rzadko ale czasem coś wynajduję.
********** ********** **********
Do zabrania były jakieś duperele. Żeby się nie pogubiło, musiałem w coś zapakować. Posłużyła do tego szuflada ze starego nachkastlika. Dla niezorientowanych-stolik nocny. W domu rupiecie powędrowały do skrzynki (potem się przejrzy
). Na dnie szuflady (od spodu) były jakieś gryzmoły ołówkiem. I dojrzałem tam jakiś napis.
Słabo czytelne, ale dało się odczytać.
Tłumacząc na polski: "28 stycznia 1945 uciekamy do Koenigsberga".
Lakonicznie. Jest jeszcze nieczytelny podpis. Lakonicznie, ale ciekawie, bo na ucieczkę w kierunku wschodnim było już chyba za późno.
Wiem, że nocny stolik był w domu, który wraz z wyposażeniem został przejęty przez Polaków w 1945r. Było tam wiele ciekawych sprzętów ale przez dziesięciolecia się zużywały i trafiały na śmietnik. A szkoda, że tylko niektóre do szopy czy piwnicy.
Domy przy tej ulicy były w czasie wojny zamieszkane przez rodziny urzędników oraz policjantów, celników czy strażaków.
Będę próbował ustalić nazwisko i zawód głównego lokatora tego mieszkania, który mieszkał tam do 1945 roku.
C.
********** ********** **********
Do zabrania były jakieś duperele. Żeby się nie pogubiło, musiałem w coś zapakować. Posłużyła do tego szuflada ze starego nachkastlika. Dla niezorientowanych-stolik nocny. W domu rupiecie powędrowały do skrzynki (potem się przejrzy

Lakonicznie. Jest jeszcze nieczytelny podpis. Lakonicznie, ale ciekawie, bo na ucieczkę w kierunku wschodnim było już chyba za późno.
Wiem, że nocny stolik był w domu, który wraz z wyposażeniem został przejęty przez Polaków w 1945r. Było tam wiele ciekawych sprzętów ale przez dziesięciolecia się zużywały i trafiały na śmietnik. A szkoda, że tylko niektóre do szopy czy piwnicy.
Domy przy tej ulicy były w czasie wojny zamieszkane przez rodziny urzędników oraz policjantów, celników czy strażaków.
Będę próbował ustalić nazwisko i zawód głównego lokatora tego mieszkania, który mieszkał tam do 1945 roku.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Rating: 5.56%
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
- Has thanked: 119 times
- Been thanked: 361 times
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Od siedzenia przed kompem zadek boli, od TV-głowa. Jedynym ratunkiem w takiej sytuacji jest wypad z wykrywką. Najlepiej w towarzystwie osób równie zakręconych. Lub choćby jednej.
Od dłuższego czasu znalezienie kogoś do towarzystwa na "wypad" kończyło się fiaskiem. Bo ten żonaty
, tamten dzieciaty
a ów dwa w jednym
. Dlatego telefon od Jaskółki z propozycją wspólnego wypadu w bliższe i (jak się okazało) dalsze okolice Godętowa to było najlepsze, co mogło mi się trafić. Wyjazd w sobotę skoro świt
o dziesiątej doszedł do skutku (nawet nie zniechęcił nas wiszący nad głową deszcz, który wciąż słabiej lub mocniej dawał o sobie znać).
Pierwsze poletko, którego przeszukanie Jaskółka zaklepała tydzień wcześniej z właścicielką osiągnęliśmy dość szybko. Pewnym zaskoczeniem
były wypowiedziane na powitanie słowa właścicielki: "eee, to już wszystko przeszukane". A dalej dowiedziałem się, że zięć Pani jest archeologiem (bezrobotnym zresztą) i sprawdził pole. Faktycznie . Natrafiliśmy na dołki dość niedbale zasypane. Przypuszczalnie informacja o tym, że mamy przyjechać pobudziła zięcia do sprawdzenia, czy przypadkiem czegoś ciekawego na tym polu nie ma.
I z pewnością nie było. Zresztą w takiej ilości współczesnych śmieci zalegających w ziemi trudno było cokolwiek ciekawego znaleźć. Mimo chęci
Trochę pokręciliśmy się na tym ciekawie położonym terenie (ograniczony z dwóch stron przez niezwykle krętą rzekę Łebę)
i jedyne co udało mi się znaleźć to kwitnące w chaszczach nad brzegiem rzeki zawilce.
Czyżby wiosna
W nadrzecznej gęstwinie natrafiłem też na takie kwiatki. Nie wiem co to za roślina
, ale malowniczo wygląda w tej szarości.
Deszczyk sobie siąpił a my pojechaliśmy dalej. Chciałem trafić w miejsce, gdzie kiedyś trafiały się pruskie fanty. I nie tylko. W pobliżu kiedyś była spora plantacja topinamburu. W środku lasu przy fundamentach jakichś budowli. Ale jakoś nie udało się tego miejsca odnaleźć. Byłem tam dość dawno temu i pamięć zawiodła.
Niejako przy okazji wstąpiliśmy na mijany po drodze stary ewangelicki cmentarz. Metodycznie i precyzyjnie zniszczony. Wszystkie metalowe elementy wyrwane i wywiezione a szklane tablice na nagrobkach skasowane do zera. Smutek.
Kilkaset metrów za cmentarzem zauważyliśmy leżące na pograniczu lasu i nieużytków kamienie. Zatem na pewno nieużytek kiedyś był polem ornym, które warto sprawdzić. Polna drogą dojechaliśmy na miejsce. Zaraz koło samochodu Jaskółka ma sygnał. Niestety-cynkowa blaszka jakich wiele spotyka się na polach, które kiedyś były nawożone obornikiem. W chwilę później jest kolejny sygnał. Tym razem rozjechany fragment starej łyżeczki herbacianej. I obok breneka. Potem łuska od sztucera. A mnie trafia się guziczek. Zwykły, bez zdobień, za to cały i z uszkiem. Potem trafiam drugi guzik, większy. Typowy gładki prusaczek. Zapowiada się obiecująco. Jeszcze dwie łuski od sztucera i kolejny guzik. Tym razem idealnie zachowany "gaciowiec" z mosiądzu.
I na tym w zasadzie można poprzestać. Jaskółka też trafiła na guzik. (Pokaż go, bo nawet nie widziałem). Wyszło jeszcze kilka śmietków-dwie dupki od naboi do dubeltówki czy pociski (chyba kaliber ok 7 mm), które w coś trafiły. A wszystko to w kwadracie ca 3 na 3 m. A reszta pola czyściutka. Nic, zero, nul.
Chcieliśmy jeszcze zbadać teren za cmentarzem-też nieużytki-ale napatoczył się lokals w samochodzie z niemieckimi blachami pytając się, czy są grzyby w lesie
. Zatem nasz pobyt w tym miejscu się zakończył. Ruszyliśmy na kolejny cmentarz (a co, pomału już trzeba się zapoznawać z wyglądem miejsc, na które każdy w końcu trafi). A poważnie-kiedyś o tym cmentarzu słyszałem od jednego z mieszkańców pobliskiej wsi i koniecznie chciałem go zobaczyć. Ze względu na pomnik.
A ponieważ to teren dobrze znany mojej towarzyszce, więc poprowadziła mnie tam jak po sznurku. Od leśnej drogi oddzielony szkółką leśną o tej porze roku trudny do zauważenia.
C.
CDN
Od dłuższego czasu znalezienie kogoś do towarzystwa na "wypad" kończyło się fiaskiem. Bo ten żonaty






Pierwsze poletko, którego przeszukanie Jaskółka zaklepała tydzień wcześniej z właścicielką osiągnęliśmy dość szybko. Pewnym zaskoczeniem



W nadrzecznej gęstwinie natrafiłem też na takie kwiatki. Nie wiem co to za roślina

Niejako przy okazji wstąpiliśmy na mijany po drodze stary ewangelicki cmentarz. Metodycznie i precyzyjnie zniszczony. Wszystkie metalowe elementy wyrwane i wywiezione a szklane tablice na nagrobkach skasowane do zera. Smutek.
Kilkaset metrów za cmentarzem zauważyliśmy leżące na pograniczu lasu i nieużytków kamienie. Zatem na pewno nieużytek kiedyś był polem ornym, które warto sprawdzić. Polna drogą dojechaliśmy na miejsce. Zaraz koło samochodu Jaskółka ma sygnał. Niestety-cynkowa blaszka jakich wiele spotyka się na polach, które kiedyś były nawożone obornikiem. W chwilę później jest kolejny sygnał. Tym razem rozjechany fragment starej łyżeczki herbacianej. I obok breneka. Potem łuska od sztucera. A mnie trafia się guziczek. Zwykły, bez zdobień, za to cały i z uszkiem. Potem trafiam drugi guzik, większy. Typowy gładki prusaczek. Zapowiada się obiecująco. Jeszcze dwie łuski od sztucera i kolejny guzik. Tym razem idealnie zachowany "gaciowiec" z mosiądzu.
I na tym w zasadzie można poprzestać. Jaskółka też trafiła na guzik. (Pokaż go, bo nawet nie widziałem). Wyszło jeszcze kilka śmietków-dwie dupki od naboi do dubeltówki czy pociski (chyba kaliber ok 7 mm), które w coś trafiły. A wszystko to w kwadracie ca 3 na 3 m. A reszta pola czyściutka. Nic, zero, nul.

Chcieliśmy jeszcze zbadać teren za cmentarzem-też nieużytki-ale napatoczył się lokals w samochodzie z niemieckimi blachami pytając się, czy są grzyby w lesie

A ponieważ to teren dobrze znany mojej towarzyszce, więc poprowadziła mnie tam jak po sznurku. Od leśnej drogi oddzielony szkółką leśną o tej porze roku trudny do zauważenia.
C.
CDN
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Rating: 5.56%
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2584
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Faktycznie ... długo wyczekiwany wolny czas, a tu leje jak z cebra! Dzień wyjazdu ... uspokoiło się i nawet widać prześwity nieba
Gdy dojechaliśmy na miejsce ... znowu leje! Ale co tam, szczerze mówiąc nawet tego nie zauważyłam. Poletko brudne
śmieć na śmieciu, ale wyciągnęłam ... "piątala" 



Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
nil admirari
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1696
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
- Has thanked: 119 times
- Been thanked: 361 times
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Zielony krasnal
CD
Brzozowa aleja, a tak naprawdę leśna droga obsadzona brzozami z błotnistymi kałużami poprowadziła nas do cmentarza. Oddzielony od drogi leśną szkółką. Po wejściu po prawej stronie od razu widać dwa pokaźnej wielkości elementy. To obelisk, o którym kiedyś słyszałem i kamienny krzyż. Obelisk o wysokości ok. 2.5 metra ma wyrytą inskrypcję. "Demich hatte esdafur, dass dieser Zeit Leiden der Herrlichkeit nicht werth sey, die an soll grossenbaret werden"
(List do Rzymian 8; 18)
Według polskiego tłumaczenia:
"Sadzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić."
Kamienny krzyż zaś to pozostałość po pochówku małżeńskiej pary. To Ernst von Osterroht, Oberstleutnant ur. 18 grudnia 1848, zm. 22 maja 1928 i Maria von Osterroth z domu von Somnitz ur. 13 marca 1850, zm. 5 maja 1934.
Ciekawym elementem na tym cmentarzu jest pozostałość tzw. krzyża kaszubskiego. Kiedyś było takich krzyży na pomorskich cmentarzach więcej. Od Wejherowa aż po Szczecin. Powstawały w latach trzydziestych i nikt nie doszedł do tego-jaka była ich geneza. Z pewnością powstawały w kuźniach i różniły się wieloma szczegółami. Ponieważ pogoda wciąż się pogarszała, nadchodził wieczór a planów co do następnych super
miejscówek nie było pojechaliśmy do Gdyni. Ale to jeszcze nie było nasze ostatnie słowo
"w temacie".
C.
Po powrocie do domu okazało się, że skromny wypadzik to było 200 kilometrów.

CD
Brzozowa aleja, a tak naprawdę leśna droga obsadzona brzozami z błotnistymi kałużami poprowadziła nas do cmentarza. Oddzielony od drogi leśną szkółką. Po wejściu po prawej stronie od razu widać dwa pokaźnej wielkości elementy. To obelisk, o którym kiedyś słyszałem i kamienny krzyż. Obelisk o wysokości ok. 2.5 metra ma wyrytą inskrypcję. "Demich hatte esdafur, dass dieser Zeit Leiden der Herrlichkeit nicht werth sey, die an soll grossenbaret werden"
(List do Rzymian 8; 18)
Według polskiego tłumaczenia:
"Sadzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić."
Kamienny krzyż zaś to pozostałość po pochówku małżeńskiej pary. To Ernst von Osterroht, Oberstleutnant ur. 18 grudnia 1848, zm. 22 maja 1928 i Maria von Osterroth z domu von Somnitz ur. 13 marca 1850, zm. 5 maja 1934.
Ciekawym elementem na tym cmentarzu jest pozostałość tzw. krzyża kaszubskiego. Kiedyś było takich krzyży na pomorskich cmentarzach więcej. Od Wejherowa aż po Szczecin. Powstawały w latach trzydziestych i nikt nie doszedł do tego-jaka była ich geneza. Z pewnością powstawały w kuźniach i różniły się wieloma szczegółami. Ponieważ pogoda wciąż się pogarszała, nadchodził wieczór a planów co do następnych super


C.
Po powrocie do domu okazało się, że skromny wypadzik to było 200 kilometrów.

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Rating: 5.56%