Wywiązała się bardzo ostra wymiana słów , a skutek był ten , że nagle zzieleniały ze złości Uzbek , nawykły widać wschodniego traktowania kobiet , porwał z ziemi jakiś patyk i uderzył czy chciał uderzyć nim Helenę --nie wiem , bo nie schwyciłam wzrokiem tego mgnienia.Ale to wystarczyło.Tym razwm Hil-Hila nie udawała już niczego , jak wtedy z Hosjatą !wŚCIEKŁOŚĆ DODAŁA JEJ NAGLE SIŁ .zOBACZYŁAM wiatrak jej rozmachanych rąk , najpierw śmignął przez powietrze tirpak, potem poleciał kapelusz a potem zostałagęba naszego osłupiałego..........
?????????
może nie tylko cały czas zastanawiam się nad dalszym sensem pisania, może kryminał będzie lepszy bo widzę że czasem ciężko wygodzić wszystkim,a myślałem że ktoś chętnie to poczyta(są wyjątki), ale takie życie.
zostałajuż tylko wklęsła gęba naszego osłupiałego do bezruchu brygadiera.
N ie próbując ze zdziwieniasię nawet bronić pozostawał do tego mordobiciaz rękami zwisłymi wzdłuż ciała,jak bezwładne skrzydła. A potem kiedy Helenie sił i tchu brakło nie powiedział ani słowa, tylko potulnie podniósł z ziemi kapelusz, potem poszedł po tirpak, nadział go głęboko na uszy i zszedł sromotnie pokonany z pola walki, wklęsly , zgarbiony, nie oglądając się za siebie.
......???
....Jeżeli kto myśli, że po całej tej awanturzeHelena nie przytaszczyła owej zakazanej pachty na grzbiecie do "kibitki" to jest on w błędzie. Która jak która, ale ta właśnie, była naprawdę zdobyczna.
Nie mamy pojęcia co z tego będzie i jakie konsekwencje pociągnie za sobą czynne znieważenie urzędnika kołchozu. Helena.....
?????
wprawdzieże się chłopiskonikomu nieprzyzna bo to zbyt wielki dyshonor---mnie jednak ,siedzący na ramieniu strach szepcze w ucho tysiące najstraszliwszych rozwiązań i epilogów tego zajścia.
Nie pozostaje jednak nic , jak czekać co jutro przyniesie.
To "jutro"nazywało się w kalendarzu dwódziesty szósty 1942.Historyczna data, którą zapamiętałam dobrze.Dzień szedł sobie do południarazem z cieniami drzew na piasku---jak gdyby nigdy nic.Wróciłyśmy z pola w cześnie , stwierdziwszy z ulgą, że nikt widocznie o niczym nie słyszał.Boborąbał nasyp,jak co dzień,Muslima jak co dzień nosiła bez wytchnienia wiadra.Po prostu dzień, jak każdy inny.
Kożystając z ciepłej pogody wyszłyśmy sobie z Marysią przed bramę .Ona kończyła ------pamiętam jak dziś ---parę małych "dżilop" skarpetek dla jakigoś dziecka, ja prułam stare rękawiczki które Marysia obiecała miprzerobić na nowe, zaś w głębi "kibitki", za nami Helena przybijała właśnie kamieniem obcas u swoich buciorów.Znalazła w magazyniena ziemi jeden bezcenny"gulmiech",gwoździe są tu czymś wprost niespotykanym, postanowiła użyć go do ratowania podstawy swojej egzystencji---butów.
Zdarzało się często....
????