
Tym,którzy tam zginęli i giną....
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...Taka Capowa ,a na przykład ... Trzydzieści trzy lat życia spędziła na raty po więzieniach .Ma obecnie 48 lat. Zwykle tak się urządzała ,aby pod zimę dostać się do Brygidek, za jakąś drobną kradzież . Byle do wiosny. Za polskich czasów nie było tu wcale tak źle.
-Pluskwy być-byli....-powiada -ale z nas każda jedna miała swoje łóżko i siennik i prześcieradła. I jeść też dawali dobrze ...nie mogę powiedzieć....Słoninę ,mięso - bo chleb ,to nawet nie mówię. Tu na tej celi byli warsztaty. Kto chciał to się uczył kilimów . W niedzielę ,to my zawsze szli na nabożeństwo do kaplicy!
A jakże czysto poubierane ,zaczesane ,wszystko jak należy. I czystość też była insza. Dopiero teraz ,jak te cholery przyszły i jak nas tu nawaliły jak gnoju ,to takie świństwo,że niech Bóg broni....Ale dawniej ...Gdzie....gdzie .....
Jednym słowem ,była zupełnie zadowolona z pensjonatu w którym z reguły spędzała swoje bezdomne zimy. A teraz opowiada rozmarzonym głosem skupionym dokoła jej łóżka ,pełnym podziwu początkującym złodziejkom, jak to się jej żyło i wiodło "za tamtej wojny".... Miała białego lisa i w czasie inwazji rosyjskiej mieszkała u George,a. Teraz śpi wprawdzie na więziennym barłogu obok "paraszki",ale przywiązała sobie do rogu poduszki strzęp lila wstążki, lila strzępem związuje więzienną koszulę pod brodą, a ponieważ ma łeb z powodu wszy golony na nulkę ,owija głowę białą szmatą i wtyka kokieteryjnie kłak starych wyczesków po obu stronach twarzy i nad czołem . Chce być ładna w łóżku .Dawny zawodowy nawyk. To nic ,że za parę papierosów myje za dyżurne podłogę pod "paraszką" . To nic że wyjada resztki z cudzych , misek ,że żebrze o zaśliniony ,cudzy niedopałek .Najważniejsze że miała kiedyś białego lisa ,mieszkała u George,a i okradła raz rosyjskiego generała .
Ton "ścianie" pospolitych...
-Pluskwy być-byli....-powiada -ale z nas każda jedna miała swoje łóżko i siennik i prześcieradła. I jeść też dawali dobrze ...nie mogę powiedzieć....Słoninę ,mięso - bo chleb ,to nawet nie mówię. Tu na tej celi byli warsztaty. Kto chciał to się uczył kilimów . W niedzielę ,to my zawsze szli na nabożeństwo do kaplicy!
A jakże czysto poubierane ,zaczesane ,wszystko jak należy. I czystość też była insza. Dopiero teraz ,jak te cholery przyszły i jak nas tu nawaliły jak gnoju ,to takie świństwo,że niech Bóg broni....Ale dawniej ...Gdzie....gdzie .....
Jednym słowem ,była zupełnie zadowolona z pensjonatu w którym z reguły spędzała swoje bezdomne zimy. A teraz opowiada rozmarzonym głosem skupionym dokoła jej łóżka ,pełnym podziwu początkującym złodziejkom, jak to się jej żyło i wiodło "za tamtej wojny".... Miała białego lisa i w czasie inwazji rosyjskiej mieszkała u George,a. Teraz śpi wprawdzie na więziennym barłogu obok "paraszki",ale przywiązała sobie do rogu poduszki strzęp lila wstążki, lila strzępem związuje więzienną koszulę pod brodą, a ponieważ ma łeb z powodu wszy golony na nulkę ,owija głowę białą szmatą i wtyka kokieteryjnie kłak starych wyczesków po obu stronach twarzy i nad czołem . Chce być ładna w łóżku .Dawny zawodowy nawyk. To nic ,że za parę papierosów myje za dyżurne podłogę pod "paraszką" . To nic że wyjada resztki z cudzych , misek ,że żebrze o zaśliniony ,cudzy niedopałek .Najważniejsze że miała kiedyś białego lisa ,mieszkała u George,a i okradła raz rosyjskiego generała .
Ton "ścianie" pospolitych...
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...nadaje jednak "krzywa Jóźka", stwór niewiadomego wieku ,ułomny , o bladej cerze,bezrzęsych oczach i twarzy goyowskiego karła. Miedziana grzywa prostych ,niesłychanie gęstych włosów ,zwisa jej aż na ramiona. Przeważnie siedzi na łóżku ,w rozchełstanej na chłopięco płaskiej piersi ,więziennej koszuli ,poważna,godna ,nie podnosząca głosu .Z niewiadomych nam bliżej powodów jest tu autorytetem. Krzywa Jóźka umie uciszyć najbardziej zażartą kłótnię ,bez krzyku. Umie w niedzielę zabronić zbyt wyuzdanych piosenek,położyć kres żartom i przycinkom skierowanym w stronę "ul.Legionów ". Krzywej Józce nie można dać nie dojedzonej zupy,czy nie dopalonego papierosa . Można ją poczęstować ,jak damę . I przyjmie to, jak dama. Ręce ma małe ,białe ,piegowate,dziecinnie kruche, ale w zawodowej złodziejskiej robocie ,pono niezawodne .Ma też famę niezrównanej kochanki. I siedzi za kochanka ,którego nie wydała policji. Dyżury za nią robią inne. To się rozumie samo przez się.....
Obok niej Mańka .Wydra jakich mało. Wielokrotnie karana złodziejka. Jest smagła ,jak cynamon,mocna o powidlanoczarnych włosach ,lśniących jej grubym ,warkoczem na karku. Ma bluzkę z pomarańczowego ,spełzłego atłasu, oczy czarne ,inteligentne ,skrzące się łajdackim sprytem i zajadłością .Chce wyjść z więzienia ,choć "na jedne pół godziny",żeby zabić bratową,która jej odbiła kochanka. Więcej jej czasu na to nie trzeba. Potem wróci i mogą ją wtedy skazać na śmierć. Mniejsza o dziecko ,które kocha do szaleństwa.Czasem ktoś z rodziny przyprowadza je pod więzienie .Przez szpary między deskami można jednym okiem widzieć stąd skrawek ulicy. Złodzieje na wolności znają to miejsce ,a to ,co tu siedzi ,to przeważnie stali bywalcy Brygidek. Zatem na ów róg naprzeciw okien przyprowadzają jej czasem dziecko. Wtedy Mańka szaleje!Wyskakuje na okno ,obija się o nie ,wali głową w kratę ,szuka okiem szerszej szpary,śmieje się skomli...Ma w takich chwilach coś z giętkiej ,rozżartej pantery w klatce. Wreszcie zaczyna krzyczeć ,wołać dziecko po imieniu .Inne odciągają ją siłą ,uciszają ,trwożnie oglądając się ,czy "głazok" zamknięty. Mańka pada wtedy twarzą na siennik i płacze ,aż pomarańczowy jedwab bluzki pęka w szwach ,na jej szlochających , w kabłąk wygiętych plecach.
Albo taka "Ślepa Zośka "? Kiedy miała dwanaście lat , brat w bójce wybił jej oko .Potem tłukł ją ,kto chciał. Strasznie lubiła być bita. Robiła wszystko ,aby ją brano do karceru i katowano. Dyżurnych potrafiła doprowadzić do białej gorączki. Umyślnie. Nim ją zabrali ,walczyła jak lwica. Czerwona ,rozżarta ,półgoła -kopała ,tłukła ,waliła ich aż jęczało.Ale i w niej jęczało też . Często dopiero kaftan bezpieczeństwa dawał jej radę. Odnosili ją po paru dniach w gorączce ,nieprzytomną ,posiniaczoną ,plującą krwią .Raz myślałyśmy ,że się jej już nie odratuje . Z ust toczyła pianę oczy miała w słup,ręce i nogi wykręcone jakimś stężałym skurczem- Ale pierwsze jej przytomne spojrzenie i pierwsze wybełkotane słowa-to były przekleństwa ,groźby i wyzwanie rzucone do nowej walki dyżurnym. Nie mogła żyć bez awantur . Musiało się zawsze coś wokół niej dziać. Musiała być ośrodkiem ogólnego zainteresowania . W średnich wiekach byłaby się na pewno włóczyła z bandą wędrownych skoczków i kuglarzy. Jak powietrza do oddychania potrzeba jej było poklasku i publiczności. Dzień cały była zazwyczaj spokojna . Odsypiała przeważnie nocne awantury.
I karcer.Pod wieczór......

Obok niej Mańka .Wydra jakich mało. Wielokrotnie karana złodziejka. Jest smagła ,jak cynamon,mocna o powidlanoczarnych włosach ,lśniących jej grubym ,warkoczem na karku. Ma bluzkę z pomarańczowego ,spełzłego atłasu, oczy czarne ,inteligentne ,skrzące się łajdackim sprytem i zajadłością .Chce wyjść z więzienia ,choć "na jedne pół godziny",żeby zabić bratową,która jej odbiła kochanka. Więcej jej czasu na to nie trzeba. Potem wróci i mogą ją wtedy skazać na śmierć. Mniejsza o dziecko ,które kocha do szaleństwa.Czasem ktoś z rodziny przyprowadza je pod więzienie .Przez szpary między deskami można jednym okiem widzieć stąd skrawek ulicy. Złodzieje na wolności znają to miejsce ,a to ,co tu siedzi ,to przeważnie stali bywalcy Brygidek. Zatem na ów róg naprzeciw okien przyprowadzają jej czasem dziecko. Wtedy Mańka szaleje!Wyskakuje na okno ,obija się o nie ,wali głową w kratę ,szuka okiem szerszej szpary,śmieje się skomli...Ma w takich chwilach coś z giętkiej ,rozżartej pantery w klatce. Wreszcie zaczyna krzyczeć ,wołać dziecko po imieniu .Inne odciągają ją siłą ,uciszają ,trwożnie oglądając się ,czy "głazok" zamknięty. Mańka pada wtedy twarzą na siennik i płacze ,aż pomarańczowy jedwab bluzki pęka w szwach ,na jej szlochających , w kabłąk wygiętych plecach.
Albo taka "Ślepa Zośka "? Kiedy miała dwanaście lat , brat w bójce wybił jej oko .Potem tłukł ją ,kto chciał. Strasznie lubiła być bita. Robiła wszystko ,aby ją brano do karceru i katowano. Dyżurnych potrafiła doprowadzić do białej gorączki. Umyślnie. Nim ją zabrali ,walczyła jak lwica. Czerwona ,rozżarta ,półgoła -kopała ,tłukła ,waliła ich aż jęczało.Ale i w niej jęczało też . Często dopiero kaftan bezpieczeństwa dawał jej radę. Odnosili ją po paru dniach w gorączce ,nieprzytomną ,posiniaczoną ,plującą krwią .Raz myślałyśmy ,że się jej już nie odratuje . Z ust toczyła pianę oczy miała w słup,ręce i nogi wykręcone jakimś stężałym skurczem- Ale pierwsze jej przytomne spojrzenie i pierwsze wybełkotane słowa-to były przekleństwa ,groźby i wyzwanie rzucone do nowej walki dyżurnym. Nie mogła żyć bez awantur . Musiało się zawsze coś wokół niej dziać. Musiała być ośrodkiem ogólnego zainteresowania . W średnich wiekach byłaby się na pewno włóczyła z bandą wędrownych skoczków i kuglarzy. Jak powietrza do oddychania potrzeba jej było poklasku i publiczności. Dzień cały była zazwyczaj spokojna . Odsypiała przeważnie nocne awantury.
I karcer.Pod wieczór......

- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
sorry dzisiaj tak się zająłem czyszczeniem że brakło czasu ,jutro będzie więcej
i tak się zaczytałem o monetach rzymskich że HO,HO!! 


- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...dopiero coś ją zaczynało nosić. Przebierała się jak czupiradło, smarowała sadzą z pieca ,wyłaziła na stół ,lub na okno-umyślnie na wprost "wizyterki"-i śpiewała . Z miską ,miednicą lub turbanem z ręcznika na głowie ,w staniczku tylko i figach ,bosa,krępa,o zwalistej budowie niekształtnego pachołka ,tańcząc ,wykrzykiwała jakieś "szlagiery" z drąga najohydniejsze piosenki , często własnej kompozycji ,okraszone w dodatku najbardziej wyuzdanymi gestami i mimiką. Rytm miał nad tym stworzeniem władzę ,jakąś tajemną ,której nie mogło oprzeć . Słuch miała doskonały ,poczucie komizmu znakomite , a improwizowała z łatwością najlepszego konferansjera . Nas nie zaczepiała nigdy . Cała jej furia i twórczość skupiły się na dyżurnych ,do których -jako do władzy ,chcącej kłaść tamę jej wybuchowej pomysłowości -czuła nienawiść żywiołową ,a objawiającą się w sposób ,na jaki takie stworzenia stać. Nienawiść do bolszewików -którzy zdawałoby się -powinni byli zjednać sobie przede wszystkim takie "pospolite",objawia się u Zośki w każdym słowie i na każdym kroku. Prawda i to ,że zbiega się to u niej z nienawiścią wszystkiego , co chce narzucić jej wybujałej indywidualności jakikolwiek przymus ,rygor,czy ograniczenie . A mimo tego,wyczuwa się w tym niedobitnym ,zajadłym dziecku lwowskiej ulicy instynktowne ,nieuświadomione może nawet ,obronne zjeżenie się wszystkiego , co w nim polskie ,w stosunku do tych nieproszonych dobroczyńców proletariatu,tych"parszywych czubaryków" , jak ich zawsze nazywa ,tych "hyclów","draniów", "łajdaków" .
-Kto ich tu prosił? Ja może? Żeby ich smród wydusił !
Żeby w kanale pozdychali! Kochać ich będę! Właśnie !Bać się ich będę ! A jak nie -to co ?
Owo " a jak nie to co?" jest stałą jej odpowiedzią na wszystko.
-Wywiozą cię Zośka .
-A jak nie to co?
-Pójdziesz do karcu.
-A jak nie to co?
Kiedy jej każą iść do karceru ,między jednym kułakiem w zęby a drugim, sapie dyżurnym ,bezczelnie i irytująco:"A jak nie to co?"-póki jej tchu nie braknie ,póki jej nie obezwładnią ....
Cudowna ,jedyna dewiza życiowa dla takiego łopucha spod mostu ,który się nie chce dać zadeptać i który każdej ,chcącej go unicestwić przemocy ,krzyczeć potrafi spod kopyt, to swoje zwycięskie ,chwaściane ,niedobite :" A jak nie to co?"...Istotnie ! Nic!
A potem taka Malwina ,Żydówka .Żona kasiarz światowej sławy ,jak twierdzi z dumą Siedzi bo w ich mieszkaniu został zastrzelony enkawudzista ,czy enkawudzista kogoś u nich zastrzelił. Nie pamiętam.....
To już zupełnie inna klasa. To elita .Sylwetka pierota z kanapy. Chodzi w jedwabnej pyjamie w granatowe pasy z rękami w kieszeniach ,zgrabna ,lotna.
Jest ślicznie zbudowana .Elf i apaszka w jednym ciele . Za to twarz ma płaską ,mopsowatą ,o rozkudlonej wokół niej chyrze źle uczesanej lalki .Słownik najplugawszy ,jaki słyszałam z kobiecych ust w więzieniu. Przeszła nawet Mańkę, a to nie byle co! Mówi ładną polszczyzną z krakowskim akcentem. Inteligentna jest i podkształcona. Jest - albo udaje ,że jest w ciąży. Takie mają w pierwszym rzędzie prawo do "dobawek",bo są jak się to mówi w więzieniu :podwójne. Rządzi się jak szara gęś. Wszyscy boją się jej plugawego ozora.Jest w stałych konszachtach z innymi celami. Ma często "grypsy"od męża ,który siedzi na innym bloku .Nikt nie wie ,jak to robi.Należy do wielkiej "ferajny" i wszyscy złodzieje są na jej usługi.Jest często wzywana do naczelnika. Dlatego mówi się o niej ,że jest "kapusiem"i wszystko donosi władzom. Wyzwiska ma tak pomysłowe ,takie niespodziane kombinacje w propozycjach i taką różnorodnością w określaniu ,dość nam już spowszedniałych czynności i lokali -że to wprost imponujące! Czasem obie z Dozią,...
....
-Kto ich tu prosił? Ja może? Żeby ich smród wydusił !
Żeby w kanale pozdychali! Kochać ich będę! Właśnie !Bać się ich będę ! A jak nie -to co ?
Owo " a jak nie to co?" jest stałą jej odpowiedzią na wszystko.
-Wywiozą cię Zośka .
-A jak nie to co?
-Pójdziesz do karcu.
-A jak nie to co?
Kiedy jej każą iść do karceru ,między jednym kułakiem w zęby a drugim, sapie dyżurnym ,bezczelnie i irytująco:"A jak nie to co?"-póki jej tchu nie braknie ,póki jej nie obezwładnią ....
Cudowna ,jedyna dewiza życiowa dla takiego łopucha spod mostu ,który się nie chce dać zadeptać i który każdej ,chcącej go unicestwić przemocy ,krzyczeć potrafi spod kopyt, to swoje zwycięskie ,chwaściane ,niedobite :" A jak nie to co?"...Istotnie ! Nic!
A potem taka Malwina ,Żydówka .Żona kasiarz światowej sławy ,jak twierdzi z dumą Siedzi bo w ich mieszkaniu został zastrzelony enkawudzista ,czy enkawudzista kogoś u nich zastrzelił. Nie pamiętam.....
To już zupełnie inna klasa. To elita .Sylwetka pierota z kanapy. Chodzi w jedwabnej pyjamie w granatowe pasy z rękami w kieszeniach ,zgrabna ,lotna.
Jest ślicznie zbudowana .Elf i apaszka w jednym ciele . Za to twarz ma płaską ,mopsowatą ,o rozkudlonej wokół niej chyrze źle uczesanej lalki .Słownik najplugawszy ,jaki słyszałam z kobiecych ust w więzieniu. Przeszła nawet Mańkę, a to nie byle co! Mówi ładną polszczyzną z krakowskim akcentem. Inteligentna jest i podkształcona. Jest - albo udaje ,że jest w ciąży. Takie mają w pierwszym rzędzie prawo do "dobawek",bo są jak się to mówi w więzieniu :podwójne. Rządzi się jak szara gęś. Wszyscy boją się jej plugawego ozora.Jest w stałych konszachtach z innymi celami. Ma często "grypsy"od męża ,który siedzi na innym bloku .Nikt nie wie ,jak to robi.Należy do wielkiej "ferajny" i wszyscy złodzieje są na jej usługi.Jest często wzywana do naczelnika. Dlatego mówi się o niej ,że jest "kapusiem"i wszystko donosi władzom. Wyzwiska ma tak pomysłowe ,takie niespodziane kombinacje w propozycjach i taką różnorodnością w określaniu ,dość nam już spowszedniałych czynności i lokali -że to wprost imponujące! Czasem obie z Dozią,...
....
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
.... łapiemy się na tym ,że szkoda nam ,że nie ma tego jak notować. Malwina się nigdy nie powtarza . Choćby chciała ,nigdy dwa razy tego samego nie wymyśli. Są to zatem unikaty. Inna rzecz ,że jestem przekonana ,że ołówek by się zakrztusił ,gdyby kto próbował napisać to, co ona wykrzykuje na całą celę ,od najwcześniejszego rana ,do najpóźniejszej nocy. Głos ma donośny ,przeraźliwy i doskonałą dykcję. Ją słuchać zawsze w każdej kłótni i bójce ,tak jak pawia słyszałoby się w najgłośniejszym nawet rozhoworze ptaków.
Nasza "ściana" cichsza ,spokojniejsza . Siedzimy w grupkach na łóżkach i gadamy . Z patyczaków wyciągniętych z miotły robi się druty ,pruje stare włóczki i przerabia .Któraś ma igłę. O tym mówi się zawsze szeptem ,żeby jaki "kapuś" nie usłyszał .To skarb ,taka igła ,ale skarb ,za którego posiadanie można się jak nic dostać do karceru . Nici wyciąga się ręczników ,namydla ,skręca i tym się szyje.
Kwitnie też przemysł robienia różańców z chleba .To bardzo żmudna robota. Najpierw trzeba chleb rozmiesić w palcach ,potem porobić miniaturowe kuleczki,potem igłą kuleczki te po przedziurawiać. Muszą dobrze przeschnąć ,nim się je zacznie zawlekać .Nitka jest gruba ,dzieli się i często przecina kulki. Ale potem ,gdy raz zaschną ,stają się twarde jak drzewo. Co dzień modlimy się wspólnie .Siadamy w grupkach po dziesięć na jednym łóżku i szeptem odmawiamy jakie która pamięta modlitwy. "Proboszczem" naszym-jak ją żartem nazywamy -jest Stasia ,blada ledwie po zapaleniu stawów snująca się po celi dziewczyna ,która wszystkie nieznane części Mszy św. umie na pamięć , dzięki czemu co tygodnia urządzamy sobie coś w rodzaju niedzielnego nabożeństwa. Trzeba się z tym bardzo kryć,bo można dostać jak nic "dobawkę" drugiego paragrafu za religijną propagandę. Wszystko co się odbywa wspólnie i nosi charakter jakiejkolwiek zbiorowej akcji,jest wzbronione i uważane za przestępstwo.
Poza tym kwitnie mania opowiadania sobie wszystkiego ,co kto pamięta .Powieści ,nowele ,filmy,ciekawe zdarzenia historyczne .Na tym polu Dozia jest fenomenem! Umie opowiadać powieści stronę po stronie z dosłownymi dialogami. Bajki -to znowu mój resort.
Uczymy się też.....
Nasza "ściana" cichsza ,spokojniejsza . Siedzimy w grupkach na łóżkach i gadamy . Z patyczaków wyciągniętych z miotły robi się druty ,pruje stare włóczki i przerabia .Któraś ma igłę. O tym mówi się zawsze szeptem ,żeby jaki "kapuś" nie usłyszał .To skarb ,taka igła ,ale skarb ,za którego posiadanie można się jak nic dostać do karceru . Nici wyciąga się ręczników ,namydla ,skręca i tym się szyje.
Kwitnie też przemysł robienia różańców z chleba .To bardzo żmudna robota. Najpierw trzeba chleb rozmiesić w palcach ,potem porobić miniaturowe kuleczki,potem igłą kuleczki te po przedziurawiać. Muszą dobrze przeschnąć ,nim się je zacznie zawlekać .Nitka jest gruba ,dzieli się i często przecina kulki. Ale potem ,gdy raz zaschną ,stają się twarde jak drzewo. Co dzień modlimy się wspólnie .Siadamy w grupkach po dziesięć na jednym łóżku i szeptem odmawiamy jakie która pamięta modlitwy. "Proboszczem" naszym-jak ją żartem nazywamy -jest Stasia ,blada ledwie po zapaleniu stawów snująca się po celi dziewczyna ,która wszystkie nieznane części Mszy św. umie na pamięć , dzięki czemu co tygodnia urządzamy sobie coś w rodzaju niedzielnego nabożeństwa. Trzeba się z tym bardzo kryć,bo można dostać jak nic "dobawkę" drugiego paragrafu za religijną propagandę. Wszystko co się odbywa wspólnie i nosi charakter jakiejkolwiek zbiorowej akcji,jest wzbronione i uważane za przestępstwo.
Poza tym kwitnie mania opowiadania sobie wszystkiego ,co kto pamięta .Powieści ,nowele ,filmy,ciekawe zdarzenia historyczne .Na tym polu Dozia jest fenomenem! Umie opowiadać powieści stronę po stronie z dosłownymi dialogami. Bajki -to znowu mój resort.
Uczymy się też.....
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2585
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...też wzajemnie różnych pieśni i piosenek cichutko ledwie nucąc melodię,bo na celi śpiewać nie wolno, a nasza "ściana" z zasady unika awantur z dyżurnymi. 'Pospolite" mają rację! Straszne z nas "frajerki" .Staramy się zawsze ,o ile możności ,stosować do obowiązujących tu przepisów.Bo one na przekór zakazowi śpiewają na całe gardło ,kiedy chcą i ile chcą... I tu znowu odkrycie . Cóż to za kopalnia ,co za nieprzebrane morze cudów z zakresu bezimiennej,brukowej twórczości. Teksty najczęściej nie do powtórzenia ,pełne złodziejskich ,gwarowych terminów ,komicznie naiwne,rzewnie sentymentalne ,a przecież rojące się od sugestywnych ,oryginalnych zwrotów i określeń. Capowa jest istną skarbnicą! Umie ich mnóstwo ,tych zwłaszcza, któe urodziło więzienie ,a wychowywała cela , i które , na równi z pluskwami,zdają się kryć w tych ścianach ,kątach, szparach -od pokoleń. Niektóre z nich ,to wprost arcydzieła,jeśli chodzi o prymitywne ,a do głębi przejmujące odtworzenie ponurych uczuć i nastrojów więźnia ,czy skazańca. I znów nie możemy odżałować z Dozią ,że nie posiadamy tu ołówka ani papieru. Cóż by to było za osobisty repertuar!
Na pamięć ,zaś ze słyszenia tylko ,trudno się nam ich uczyć,bo po pierwsze-jest ich mnóstwo, po wtóre -"pospolite"-o ile lubią się popisywać przed całą celą-płoszą się i milkną niespodzianie, gdy tylko zauważą ,że się któraś z nas przysłuchuje ,z inną jeszcze intencją ,nad samo "artystyczne" użycie. Pamiętam,że kiedy raz poprosiłam ślepą Zośkę o nauczenie mnie jednej z tych piosenek ,krzywa Józka mrugnęła na nią nieznacznie ,a mnie odpowiedziała z karcącą prawie stanowczością:
-Po co się pani tego uczyć? To takie ...nasze....z ulicy...tych niezrównanych ,jedynych w swoim rodzaju utworów! Ale "Balladę o pięknej hrabinie i apaszu" wykułyśmy przecie z Dozią na pamięć ,bo to już był taki klejnot,żeśmy go obie postanowiły ocalić dla potomności! Nie zapomnę nigdy namaszczenia i powagi ,z jakim Capowa ,niezrównana "diseuse'a" naszej celi ,oparłszy się malowniczo o ścianę ,zaczynała nosowym od przejęcia głosem,a klasycznie po łyczakowsku:
'A był un synem zhańbiony panny
a ojca nie znał un wcali
Chodził dość częstu nad brzeg Sykwanny (sic!)
i opowiadał swy żali..."
Miłosny dramat ,po wielu ,krew w żyłach mrożących ,a nieświadomie przekomicznych zwrotkach ,kończył się tak:
"Płyni Sykwanna ,wody swe toczy,
nikogo drogi ni pyta...
Niech już hrabini ,choćby uroczy
ni kocha żaden bandyta..."
Jeśli chodzi o piosenki naszej własnej "ściany" ,to najpiękniejszych uczy nas Ela, o której wiemy ,że siedzi pod fałszywym nazwiskiem ,że jest harcerką ,działaczką jedną z czołowych Peowiaków , w ogóle najgorszym typem zbrodniarza wedle sowieckich pojęć . Gdyby ją odszyfrowali,nie byłaby na pewno tu,tylko na Zamarstynowie ,gdzie trzymają grube ryby. Na szczęście nie wiedzą , kogo capnęli . Siedzi za "czystą granicę" ,bez przemytu i szpiegostwa nawet! Siedzi w podartym ,więziennym kabacie o metalowych guzikach-niektóre z nas otrzymały tu polskie jeszcze ,więzienne uniformy -zawsze tak samo spokojna i miła i nucąc nam coraz to nowe i coraz ładniejsze piosenki , robi sweter na patyczkach z miotły. Mieszka na jednym łóżku z drobną jak japońska laleczka ,chorą na płuca Sławką aplikantką znanego w mieście adwokata. Nie mamy jeszcze pojęcia ,że ten kruchy koliber za pracę w bojowej organizacji dostanie za parę tygodni wyrok śmierci ,zmieniony jej potem w drodze łaski na 25 lat ciężkich robót. Sławka często mówi o mamie ,ukochanej ,najlepszej mamie i prosi mnie żebym jej wymyśliła bajkę o "Błękitnookiej Tęsknocie"- Wątpie żeby i tym razem chodziło o mamę . Często ,po jakimś silniejszym ataku kaszlu ,zakwita jej na poduszce z worka niewątpliwa plama świeżej krwi...
Na pamięć ,zaś ze słyszenia tylko ,trudno się nam ich uczyć,bo po pierwsze-jest ich mnóstwo, po wtóre -"pospolite"-o ile lubią się popisywać przed całą celą-płoszą się i milkną niespodzianie, gdy tylko zauważą ,że się któraś z nas przysłuchuje ,z inną jeszcze intencją ,nad samo "artystyczne" użycie. Pamiętam,że kiedy raz poprosiłam ślepą Zośkę o nauczenie mnie jednej z tych piosenek ,krzywa Józka mrugnęła na nią nieznacznie ,a mnie odpowiedziała z karcącą prawie stanowczością:
-Po co się pani tego uczyć? To takie ...nasze....z ulicy...tych niezrównanych ,jedynych w swoim rodzaju utworów! Ale "Balladę o pięknej hrabinie i apaszu" wykułyśmy przecie z Dozią na pamięć ,bo to już był taki klejnot,żeśmy go obie postanowiły ocalić dla potomności! Nie zapomnę nigdy namaszczenia i powagi ,z jakim Capowa ,niezrównana "diseuse'a" naszej celi ,oparłszy się malowniczo o ścianę ,zaczynała nosowym od przejęcia głosem,a klasycznie po łyczakowsku:
'A był un synem zhańbiony panny
a ojca nie znał un wcali
Chodził dość częstu nad brzeg Sykwanny (sic!)
i opowiadał swy żali..."
Miłosny dramat ,po wielu ,krew w żyłach mrożących ,a nieświadomie przekomicznych zwrotkach ,kończył się tak:
"Płyni Sykwanna ,wody swe toczy,
nikogo drogi ni pyta...
Niech już hrabini ,choćby uroczy
ni kocha żaden bandyta..."
Jeśli chodzi o piosenki naszej własnej "ściany" ,to najpiękniejszych uczy nas Ela, o której wiemy ,że siedzi pod fałszywym nazwiskiem ,że jest harcerką ,działaczką jedną z czołowych Peowiaków , w ogóle najgorszym typem zbrodniarza wedle sowieckich pojęć . Gdyby ją odszyfrowali,nie byłaby na pewno tu,tylko na Zamarstynowie ,gdzie trzymają grube ryby. Na szczęście nie wiedzą , kogo capnęli . Siedzi za "czystą granicę" ,bez przemytu i szpiegostwa nawet! Siedzi w podartym ,więziennym kabacie o metalowych guzikach-niektóre z nas otrzymały tu polskie jeszcze ,więzienne uniformy -zawsze tak samo spokojna i miła i nucąc nam coraz to nowe i coraz ładniejsze piosenki , robi sweter na patyczkach z miotły. Mieszka na jednym łóżku z drobną jak japońska laleczka ,chorą na płuca Sławką aplikantką znanego w mieście adwokata. Nie mamy jeszcze pojęcia ,że ten kruchy koliber za pracę w bojowej organizacji dostanie za parę tygodni wyrok śmierci ,zmieniony jej potem w drodze łaski na 25 lat ciężkich robót. Sławka często mówi o mamie ,ukochanej ,najlepszej mamie i prosi mnie żebym jej wymyśliła bajkę o "Błękitnookiej Tęsknocie"- Wątpie żeby i tym razem chodziło o mamę . Często ,po jakimś silniejszym ataku kaszlu ,zakwita jej na poduszce z worka niewątpliwa plama świeżej krwi...