Tym,którzy tam zginęli i giną....
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...Sławka mówi :"Znowu ten dziwny krwotok z gardła " a my ją upewniamy że to na pewno z braku świeżego powietrza w "kamerze".
-dlaczego mówicie zawsze " w kamerze"?- załamuje ręce pani generałowa Iza . Dlaczego mówicie "czaj" zamiast herbata , i "podjom" zamiast pobudka? Nie rozumiem , jak można dobrowolnie kaleczyć tak język polski? I czemu zawsze "na celi" zamiast w celi? To są wszystko naleciałości. Tego należy unikać .
Generałowa ma na pewno rację. Tego należy unikać. Cóż , kiedy się to robi jakoś samo z siebie , przez osłuchanie . Człowiek stanowczo ma w sobie coś z papugi. Powtarza , tak jak słyszy. Ztreszta cała ta rosyjsko-więzienna terminologia, te wszystkie : "ławoczki,progułki, oprawki, dobawki,kojki, doprosy i kamery"- są nam prawie równie obce jak to , co wyrażają . Używając ich, nie czujemy wcale nielojalności w stosunku do ojczystego języka . (Pozwalając sobie i w dalszym ciągu na używanie tych obcych , przez więzienny dialekt często w dodatku zniekształconych słów , autor robi to świadomie ; celem wierniejszego odtwarzania obrazu).
Często jednak pani Iza jest innego zdania i trochę się nami gorszy. Wysoka , o wspaniałym orlim nosie , siwych , w "ramkę" ściętych , prostych włosach i orlim , przenikliwym spojrzeniu, ma w sobie coś ze starego korsarza. Brakuje jej tylko kolczyka w jednym uchu , czerwonej chustki i pistoletów za pasem. Aresztowano ją razem z mężem generałem , o którym od chwili zamknięcia niczego nie wie i strasznie się tym martwi. Podziwu godna jest jej postawa wobec władz , spokój i opanowanie . Mimo szarego , więziennego kabata , gołej szyi , drewnianych , więziennych trepów i owego dość osobliwego , korsarskiego wyglądu , jest niesłychanie dostojna. Inna rzecz ,że sam wzrost i rysy pomagają jej do tego. O całą głowę góruje nad tłumem , mimo lat trzyma się prosto jak świeca i mimo upału nie jest nigdy rozmamłana jak my wszystkie . Wszystkie też dolegliwe niedogodności naszego bytowania znosi z budującą ,bezosobową jakby wyższością i hartem , nie skarży się nigdy , nikogo sobą nie zajmuje , a zagadnięta , umie zawsze wszcząć rozmowę o rzeczach o sto mil odległych od naszej zawszonej , plugawej teraźniejszości . Od pani Izy należałoby się nam uczyć , jaki "savoir-vivre "obowiązuje damę w bolszewickim więzieniu. Bez żartów.
-Dlaczego pani zdjęła bluzkę i siedzi....
-dlaczego mówicie zawsze " w kamerze"?- załamuje ręce pani generałowa Iza . Dlaczego mówicie "czaj" zamiast herbata , i "podjom" zamiast pobudka? Nie rozumiem , jak można dobrowolnie kaleczyć tak język polski? I czemu zawsze "na celi" zamiast w celi? To są wszystko naleciałości. Tego należy unikać .
Generałowa ma na pewno rację. Tego należy unikać. Cóż , kiedy się to robi jakoś samo z siebie , przez osłuchanie . Człowiek stanowczo ma w sobie coś z papugi. Powtarza , tak jak słyszy. Ztreszta cała ta rosyjsko-więzienna terminologia, te wszystkie : "ławoczki,progułki, oprawki, dobawki,kojki, doprosy i kamery"- są nam prawie równie obce jak to , co wyrażają . Używając ich, nie czujemy wcale nielojalności w stosunku do ojczystego języka . (Pozwalając sobie i w dalszym ciągu na używanie tych obcych , przez więzienny dialekt często w dodatku zniekształconych słów , autor robi to świadomie ; celem wierniejszego odtwarzania obrazu).
Często jednak pani Iza jest innego zdania i trochę się nami gorszy. Wysoka , o wspaniałym orlim nosie , siwych , w "ramkę" ściętych , prostych włosach i orlim , przenikliwym spojrzeniu, ma w sobie coś ze starego korsarza. Brakuje jej tylko kolczyka w jednym uchu , czerwonej chustki i pistoletów za pasem. Aresztowano ją razem z mężem generałem , o którym od chwili zamknięcia niczego nie wie i strasznie się tym martwi. Podziwu godna jest jej postawa wobec władz , spokój i opanowanie . Mimo szarego , więziennego kabata , gołej szyi , drewnianych , więziennych trepów i owego dość osobliwego , korsarskiego wyglądu , jest niesłychanie dostojna. Inna rzecz ,że sam wzrost i rysy pomagają jej do tego. O całą głowę góruje nad tłumem , mimo lat trzyma się prosto jak świeca i mimo upału nie jest nigdy rozmamłana jak my wszystkie . Wszystkie też dolegliwe niedogodności naszego bytowania znosi z budującą ,bezosobową jakby wyższością i hartem , nie skarży się nigdy , nikogo sobą nie zajmuje , a zagadnięta , umie zawsze wszcząć rozmowę o rzeczach o sto mil odległych od naszej zawszonej , plugawej teraźniejszości . Od pani Izy należałoby się nam uczyć , jaki "savoir-vivre "obowiązuje damę w bolszewickim więzieniu. Bez żartów.
-Dlaczego pani zdjęła bluzkę i siedzi....
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
..tylko w kombinacji?- Jej więzienny kabat , bowiem , jest aż po brodę zapięty zawsze na wszystkie guziki.
- Bo upał . Przecie roztopić się można .
- A czy w domu , u siebie, w upały , chodziła pani kiedy w samej kombinacji?
- Nie . Nie chodziłam- I nagle wiem dokładnie , jak głupio musiała się czuć Ewa , kiedy sobie pierwszy raz uświadomiła własną nagość.
Tuż obok mnie na łóżku , leży w kwiecistym szlafroku Janka i płacze . Janka bardzo często płacze.
Trudno się nawet dziwić.
- Wy wszystkie wiecie przynajmniej , za co was posadzono - mówi spod łokcia, którym zakrywa różową od płaczu twarz.- A ja siedzę dosłownie przez pomyłkę, przez głupi przypadek.
Tak. Janka siedzi przez przypadek , przez złośliwy zbieg okoliczności. Na tej samej ulicy , o dwa numery wyżej , mieszkała sekretarka partii socjalistycznej, znana działaczka i jakaś "gruba ryba" , nazywająca się dosłownie tak samo, jak Janka . Już dawniej , przed wojną, jeszcze były z tym kłopoty, bo im listonosz stale mieniał listy, dzięki czemu wiedziały o sobie wzajemnie . Obecnie , kiedy tamta zwiała , NKWD uznało widać , że na jedno wyjdzie , kiedy posadzą jej, Bogu ducha winną , imienniczkę! No i nasza " wybitna działaczka polityczna" siedzi już sześć miesięcy i płacze . Jakże bo nie ma płakać ?Bolą ją stale zęby - których nikomu tu nie leczą - coś jej się porobiło z gruczołami - należałoby je naświetlać -a przede wszystkim boli ją serce z tęsknoty za dzieckiem , które zostało w domu.
- Bo żeby za coś , żeby wiedziała ,że za coś . Ale polityka - powtarza żałośnie spod łokcia , a my wierzymy wszystkie - tak, jak od sześciu miesięcy nie chce uwierzyć jej śledczy- że Janka a polityka , to trochę tak jak jaskółka a budżet Stanów Zjednoczonych. Wszystkie jej zainteresowania ograniczały się do męża , kołyski , doskonałych przepisów kuchennych i "cygańskich romansów" w najlepszym razie. Te to właśnie "romanse cygańskie" są i dziś całym jej pokrzepieniem . Głos ma zupełnie ładny ,świeży i słodki ale nie ma widocznie pojęcia że go naprawdę szkoda dla takich ckliwych , salonowych "szlagierów" . Wstyd może przyznać , ale bez zająknienia wolę piosenki Capowej , od tych które mi godzinami nuci na łóżku obok zapłakana 'Socjalistka" malgre elle.
Na szczęście jednej rzeczy nauczyłam się tu już dawno . Oto umiem ów obłędny , niegasnący wrzask , który z początku doprowadzał mnie do depresji , czy choćby nucenie takich szablonowych kiczów pod bokiem - zmienić sobie w doskonałą ciszę . Niepodobna wytłumaczyć , jaka jest technika tej przemiany , jak się ją przeprowadza , jak się do niej dochodzi. W przybliżeniu opowiedziane , wyglądałoby to tak w grząskiej jak galareta , opornej , rozłopotanej wrzawie celi,drąży sobie człowiek , czy wytapia sobą, wnękę trochę w hermetycznie zamkniętym jaju. W jaju tym jest już cicho, bezpiecznie i samotnie. Można "sobie myśleć" , można się modlić , można spać. Człowiek robi się jakiś dośrodkowy , wewnętrzny . Nie wiem jak to opisać. Przypuszczam jednak , że gdybym nie była na czas wpadła na ten cudowny sposób , byłabym w piekielnym wrzasku owych czterech miesięcy w Brygidkach oszalała chyba.
I tak mi tu jakoś powoli mijają dnie i tygodnie.
Dokuczają nam tylko.....
- Bo upał . Przecie roztopić się można .
- A czy w domu , u siebie, w upały , chodziła pani kiedy w samej kombinacji?
- Nie . Nie chodziłam- I nagle wiem dokładnie , jak głupio musiała się czuć Ewa , kiedy sobie pierwszy raz uświadomiła własną nagość.
Tuż obok mnie na łóżku , leży w kwiecistym szlafroku Janka i płacze . Janka bardzo często płacze.
Trudno się nawet dziwić.
- Wy wszystkie wiecie przynajmniej , za co was posadzono - mówi spod łokcia, którym zakrywa różową od płaczu twarz.- A ja siedzę dosłownie przez pomyłkę, przez głupi przypadek.
Tak. Janka siedzi przez przypadek , przez złośliwy zbieg okoliczności. Na tej samej ulicy , o dwa numery wyżej , mieszkała sekretarka partii socjalistycznej, znana działaczka i jakaś "gruba ryba" , nazywająca się dosłownie tak samo, jak Janka . Już dawniej , przed wojną, jeszcze były z tym kłopoty, bo im listonosz stale mieniał listy, dzięki czemu wiedziały o sobie wzajemnie . Obecnie , kiedy tamta zwiała , NKWD uznało widać , że na jedno wyjdzie , kiedy posadzą jej, Bogu ducha winną , imienniczkę! No i nasza " wybitna działaczka polityczna" siedzi już sześć miesięcy i płacze . Jakże bo nie ma płakać ?Bolą ją stale zęby - których nikomu tu nie leczą - coś jej się porobiło z gruczołami - należałoby je naświetlać -a przede wszystkim boli ją serce z tęsknoty za dzieckiem , które zostało w domu.
- Bo żeby za coś , żeby wiedziała ,że za coś . Ale polityka - powtarza żałośnie spod łokcia , a my wierzymy wszystkie - tak, jak od sześciu miesięcy nie chce uwierzyć jej śledczy- że Janka a polityka , to trochę tak jak jaskółka a budżet Stanów Zjednoczonych. Wszystkie jej zainteresowania ograniczały się do męża , kołyski , doskonałych przepisów kuchennych i "cygańskich romansów" w najlepszym razie. Te to właśnie "romanse cygańskie" są i dziś całym jej pokrzepieniem . Głos ma zupełnie ładny ,świeży i słodki ale nie ma widocznie pojęcia że go naprawdę szkoda dla takich ckliwych , salonowych "szlagierów" . Wstyd może przyznać , ale bez zająknienia wolę piosenki Capowej , od tych które mi godzinami nuci na łóżku obok zapłakana 'Socjalistka" malgre elle.
Na szczęście jednej rzeczy nauczyłam się tu już dawno . Oto umiem ów obłędny , niegasnący wrzask , który z początku doprowadzał mnie do depresji , czy choćby nucenie takich szablonowych kiczów pod bokiem - zmienić sobie w doskonałą ciszę . Niepodobna wytłumaczyć , jaka jest technika tej przemiany , jak się ją przeprowadza , jak się do niej dochodzi. W przybliżeniu opowiedziane , wyglądałoby to tak w grząskiej jak galareta , opornej , rozłopotanej wrzawie celi,drąży sobie człowiek , czy wytapia sobą, wnękę trochę w hermetycznie zamkniętym jaju. W jaju tym jest już cicho, bezpiecznie i samotnie. Można "sobie myśleć" , można się modlić , można spać. Człowiek robi się jakiś dośrodkowy , wewnętrzny . Nie wiem jak to opisać. Przypuszczam jednak , że gdybym nie była na czas wpadła na ten cudowny sposób , byłabym w piekielnym wrzasku owych czterech miesięcy w Brygidkach oszalała chyba.
I tak mi tu jakoś powoli mijają dnie i tygodnie.
Dokuczają nam tylko.....
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- Betty
- Porucznik
- Posty: 575
- Rejestracja: 24 paź 2012, o 22:29
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
A mi się wydaje ,że to Boss ma zaległości ....Hauptma-nova pisze:nadrobiłam zaległościPozdrawiam
![]()

- Pigor
- Generał Brygady
- Posty: 1383
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 23:35
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: kraina 1000 jezior
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
To pewnie już koniec-oni zginęli......Betty pisze:A mi się wydaje ,że to Boss ma zaległości ....Hauptma-nova pisze:nadrobiłam zaległościPozdrawiam
![]()
Poszukiwania to nie hobby-to choroba.
Pozdrawiam
Pigor
Pozdrawiam
Pigor
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
..kto zginął? ...może o czymś nie wiem?...wieczorkiem kolejny odcinek
człowiek czasem nie może się obrobić ze wszystkim na czas ale tak bywa 


- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...plotki. Tyle kobiet siedzi tu razem bezczynnie ,że niepodobna bez tego! Czymś trzeba czas zapełnić. Ponieważ z łatwo zrozumiałych względów , nie każdy podaje się za tego , kim jest naprawdę , kwitnie zwyczaj dopowiadania sobie i rozszerzania szeptem tych , z palca wyssanych informacji jednych o drugich. Więc ta jest na usługach NKWD . Tamta to z całą pewnością szpieg Gestapo. Inna udaje mężatkę , a wcale nią nie jest . Ta znów przeciwnie : jest zamężna , a podaje się za pannę i to pod nazwiskiem swego długoletniego kochanka . Ta wsypała na śledztwie całą organizację. Inna żyła z enkawudzistą . Ta opowiada , że szła przez granicę z ważnymi papierami , a wszyscy wiedzą ,że szmuglowała lekarstwa. Ta wcale nie jest nauczycielką . Była gdzieś gospodynią . I tak w kółko , aż do obżydliwości!
Mamy zresztą jedną specjalistkę od wymyślania i rozszerzania takich "pewnych wiadomości. To jest juz u niej zupełnie chorobliwe . Zza pieca , siedząc nieruchomo na swoim barłogu jak pająk na pajęczynie , oprzędła misterną siecią swych matactw nas wszystkie i potrafiła pół celi ze soba poróżnić . Robi to zreszta genialnie.! Skupia też wokół siebie zaprzedane sobie zupełnie , słabsze indywidualności , na które
- do chwili ich przejrzenia - ma wpływ zupełnie niesamowity i wysoce szkodliwy . Jedna z nich - pamiętam , miedzianowłosa Mariela , bliska była czegos podobnego do czarnej melancholii , ale się ją na czas apod wpływu tej pajęczyny wyciągło. kobieta to była niemłoda już, wysoka , chuda, o czarnych przenikliwych oczach i dziwnie bolesnych brwiach. Stale chora , nie wstaje prawie z siennika . siedzi nieruchomo za piecem i działa . dużo nam krwi napsuła.
Tak by zatem mniej więcej wyglądała nasza "ściana".
Mnóstwo czasu zajmuje nam bicie wszy , a zwłaszcza wyczesywanie głów . Trzeba to zrobic systematycznie i co dzien , a czasem i dwa razy dziennie , bo po każdym transporcie wszy coraz więcej. Gęstych grzebieni jest tylko trzy i te chodza kolejką po łóżkach.
Każde stanie po obiad czy kolację to automatyczne nabieranie na siebie cudzego robactwa. Po każdym nowym transporcie - nowa inwazja .
Potem znów trochę przycicha , ale pilnować się trzeba stale.
Co jakiś czas.....
Mamy zresztą jedną specjalistkę od wymyślania i rozszerzania takich "pewnych wiadomości. To jest juz u niej zupełnie chorobliwe . Zza pieca , siedząc nieruchomo na swoim barłogu jak pająk na pajęczynie , oprzędła misterną siecią swych matactw nas wszystkie i potrafiła pół celi ze soba poróżnić . Robi to zreszta genialnie.! Skupia też wokół siebie zaprzedane sobie zupełnie , słabsze indywidualności , na które
- do chwili ich przejrzenia - ma wpływ zupełnie niesamowity i wysoce szkodliwy . Jedna z nich - pamiętam , miedzianowłosa Mariela , bliska była czegos podobnego do czarnej melancholii , ale się ją na czas apod wpływu tej pajęczyny wyciągło. kobieta to była niemłoda już, wysoka , chuda, o czarnych przenikliwych oczach i dziwnie bolesnych brwiach. Stale chora , nie wstaje prawie z siennika . siedzi nieruchomo za piecem i działa . dużo nam krwi napsuła.
Tak by zatem mniej więcej wyglądała nasza "ściana".
Mnóstwo czasu zajmuje nam bicie wszy , a zwłaszcza wyczesywanie głów . Trzeba to zrobic systematycznie i co dzien , a czasem i dwa razy dziennie , bo po każdym transporcie wszy coraz więcej. Gęstych grzebieni jest tylko trzy i te chodza kolejką po łóżkach.
Każde stanie po obiad czy kolację to automatyczne nabieranie na siebie cudzego robactwa. Po każdym nowym transporcie - nowa inwazja .
Potem znów trochę przycicha , ale pilnować się trzeba stale.
Co jakiś czas.....
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...odbywa się rewizja celi. Wypędzają nas wtedy na korytarz, wszystkie , co do jednej, nawet chore, a w celi zostaje kilkunastu dyżurnych . Podczas gdy oni rozkopują nasze sienniki, rozpruwają piernaty , wyrzucają na podłogę i łóżka zawartość naszych tobołków , krają "pajki"chleba itd. dziewczur w szynelu przeprowadza na nas osobistą rewizję. Nigdy nie można przewidzieć , co tym razem przyjdzie jej na myśl ci odebrać. Guziki , tasiemki do podwiązywania pończoch , paski do swetrów , spinki do jaśka..... Mój krzyżyk , który wszyłam sobie w płaszcz , nie został jeszcze wymacany..... Ale zawsze każda rewizja coś zakazanego wynajdzie.
Na celi żniwo bujniejsze . Zabierają wszystkie patyczki z miotły , wszystką sprutą włóczkę , wszystkie z pudełek od zapałek zrobione karty do kabały , szkiełka , sznurki- a nie dajże komu Boże - cień ołówka czy papieru. Za to jak nic karcer. Do furii także doprowadzają ich nasze różańce. Kpią ,że widocznie za dużo dostajemy chleba , skoro wystarcza go nam na takie głupstwa.
Cela po rewizji wygląda jak pobojowisko . Łóżka stoją blisko siebie , więc rzeczy wymieszane - moje , twoje , jeszcze czyjeś. To tylko muszę stwierdzić ,że prócz wyżej wymienionych "cenności" , nigdy nam nic z naszych worków nie zginęło , choć były u niektórych rzeczy bardzo pokuśne dla tych dzikusów, których lada strzępek jedwabnej bielizny , czy cieńsza para pończoch wprawić umiała w podziw i zdumienie.....
Z końcem sierpnia dostaję pieniądze i pierwszą przesyłkę z domu . Trochę bielizny , druga bluzka, poszewka , z której robię sobie worek na rzeczy - chustki do nosa, sweter i pokrajane w kawałki mydło. Wszystkie mydła dochodzą nas pokrajane . Szukają , czy w mydle nie ma "grypsu".
Boże ! Cóż to za radośc taka "peredacza"! Myślę ,że podobnie odczuwają dusze czyśćcowe modlitwę żywych. Ktoś o nas pamięta !Ktoś trafił na nasz ślad! Ktoś o nas myśli.
Przesyłki dla więźniów przyjmuje się w porządku rosyjskiego alfabetu. Mniej więcej wiemy już kiedy w miesiącu "idzie" jaka litera. Straszna to żałość , gdy się nic nie dostanie a jeszcze większa , gdy za karę wstrzymują w całej tiurmie na ten dzień przyjmowanie paczek. Płaczą wtedy wszystkie na tę samą literę i muszą czekać cały miesiąc na powrót swojej " bukwy". Inna rzecz , że i ta paczka , która dochodzi , bywa z reguły oblana łzami.
Upały straszne . w celi ani krzty powietrza . Sam nieruchomy smród. Getto leży prawie kompletnie gołe , nie zadając sobie trudu okryć się , gdy wchodzi dyżurny. "Pospolite" w figach tylko i staniczkach . Cała cela łopocze szmatami, bo każda z nas wachluje się bądź czym, złą, zziajana , opłynięta potem . Skutek żaden ,ten chyba , że muchy , od których aż czarno , odpędza się tym od siebie. Zupę stawiałoby się " na zimno" -cóż - kiedy te muchy właśnie !
Gorącego zaś pić niepodobna.
O wodę coraz trudniej. Raz dochodzi na tym tle do grubszej awantury. Zaczęło się od tego ,że nam przez trzy dni z rzędu nie dano wody do mycia. Czwartego , nawet do picia jej nie ma. Prosimy przez starostę celi, aby nam pod strażą pozwolono zejść na niższe piętro, gdzie pono woda jest- i nabrać jej do konewek. Dyżurny--jakiś......
Na celi żniwo bujniejsze . Zabierają wszystkie patyczki z miotły , wszystką sprutą włóczkę , wszystkie z pudełek od zapałek zrobione karty do kabały , szkiełka , sznurki- a nie dajże komu Boże - cień ołówka czy papieru. Za to jak nic karcer. Do furii także doprowadzają ich nasze różańce. Kpią ,że widocznie za dużo dostajemy chleba , skoro wystarcza go nam na takie głupstwa.
Cela po rewizji wygląda jak pobojowisko . Łóżka stoją blisko siebie , więc rzeczy wymieszane - moje , twoje , jeszcze czyjeś. To tylko muszę stwierdzić ,że prócz wyżej wymienionych "cenności" , nigdy nam nic z naszych worków nie zginęło , choć były u niektórych rzeczy bardzo pokuśne dla tych dzikusów, których lada strzępek jedwabnej bielizny , czy cieńsza para pończoch wprawić umiała w podziw i zdumienie.....
Z końcem sierpnia dostaję pieniądze i pierwszą przesyłkę z domu . Trochę bielizny , druga bluzka, poszewka , z której robię sobie worek na rzeczy - chustki do nosa, sweter i pokrajane w kawałki mydło. Wszystkie mydła dochodzą nas pokrajane . Szukają , czy w mydle nie ma "grypsu".
Boże ! Cóż to za radośc taka "peredacza"! Myślę ,że podobnie odczuwają dusze czyśćcowe modlitwę żywych. Ktoś o nas pamięta !Ktoś trafił na nasz ślad! Ktoś o nas myśli.
Przesyłki dla więźniów przyjmuje się w porządku rosyjskiego alfabetu. Mniej więcej wiemy już kiedy w miesiącu "idzie" jaka litera. Straszna to żałość , gdy się nic nie dostanie a jeszcze większa , gdy za karę wstrzymują w całej tiurmie na ten dzień przyjmowanie paczek. Płaczą wtedy wszystkie na tę samą literę i muszą czekać cały miesiąc na powrót swojej " bukwy". Inna rzecz , że i ta paczka , która dochodzi , bywa z reguły oblana łzami.
Upały straszne . w celi ani krzty powietrza . Sam nieruchomy smród. Getto leży prawie kompletnie gołe , nie zadając sobie trudu okryć się , gdy wchodzi dyżurny. "Pospolite" w figach tylko i staniczkach . Cała cela łopocze szmatami, bo każda z nas wachluje się bądź czym, złą, zziajana , opłynięta potem . Skutek żaden ,ten chyba , że muchy , od których aż czarno , odpędza się tym od siebie. Zupę stawiałoby się " na zimno" -cóż - kiedy te muchy właśnie !
Gorącego zaś pić niepodobna.
O wodę coraz trudniej. Raz dochodzi na tym tle do grubszej awantury. Zaczęło się od tego ,że nam przez trzy dni z rzędu nie dano wody do mycia. Czwartego , nawet do picia jej nie ma. Prosimy przez starostę celi, aby nam pod strażą pozwolono zejść na niższe piętro, gdzie pono woda jest- i nabrać jej do konewek. Dyżurny--jakiś......
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
-
- SPEC
- Posty: 1194
- Rejestracja: 20 paź 2012, o 20:43
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Dolnyśląsk
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
Czytelnicy są z lekka wpieprzeni, bo autor sie opiernicza 

Lepiej być głupcem wśród mędrców niż mędrcem wśród głupców
- Wędrus
- Administrator
- Posty: 2741
- Rejestracja: 10 wrz 2012, o 20:59
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Galicja
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
Autor pewnie jeszcze weselną wódzie "utylizuje" 

"Prawdziwy Polak nie kradnie, tylko zdobywa w walce, konfiskuje albo rekwiruje"
- wolfram
- Generał Dywizji
- Posty: 1974
- Rejestracja: 22 lis 2012, o 22:18
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
Mialo byc jutro ... a dzis jest sroda , wlasciwie czwartek prawie ... 

Wilki nie przejmują się tym co o nich sądzą barany...
-
- SPEC
- Posty: 1194
- Rejestracja: 20 paź 2012, o 20:43
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Dolnyśląsk
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
i nic, cisza 

Lepiej być głupcem wśród mędrców niż mędrcem wśród głupców
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
....pies-odmawia. Zaczyna się bunt . Wrzeszczymy , walimy w drzwi. Na komendę powtarzamy rytmicznie : "My- chcemy- wody-!" Słyszą nas męskie cele nad nami i obok nas. I tam zaczyna się ruch . Walą w drzwi i krzyczą, tak samo rytmicznie jak my : "Dać -wody-kobietom".
Nasz dzielny starosta Halina , najbardziej narażona , bo ona przede wszystkim odpowie za to , krzyczy razem z nami i wykłóca się z dyżurnym przez "głazok" . Władze są wściekłe .
Niczego z reguły tak się nie boją , jak krzyku , zwłaszcza tu gdzie ulica tak blisko. Na celę wpada ośmiu dyżurnych i dwóch korpuśnych . Nie pytając o nic , na chybił-trafił , wybierają kto im pod rękę wpadnie i siłą ciągną do karceru . Oczywiście Halinę przede wszystkim . Wzięli wtedy około osiem kobiet , w tym kilka , które w ogólnej demonstracji nie brały udziału . Na znak protestu trzy czwarte celi siada i nie rozbiera się do następnego rana . Dyżurni się złoszczą , wrzeszczą , grożą , każą się zaraz kłaść . My żądamy wypuszczenia tamtych.
Wróciły dopiero po dwóch dniach. Haline zatrzymali dłużej. O ile dobrze pamiętam , całe cztery dni. Część tego czasu spędziła w piwnicy , pod kaplicą , w samej bieliźnie , bo jej resztę rzeczy odebrali. Zaziębiła się wtedy i kaszlała tygodniami.
Starostą zostaje po niej Cesia , "złota Cesia" , najmilszy, najwaleczniejszy starosta , tkwiący bosymi nogami w olbrzymich drewnianych trepach , w sukienczynie w kwiatki , z głową w puchu świetlistych włosów , zwijających się samorzutnie i z własnej pilności w dzwoneczki rozkołysanych wokół twarzy loków. Cesię kochają wszystkie ściany . Cesi nikt nigdy nie zarzucił , że niesprawiedliwie dzieli chleb czy cukier. Cesia zawsze , o każdej porze dnia i nocy , jest na usługi chorym. Cesia odstępuje swą "pajkę" innym , twierdząc że nie jest głodna . Cesi słucha i Zośka , i Jadźka, i ten półgłupek , Barbarka. Cesia wydębi dla nas wszystko u dyżurnych swoim matowym , słodkim głosikiem , tą swoją upartą , ofiarną dobrocią,stukającą sto razy na dzień w szkiełko "judasza" . Cesia już taka jest. To trudno. Każdemu chce pomóc , każdemu usłużyć , każdego pocieszyć . Obecnie ceruje właśnie skarpetki dla generała , na wypadek , gdyby się pani Izie udało uprosić u naczelnika "widzenie się" z mężem , a także szyje jej worek na rzeczy i zdobywa już z reguły codzienny garnuszek wody.
Umie prawie ze łzami w oczach prosić mnie o dorobienie końca w smutnej bajce , bo nawet w bajce nie może znieść , aby ludziom było źle. Cesia sama jest jak z bajki.......
Co miesiąc mamy.......
Nasz dzielny starosta Halina , najbardziej narażona , bo ona przede wszystkim odpowie za to , krzyczy razem z nami i wykłóca się z dyżurnym przez "głazok" . Władze są wściekłe .
Niczego z reguły tak się nie boją , jak krzyku , zwłaszcza tu gdzie ulica tak blisko. Na celę wpada ośmiu dyżurnych i dwóch korpuśnych . Nie pytając o nic , na chybił-trafił , wybierają kto im pod rękę wpadnie i siłą ciągną do karceru . Oczywiście Halinę przede wszystkim . Wzięli wtedy około osiem kobiet , w tym kilka , które w ogólnej demonstracji nie brały udziału . Na znak protestu trzy czwarte celi siada i nie rozbiera się do następnego rana . Dyżurni się złoszczą , wrzeszczą , grożą , każą się zaraz kłaść . My żądamy wypuszczenia tamtych.
Wróciły dopiero po dwóch dniach. Haline zatrzymali dłużej. O ile dobrze pamiętam , całe cztery dni. Część tego czasu spędziła w piwnicy , pod kaplicą , w samej bieliźnie , bo jej resztę rzeczy odebrali. Zaziębiła się wtedy i kaszlała tygodniami.
Starostą zostaje po niej Cesia , "złota Cesia" , najmilszy, najwaleczniejszy starosta , tkwiący bosymi nogami w olbrzymich drewnianych trepach , w sukienczynie w kwiatki , z głową w puchu świetlistych włosów , zwijających się samorzutnie i z własnej pilności w dzwoneczki rozkołysanych wokół twarzy loków. Cesię kochają wszystkie ściany . Cesi nikt nigdy nie zarzucił , że niesprawiedliwie dzieli chleb czy cukier. Cesia zawsze , o każdej porze dnia i nocy , jest na usługi chorym. Cesia odstępuje swą "pajkę" innym , twierdząc że nie jest głodna . Cesi słucha i Zośka , i Jadźka, i ten półgłupek , Barbarka. Cesia wydębi dla nas wszystko u dyżurnych swoim matowym , słodkim głosikiem , tą swoją upartą , ofiarną dobrocią,stukającą sto razy na dzień w szkiełko "judasza" . Cesia już taka jest. To trudno. Każdemu chce pomóc , każdemu usłużyć , każdego pocieszyć . Obecnie ceruje właśnie skarpetki dla generała , na wypadek , gdyby się pani Izie udało uprosić u naczelnika "widzenie się" z mężem , a także szyje jej worek na rzeczy i zdobywa już z reguły codzienny garnuszek wody.
Umie prawie ze łzami w oczach prosić mnie o dorobienie końca w smutnej bajce , bo nawet w bajce nie może znieść , aby ludziom było źle. Cesia sama jest jak z bajki.......
Co miesiąc mamy.......