to teraz coś spod Sanu

Pułk okopał się w wale na lewym brzegu Sanu. W pobliskiej chacie zakupiłem miarkę przenicy, zmełem i upiekłem placek. Koledzy chcieli mnie zjeść razem z plackiem. Mój przykład był zaraźliwy. Wszyscy skupywali przenicę, żarna były dzień i noc w ruchu, żołnierz począł się odżywiać sam. Ten kupi kurę, tamten gęś, inny wieprzka, a nawet i cielę. Ludzie zjadaja trzy razy więcej aniżeli normalnie i chcą dni głodu powetować : jedzą zębami, rękami i ... oczami ; co kto widzi chciałby zjeść... Deszcz leje jak najęty, w okopach wody pełno,brodzi się po kostki i pełni służbę. Nad ranem, gdy bezwład nogi poderwał, kładzie sie człowiek jak nieboskie stworzenie do kałuży i zasypia. Szukaja wywiadowców - szpiegów, którzyby wybadali położenie u przeciwnika. Głosimy się z kolegą I... ale nie bardzo nam ufają : zreszta wypadki najbliższych dni wyjaśniły dostatecznie rozmieszczenie sił przeciwnika. Moskale usadowili się na prawym brzegu Sanu jakie 500 kroków od nas. Niektórzy wyłazili na drzewa i urządzali sobie sport. Co który z nas głowę wychylił z okopu, - bac, albo obok,albo w głowę dostaje. Tak zginął dzielny nasz plutonowy Kral, werkmistrz z Witkowic, chluba wiedzy i praktyki podoficerskiej. Człowiek starszy, Czech, a dziwnie zamiłowany w rzemiośle wojennym. Chciał wybadać gniazdo rozbójników i lornetkował rozłożyste topole na przeciwnym brzegu. Niedługo się nacieszył , bo dostał w czoło, a przez wyrwę w tyle głowy wypłynął mózg. Skorzystał z tej katastrofy kol. I... bo odziedziczył jego płaszcz i cały adjustrunek. Bywaja czasami na wojnie rzeczy komiczne, podobne do moich dwóch "lewych" butów. Byo to gdzieś koło Urzędowa . Przystanęliśmy na chwilę w pewnej wsi. Kol. I... zrzucił rynsztunek i poszedł do przydrożnej chatki, ażeby u chłopa kupić mleka. Tymczasem gdzieś w pobliżu pękł szrapnel i pułk zaraz w nogi. Cały rynsztunek został na drodze; pewnie go jakiś furgon zabrał. I... zupełnie goły wypadł z chaty, bez karabinu, płaszcza i tornistru dopadł kompaniję. Nie powtórze co mu komendant kompaniji na to powiedział... , karabin jakiś zardzewiały otrzymał, ale na tornister i płaszcz musiał czekac kilka dni, aż Moskale śp.Krala ubili. Noc z 14 na 15 IX. była dla nas krytyczna. Coś Moskale szelmy niedobrego planowali. Patrol nas przyniósł wieczorem wiadomość, że na przeciw 56 p. Moskale budują most. Wysłano mnie z dwoma innymi z tą wiadomościa do 56 p. Było ciemno, deszcowo i błota co niemiara. Meldunek oddałem, ale doznałem dziwnego rozczarowania. Młody jakiś porucznik, wiceadjutant pułkownika, mieszkajacy w dobrze umocnionej norze, wrytej do wału i oświetlonej świecą(była to kancelaria pułkowa 56 p.)począł się ze mną kłócić, twierdząc, że Moskale buduja most naprzeciw 100 pułku. Ja mostu nie widziałem, więc nie mogłem sie opierać. Wziąłem więc raport od tego młodzika i zaniosłem komendantowi naszego baonu. Dopiero się wściekał i gnał po raz drugi do 56 p. twierdząc ponownie, że most ten do jego "parafiji" nie należy. O co im właściwie chodziło, że każdy z nich wypierał się tego mostu?. Rzecz prosta, że przedewszystkim ten pułk, naprzeciw którego przeprawę przygotowano, obowiązany był przeprawie przeszkodzić. Do tego trzeba było odwagi i ofiary, bo nieprzyjaciel budując most, dobrze swą robotę zabezpieczył. Wyprawa w porze nocnej musiała pochłonąć ofiary, a do tego nie byli zdolni przeciętni oficerowie astryjaccy. Woleli życ dla Austrii, aniżeli umierać. Przypomina się uwczesna karykatura ze "Simplicissimusa", w której żołnierza austryjackiego malowano z głową lwa, oficera z głową osła, a jenerała ... bez głowy. Kłociły się dwa "sztablery " pułkowe, tymczasem Moskale bez przeszkody most wybudowali i znaczną część wojska podczas nocy przeprawili. Chyba Moskale wiedzieli, co w języku służbowym armi austryjackiej nazywało się "szwindel" . Może dlatego prawie na granicy styczności dwuch pułków budowali most, żeby niczyjej ambicji nie drażnił. Ta lekkomyślość pomściła się srogo na całej dywizji 15 września. cdn...
