Tym,którzy tam zginęli i giną....
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...z małymi zmianami, jest następujący:
Pobudka,czyli po rosyjsku "podjom"-podrywa nas o godzinie drugiej rano. Puszczanie poszczególnych cel do umywalni ,musi się zacząć tak wcześnie ,bo do tej samej "uborny" chodzą się myc męskie i żeńskie cele na całym piętrze.
Umywalnia ,do której nas prowadzą wszystkie równocześnie ,nie ma na pewno więcej nad 4 metry na 2 i pół. Ciemna ,ma małe okratowane okno,blaszane koryto,a nad nim cztery krany. Jeden z kranów był przez cały czas zepsuty.Nora ta jest równocześnie klozetem. Pod krótszą ścianą widnieje w mroku trzy okrągłe dziury w betonie.
Dziury owe ,prócz wszystkiego innego ,są także więziennym telefonem .Dosłownie! Kiedy w nie głośno i z bliska krzyknąć,jest się słyszalnym w takiej samej betonowej dziurze na niższym piętrze. Można czasem zdobyć w ten sposób wiadomość o kimś swoim.
Jedną z dziur , w tym właśnie celu ,blokuje u nas co dzień Maria M. rosyjska Żydówka ,która w czasie rewolucji uciekła z mężem do Polski i tu osiadła. Teraz ją sowieci złapali i zamknęli.Nic nie wie o mężu i co dzień z tym samym niepokojem ,pyta o niego na oślep cuchnącej kloacznej ciemności. Kobieta to stara już ,utleniona "na słomę",a tak monstrualnej ,chorobliwej tuszy ,żeśmy ją sobie po cichu nazwały "Potworem". Pamiętam że kiedy ją zobaczyłam pierwszy raz przy takiej rozmowie z kloaką ,nagą zwisłą chlapowistym cielsku nad sam zapaskudzony beton,myślałam ,że zwariowała!Później ,wiedząc już o co chodzi ,starałam się tylko nie patrzeć w ten kąt ,bo doprawdy można było samemu zwariować z obrzydzenia.
Na jakiekolwiek względy wygody i higieny nie ma tu ani miejsca ,ani czasu .Nie ma go oczywiście i na wstyd . W ciasnej ohydnej tej ubikacji,w przeciągu pół godziny ,musi się umyć i załatwić 130 czy 180 ,ciasno zgniecionych kobiet.Nie ma żadnego gwoździa ,ani haka ,na którym można powiesić zdjęte do mycia ubranie .Jedna więc drugiej na zmianę piastuje je na rękach.Ścisk niewiarygodny!Jeśli się trafi lepszy jakiś dyżurny ,pozwala nam czekać kolejką w wąskim przedpokoju ,co zawsze trochę odciąża samąż ubikację.Ale są tacy ,którzy nas zamykają w umywalni i wypuszczają dopiero, gdy wszystkie są gotowe.Stale mokra.....
Pobudka,czyli po rosyjsku "podjom"-podrywa nas o godzinie drugiej rano. Puszczanie poszczególnych cel do umywalni ,musi się zacząć tak wcześnie ,bo do tej samej "uborny" chodzą się myc męskie i żeńskie cele na całym piętrze.
Umywalnia ,do której nas prowadzą wszystkie równocześnie ,nie ma na pewno więcej nad 4 metry na 2 i pół. Ciemna ,ma małe okratowane okno,blaszane koryto,a nad nim cztery krany. Jeden z kranów był przez cały czas zepsuty.Nora ta jest równocześnie klozetem. Pod krótszą ścianą widnieje w mroku trzy okrągłe dziury w betonie.
Dziury owe ,prócz wszystkiego innego ,są także więziennym telefonem .Dosłownie! Kiedy w nie głośno i z bliska krzyknąć,jest się słyszalnym w takiej samej betonowej dziurze na niższym piętrze. Można czasem zdobyć w ten sposób wiadomość o kimś swoim.
Jedną z dziur , w tym właśnie celu ,blokuje u nas co dzień Maria M. rosyjska Żydówka ,która w czasie rewolucji uciekła z mężem do Polski i tu osiadła. Teraz ją sowieci złapali i zamknęli.Nic nie wie o mężu i co dzień z tym samym niepokojem ,pyta o niego na oślep cuchnącej kloacznej ciemności. Kobieta to stara już ,utleniona "na słomę",a tak monstrualnej ,chorobliwej tuszy ,żeśmy ją sobie po cichu nazwały "Potworem". Pamiętam że kiedy ją zobaczyłam pierwszy raz przy takiej rozmowie z kloaką ,nagą zwisłą chlapowistym cielsku nad sam zapaskudzony beton,myślałam ,że zwariowała!Później ,wiedząc już o co chodzi ,starałam się tylko nie patrzeć w ten kąt ,bo doprawdy można było samemu zwariować z obrzydzenia.
Na jakiekolwiek względy wygody i higieny nie ma tu ani miejsca ,ani czasu .Nie ma go oczywiście i na wstyd . W ciasnej ohydnej tej ubikacji,w przeciągu pół godziny ,musi się umyć i załatwić 130 czy 180 ,ciasno zgniecionych kobiet.Nie ma żadnego gwoździa ,ani haka ,na którym można powiesić zdjęte do mycia ubranie .Jedna więc drugiej na zmianę piastuje je na rękach.Ścisk niewiarygodny!Jeśli się trafi lepszy jakiś dyżurny ,pozwala nam czekać kolejką w wąskim przedpokoju ,co zawsze trochę odciąża samąż ubikację.Ale są tacy ,którzy nas zamykają w umywalni i wypuszczają dopiero, gdy wszystkie są gotowe.Stale mokra.....
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...podłoga jest grubo wysypana chlorem. Po krótkiej już chwili zaczynamy się krztusić i oczy łzawią się nam niemożliwie . Powietrze tu tak straszne, że stale zbiera się na wymioty. Wszystko aż lepkie od brudu. Ściany -które są gazetką więzienia-zapisane we wszystkich kierunkach .Litery najczęściej wyskrobane szkłem ,ale widziałam też napisy kałem .Wobec tej ilości osób ,a tylko trzech dziur w betonie, niektóre załatwiają się po prostu na podłogę,pod nogami innych. Chlor w końcu tak zaczyna dusić ,że słabsze mdleją.Czasem dyżurny pozwala je wynieść na korytarz, częściej jednak trzeba je położyć na betonie ,pod ścianą i czekać aż reszta skończy.
Przy samym korycie ścisk nie do opisania! Niektóre przy myciu piorą,nie dbając ,że reszta czeka.Zawsze straszny o to wrzask,kłótnie i wyzwiska. Ale jakże się dziwić?Na celi rzadko kiedy jest woda a zarząd więzienia nie bierze bielizny do prania. Któż by ją zresztą dał? Zatem jakoś wyprać trzeba.
Każda skończywszy mycie ,stara się jeszcze raz dopchać do kranu, żeby wziąć ze sobą na celę garnuszek wody na zapas.Nigdy nie wiadomo czy woda wieczór i nazajutrz rano pojawi się na naszym piętrze. Kubek ten musi często wystarczyć do mycia i picia na całą dobę . I najdziwniejsze że wystarcza!
Po powrocie z umywalni ,starosta celi odbiera od dyżurnego cukier i chleb. Chleb zwala się w bochnach , na stół ,długi,drewniany stół pod ścianą ,na którym w nocy śpi kilka zawszonych złodziejek .Dlatego też blat stołu obraca się w czasie śniadania spodem do góry. Teraz następuje dzielenie chleba,jakimś kawałkiem ukrywanego na celi żelaza. Noża oczywiście posiadać nam nie wolno ,ale chleb na 130 "pajek" podzielić musimy same. Toteż te ,które na ochotnika pomagają staroście w tym krajaniu ,mają ręce całe w pęcherzach . Chleb bywa różny .Czasem jest gliniasty i surowy ,tak że zalepia zęby ,jak ciasto ,kiedy indziej znów wypieczony i zupełnie smaczny. Tyle, że go nam zawsze mało! Mówią ,mi że na wagę wypada po 800 gramów dla każdej. cukier znów dzieli się pudełkiem od zapałek .Jedna porcja to zawartość takiego pudełka.
Po rozdaniu chleba.....
Przy samym korycie ścisk nie do opisania! Niektóre przy myciu piorą,nie dbając ,że reszta czeka.Zawsze straszny o to wrzask,kłótnie i wyzwiska. Ale jakże się dziwić?Na celi rzadko kiedy jest woda a zarząd więzienia nie bierze bielizny do prania. Któż by ją zresztą dał? Zatem jakoś wyprać trzeba.
Każda skończywszy mycie ,stara się jeszcze raz dopchać do kranu, żeby wziąć ze sobą na celę garnuszek wody na zapas.Nigdy nie wiadomo czy woda wieczór i nazajutrz rano pojawi się na naszym piętrze. Kubek ten musi często wystarczyć do mycia i picia na całą dobę . I najdziwniejsze że wystarcza!
Po powrocie z umywalni ,starosta celi odbiera od dyżurnego cukier i chleb. Chleb zwala się w bochnach , na stół ,długi,drewniany stół pod ścianą ,na którym w nocy śpi kilka zawszonych złodziejek .Dlatego też blat stołu obraca się w czasie śniadania spodem do góry. Teraz następuje dzielenie chleba,jakimś kawałkiem ukrywanego na celi żelaza. Noża oczywiście posiadać nam nie wolno ,ale chleb na 130 "pajek" podzielić musimy same. Toteż te ,które na ochotnika pomagają staroście w tym krajaniu ,mają ręce całe w pęcherzach . Chleb bywa różny .Czasem jest gliniasty i surowy ,tak że zalepia zęby ,jak ciasto ,kiedy indziej znów wypieczony i zupełnie smaczny. Tyle, że go nam zawsze mało! Mówią ,mi że na wagę wypada po 800 gramów dla każdej. cukier znów dzieli się pudełkiem od zapałek .Jedna porcja to zawartość takiego pudełka.
Po rozdaniu chleba.....
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...i cukru cała cela ustawiała się w "ogonek" od drzwi ,kołem ,między wszystkie łóżka,aż do okien. Dyżurny otwiera drzwi i chochlą nalewa każdej podchodzącej do progu gorący "czaj" w podstawiony garnuszek czy miskę.Nie mam pojęcia ,co to było. Że nie herbata ,to pewne. Miało kolor słabej kawy, smaku nie miało żadnego ale było zawsze gorące. Aby osłodzić garnuszek ,trzeba było zbierać cukier z dwu dni . Inaczej nie czuło się go wcale.
Po śniadaniu "prowierka". Wszystkie musimy siąść na łóżkach , a korpuśny z dyżurnym liczą nas .Trwa toi zawsze bardzo długo ,bo ciągle się mylą i nigdy im się stan nie zgadza . Zaczynają więc od początku .Korpuśny liczy sobie,dyżurny sobie. Znowu źle! Umieją tak kilka razy. Złoszczą się .Czasem każą nam stawać na łóżkach ,żeby im było łatwiej. Z rzędów "pospolitych"ktoś im proponuje drwiąco ,żeby zdjęli buty i liczyli też na palcach nóg. No, wreszcie doliczyli się i poszli.
Po "prowierce" sprzątanie .Codziennie dwie inne dyżurne wyznacza się spomiędzy nas. Dyżury idą kolejką , po łóżkach.
Pierwszym obowiązkiem jest wyniesienie rano"parasz" wtedy cała cela idzie na "oprawkę"do umywalni. Kubły są z nocy tak pełne i tak ciężkie ,że nieść ich żadna z nas nie próbuje nawet. Ciągnie się je więc tylko po podłodze. Ale ponieważ podłoga jest nierówna a ucha bardzo krótkie ,jest niebezpieczeństwem wprost ,nie zachlapać sobie przy tym rąk . Z czasem nie robiło ,to już żadnego wrażenia ,zwłaszcza że "parasze "to trzeba było jeszcze wyszorować i wypłukać w środku.
Czymś co się szumnie nazywało miotłą ,a było kilkoma ,szmatą związanymi patykami ,zamiatało się najpierw celę , a raczej tylko meander przesmyków między łóżkami. Co się pod łóżkami działo ,to już nikogo nie obchodziło!Dość było roboty i z tym. Niedopałki papierosów ,głowy ryb ,łupy z cebuli i czosnku ,zaschnięte chlasty pęcaku,włosy .....Potem trzeba było te przysmaki szorować .To było już bardzo obrzydliwe .Oślizgłe ,o skisłym zapachu strzępy ścierek,płukało się daremnie w gęstej jak zupa wodzie ,pełnej pełnej po krótkim już czasie błota ,włosów ,ości i kaszy. W dodatku "pospolite"urządziły sobie pewnego rodzaju sport,z kopania wtedy w siedzenie czołgających się przy ich łóżkach "politycznych"i "graniczniczek". Bez różnych zjadliwych uwag na temat "jaśniepań" nie obyło się nigdy.
Najgorszą częścią....
Po śniadaniu "prowierka". Wszystkie musimy siąść na łóżkach , a korpuśny z dyżurnym liczą nas .Trwa toi zawsze bardzo długo ,bo ciągle się mylą i nigdy im się stan nie zgadza . Zaczynają więc od początku .Korpuśny liczy sobie,dyżurny sobie. Znowu źle! Umieją tak kilka razy. Złoszczą się .Czasem każą nam stawać na łóżkach ,żeby im było łatwiej. Z rzędów "pospolitych"ktoś im proponuje drwiąco ,żeby zdjęli buty i liczyli też na palcach nóg. No, wreszcie doliczyli się i poszli.
Po "prowierce" sprzątanie .Codziennie dwie inne dyżurne wyznacza się spomiędzy nas. Dyżury idą kolejką , po łóżkach.
Pierwszym obowiązkiem jest wyniesienie rano"parasz" wtedy cała cela idzie na "oprawkę"do umywalni. Kubły są z nocy tak pełne i tak ciężkie ,że nieść ich żadna z nas nie próbuje nawet. Ciągnie się je więc tylko po podłodze. Ale ponieważ podłoga jest nierówna a ucha bardzo krótkie ,jest niebezpieczeństwem wprost ,nie zachlapać sobie przy tym rąk . Z czasem nie robiło ,to już żadnego wrażenia ,zwłaszcza że "parasze "to trzeba było jeszcze wyszorować i wypłukać w środku.
Czymś co się szumnie nazywało miotłą ,a było kilkoma ,szmatą związanymi patykami ,zamiatało się najpierw celę , a raczej tylko meander przesmyków między łóżkami. Co się pod łóżkami działo ,to już nikogo nie obchodziło!Dość było roboty i z tym. Niedopałki papierosów ,głowy ryb ,łupy z cebuli i czosnku ,zaschnięte chlasty pęcaku,włosy .....Potem trzeba było te przysmaki szorować .To było już bardzo obrzydliwe .Oślizgłe ,o skisłym zapachu strzępy ścierek,płukało się daremnie w gęstej jak zupa wodzie ,pełnej pełnej po krótkim już czasie błota ,włosów ,ości i kaszy. W dodatku "pospolite"urządziły sobie pewnego rodzaju sport,z kopania wtedy w siedzenie czołgających się przy ich łóżkach "politycznych"i "graniczniczek". Bez różnych zjadliwych uwag na temat "jaśniepań" nie obyło się nigdy.
Najgorszą częścią....
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....


Pozdrawiam serdecznie i oczywiście czekam na C.D.


- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
jasne jutro jak czas pozwoli,bo z tym czasem jest coraz gorzej 

- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...podłogi do mycia są deski wokół "paraszek" .Trzeba dobrze nad sobą panować ,żeby nie zemdliło człowieka. Kubły były stanowczo za małe na tę ilość osób a zwyczaje różnych naszych towarzyszek -szerokie. W ogóle kwestia tych "parasz" to była nasza zmora! Dzięki nieszczelności pokryw, w straszliwy sposób zatruwały powietrze a następnie ,ustrzeżenie się przed tym ,aby zawartość ich nie opryskała nieszczęsnego ,muszącego z nich korzystać człowieka-prawie niemożliwe. Więźniarek zaś ,które zupełnie jawnie przyznawały się do wenerycznych chorób ,było wśród "pospolitych" zawsze kilka.
Około godziny jedenastej puszczają nas zazwyczaj na "progułkę",czyli na spacer. Przez 15-20 minut ,zależnie od humoru dyżurnego,krążymy parami po dużym już tym razem podwórzu ,między trzypiętrowymi murami. Chłód tu zawsze ,wilgoć i cień.Na podwórze wychodzą z wszystkich stron okratowane ,lub siatką zabite okna cel.
W chwili pojawienia się nas na podwórzu , w niektórych oknach na piętrze robi się biało od płochliwych męskich twarzy,niknących w chwili ,gdy dyżurny odwraca się w ich stronę. Aby przeszkodzić jakiemukolwiek porozumieniu ,każą nam w czasie spaceru mieć ręce założone na plecach i nie wolno nam podnosić głów.
Ale za plecami dyżurnego nikt tego nie przestrzega. Wszystkie chyłkiem obserwują okna. Wiemy że Janka ma tam brata , a "mama" Rybakowa męża. Rózi przywidział się jej mąż. Nie jest pewna. Przy następnym okrążeniu może lepiej zobaczy.
Ja,choć na szczęście nikogo nie wypatruję,podnoszę też czasem głowę ,bo do burych ,odrapanych murów ,lepi się tam w górze słońce. Przy szarzyźnie i monotonii ścian ,rodzone siostry mojej -lśnią wzdłuż krat ,jak olbrzymie nieruchome chrabąszcze ,zbytkowne,ozdobne,bogate -nie wiadomo po co takie właśnie. Może to dzięki temu kontrastowi,tak je dobrze zapamiętałam.
Dyżurny spostrzegłszy najmniejszy znak ,spojrzenie czy ruch skierowany ku tym oknom ,piekli się ,wrzeszczy ,a czasem przerywa za karę spacer i zapędza nas z powrotem do celi. Za podniesienie przez jedną z nas kawałka szkła na podwórzu cała "kamera" nie chodziła przez tydzień "na progułkę".
Przed końcem spaceru wolno nam trzepać koce i wybić w nich wszy ,które tu lepiej widać niż w mrocznej celi. Dlatego też koce zabieramy zawsze z sobą. Jeśli chodzi o zażycie ruchu, spacer taki nie daje nam absolutnie nic.
Tempo tego sennego krążenia jest zbyt powolne. Tyle ,że się łyknie trochę świeżego powietrza.
Nigdy chyba smród w celi nie wydaje się nam tak okropny ,jak po powrocie z dworu. Wtedy dopiero ,uświadamia sobie człowiek w całej pełni ,czym dzień i noc oddycha.
Obiad.....
Około godziny jedenastej puszczają nas zazwyczaj na "progułkę",czyli na spacer. Przez 15-20 minut ,zależnie od humoru dyżurnego,krążymy parami po dużym już tym razem podwórzu ,między trzypiętrowymi murami. Chłód tu zawsze ,wilgoć i cień.Na podwórze wychodzą z wszystkich stron okratowane ,lub siatką zabite okna cel.
W chwili pojawienia się nas na podwórzu , w niektórych oknach na piętrze robi się biało od płochliwych męskich twarzy,niknących w chwili ,gdy dyżurny odwraca się w ich stronę. Aby przeszkodzić jakiemukolwiek porozumieniu ,każą nam w czasie spaceru mieć ręce założone na plecach i nie wolno nam podnosić głów.
Ale za plecami dyżurnego nikt tego nie przestrzega. Wszystkie chyłkiem obserwują okna. Wiemy że Janka ma tam brata , a "mama" Rybakowa męża. Rózi przywidział się jej mąż. Nie jest pewna. Przy następnym okrążeniu może lepiej zobaczy.
Ja,choć na szczęście nikogo nie wypatruję,podnoszę też czasem głowę ,bo do burych ,odrapanych murów ,lepi się tam w górze słońce. Przy szarzyźnie i monotonii ścian ,rodzone siostry mojej -lśnią wzdłuż krat ,jak olbrzymie nieruchome chrabąszcze ,zbytkowne,ozdobne,bogate -nie wiadomo po co takie właśnie. Może to dzięki temu kontrastowi,tak je dobrze zapamiętałam.
Dyżurny spostrzegłszy najmniejszy znak ,spojrzenie czy ruch skierowany ku tym oknom ,piekli się ,wrzeszczy ,a czasem przerywa za karę spacer i zapędza nas z powrotem do celi. Za podniesienie przez jedną z nas kawałka szkła na podwórzu cała "kamera" nie chodziła przez tydzień "na progułkę".
Przed końcem spaceru wolno nam trzepać koce i wybić w nich wszy ,które tu lepiej widać niż w mrocznej celi. Dlatego też koce zabieramy zawsze z sobą. Jeśli chodzi o zażycie ruchu, spacer taki nie daje nam absolutnie nic.
Tempo tego sennego krążenia jest zbyt powolne. Tyle ,że się łyknie trochę świeżego powietrza.
Nigdy chyba smród w celi nie wydaje się nam tak okropny ,jak po powrocie z dworu. Wtedy dopiero ,uświadamia sobie człowiek w całej pełni ,czym dzień i noc oddycha.
Obiad.....
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
..ma przebieg podobny do śniadania . Kolejką ,pod drzwiami pobieramy trochę czegoś gorącego. Czasem jest to zupa ,zasypana,stęchłą często,kaszą-pęcakiem przeważnie-czasem źle zgotowaną ,robaczywym grochem ,czasem znów liśćmi kapusty .To jest ze wszystkiego najlepsze.Bywa tez rybna zupa,ale wtedy chodzimy głodne i chce nam się pić.Co drugi,trzeci dzień dostajemy też sucha ,wędzoną rybę.Jedną na dwie osoby ,albo dwie na trzy. gorzej ,gdy dają "tiulki" mokre,cuchnące jakąś zakazaną marynatą,srebrzyste śmiecie ,przy których więcej smrodu ,ości i plucia niż jedzenia.
Tiulki te są prawdziwym postrachem celi .Niektóre z "pospolitych" nie mogą zjeść od razu swojej porcji,trzymają to paskudztwo w misce pod łóżkiem ,a wtedy,do normalnego smrodu ,celi,dołącza się jeszcze tamten:psującej się rybnej marynaty.
Między obiadem a kolacją puszczają nas jeszcze raz do "uborny". Zwykle już to wieczorne mycie nie jest takie straszne ,bo idzie nas o wiele mniej niż rano. O ile jest woda na naszym piętrze ,wolno jej nam nabrać do konewek.
A potem jeszcze kolacja . Dosłownie taka sama jak obiad . Czasem tylko ,poza normalną chochlą,jeśli zostanie coś na dnie kotła,dyżurny z łaski dodaje "dobawkę". Wtedy istne piekło umie się rozpętać pod drzwiami .Najczęściej kończy się wzajemnym tłuczeniem się "pospolitych" miskami po głowie i zatrzaśnięciem przez dyżurnego drzwi. Owych misek i garnuszków ,które należą do inwentarza celi,nie wystarcza nigdy dla wszystkich .Kto nie ma swojej "posudy" musi czekać,aż się czyjaś miska zwolni i pójdzie obiegiem dookoła.
Od godziny dziewiątej wieczór obowiązuje zasadniczo cisza na celi. Normalnie jednak "kamera"milknie dopiero między godziną 11-12 w nocy. Cisza zatem na całą dobę mamy trzy godziny. Władze są bezsilne .Trzeba by po sto kobiet dziennie sadzać do karceru .Nie ma innego wyjścia . Dyżurni udają że nie słyszą ,świadomie nie zaglądają w "głazok" i czekają cierpliwie ,aż wrzask sam ustanie . Światła nie gasi się nigdy. Do rana zapstrzona żarówka bez klosza kisi się nad tym pobojowiskiem kobiet rozmamłanych ,półgołych ,śpiących stosami gdzie popadnie :na stole na podłodze,pod drzwiami,pod piecem ,pod "paraszką".
Pluskwy żrą...... Z nastaniem zmroku....
Tiulki te są prawdziwym postrachem celi .Niektóre z "pospolitych" nie mogą zjeść od razu swojej porcji,trzymają to paskudztwo w misce pod łóżkiem ,a wtedy,do normalnego smrodu ,celi,dołącza się jeszcze tamten:psującej się rybnej marynaty.
Między obiadem a kolacją puszczają nas jeszcze raz do "uborny". Zwykle już to wieczorne mycie nie jest takie straszne ,bo idzie nas o wiele mniej niż rano. O ile jest woda na naszym piętrze ,wolno jej nam nabrać do konewek.
A potem jeszcze kolacja . Dosłownie taka sama jak obiad . Czasem tylko ,poza normalną chochlą,jeśli zostanie coś na dnie kotła,dyżurny z łaski dodaje "dobawkę". Wtedy istne piekło umie się rozpętać pod drzwiami .Najczęściej kończy się wzajemnym tłuczeniem się "pospolitych" miskami po głowie i zatrzaśnięciem przez dyżurnego drzwi. Owych misek i garnuszków ,które należą do inwentarza celi,nie wystarcza nigdy dla wszystkich .Kto nie ma swojej "posudy" musi czekać,aż się czyjaś miska zwolni i pójdzie obiegiem dookoła.
Od godziny dziewiątej wieczór obowiązuje zasadniczo cisza na celi. Normalnie jednak "kamera"milknie dopiero między godziną 11-12 w nocy. Cisza zatem na całą dobę mamy trzy godziny. Władze są bezsilne .Trzeba by po sto kobiet dziennie sadzać do karceru .Nie ma innego wyjścia . Dyżurni udają że nie słyszą ,świadomie nie zaglądają w "głazok" i czekają cierpliwie ,aż wrzask sam ustanie . Światła nie gasi się nigdy. Do rana zapstrzona żarówka bez klosza kisi się nad tym pobojowiskiem kobiet rozmamłanych ,półgołych ,śpiących stosami gdzie popadnie :na stole na podłodze,pod drzwiami,pod piecem ,pod "paraszką".
Pluskwy żrą...... Z nastaniem zmroku....
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...a potem mimo światła ,ściany ,wszystkie drewniane półki nad łóżkami,łóżka i nasze koce -roją się dosłownie od rączych zaspieszonych ,bezczelnych pluskiew. Bijemy je butami na ścianie ,wypalamy zapałkami w łóżkach,zgarniamy garściami z półek .Daremny trud. Pluskwy były tu przed nami i będą po nas .Szkoda butów i zapałek!
Wszy mamy dawno.Już po pierwszej nocy na "Specu" tłukłam je ze wstrętem jeszcze i bez przerwy. Na 21 robię to już obojętnie i z rutyną.Biją je zresztą wszystkie ,które nie wyzbyły się jeszcze burżuazyjnych przesądów.Zajęcie jak każde inne."Pospolite" tylko poddają się biernie tej pladze i kpią ukradkiem z tamtych które podjęły tę bezsilną daremną, śmieszną walkę...
Na całe szczęście cela- samorzutnie jakoś -podzieliła się na różne grupy. Pod pierwszą i drugą ścianą na lewo od drzwi ,rezydują "polityczne" i co czyściejsze "graniczniczki". Środek -najlepszy ,bo najdalszy zapluskwionym ścianom i najjaśniejszy ,bo tuż pod żarówką-to coś w rodzaju dobrowolnie stworzonego getta. Rozłożyły się tu same prawie Żydówki ,przeważnie bogata "granica"i "spekulacja".
"Spekulacja" to, na równi z "granicą" ,nowy typ stworzonego przez Sowiety przestępstwa. Każdy handlarz ,sklepikarz czy kupiec stał się z chwilą ich wkroczenia czymś o wiele gorszym w ich pojęciu od złodzieja. Wyłapują ich też wszędzie po miastach i miasteczkach i zamykają. Takimi to "zbrodniarkami" właśnie zapychany jest ciasno środkowy czworobok łóżek.
Tu rozłożyła się także chuda Szwarc. Ma dalej czkawkę ,ale za to wypuściła z worka piernat,rozdęła go nad sobą wysoko i drzemie w nim dalej godzinami,mizerna ,żółta ,ale świadoma szacunku ,jaki zdobywa dla niej pasiasty obłok jednego na celi piernata.
Wzdłuż trzeciej ściany ,tej z oknami mieszczą się wiejskie i miejskie Ukrainki. Jest kilka inteligentek ,kilka zakonnic,kilka nauczycielek .Te siedzą jako "polityczne" .Reszta przeważnie ze wsi ,za "granicę".
Pod czwartą wreszcie ścianą i wzdłuż przejścia do "paraszek" rozłożyły się "pospolite".
Oczywiście był to podział tylko z grubsza przestrzegany ,a zrobił się sam z siebie ,dzięki temu ,że każda ściana z każdego przychodzącego na celę transportu ,wyłapywała swoje i brała je między siebie.
Jeżeli chodzi o......
Wszy mamy dawno.Już po pierwszej nocy na "Specu" tłukłam je ze wstrętem jeszcze i bez przerwy. Na 21 robię to już obojętnie i z rutyną.Biją je zresztą wszystkie ,które nie wyzbyły się jeszcze burżuazyjnych przesądów.Zajęcie jak każde inne."Pospolite" tylko poddają się biernie tej pladze i kpią ukradkiem z tamtych które podjęły tę bezsilną daremną, śmieszną walkę...
Na całe szczęście cela- samorzutnie jakoś -podzieliła się na różne grupy. Pod pierwszą i drugą ścianą na lewo od drzwi ,rezydują "polityczne" i co czyściejsze "graniczniczki". Środek -najlepszy ,bo najdalszy zapluskwionym ścianom i najjaśniejszy ,bo tuż pod żarówką-to coś w rodzaju dobrowolnie stworzonego getta. Rozłożyły się tu same prawie Żydówki ,przeważnie bogata "granica"i "spekulacja".
"Spekulacja" to, na równi z "granicą" ,nowy typ stworzonego przez Sowiety przestępstwa. Każdy handlarz ,sklepikarz czy kupiec stał się z chwilą ich wkroczenia czymś o wiele gorszym w ich pojęciu od złodzieja. Wyłapują ich też wszędzie po miastach i miasteczkach i zamykają. Takimi to "zbrodniarkami" właśnie zapychany jest ciasno środkowy czworobok łóżek.
Tu rozłożyła się także chuda Szwarc. Ma dalej czkawkę ,ale za to wypuściła z worka piernat,rozdęła go nad sobą wysoko i drzemie w nim dalej godzinami,mizerna ,żółta ,ale świadoma szacunku ,jaki zdobywa dla niej pasiasty obłok jednego na celi piernata.
Wzdłuż trzeciej ściany ,tej z oknami mieszczą się wiejskie i miejskie Ukrainki. Jest kilka inteligentek ,kilka zakonnic,kilka nauczycielek .Te siedzą jako "polityczne" .Reszta przeważnie ze wsi ,za "granicę".
Pod czwartą wreszcie ścianą i wzdłuż przejścia do "paraszek" rozłożyły się "pospolite".
Oczywiście był to podział tylko z grubsza przestrzegany ,a zrobił się sam z siebie ,dzięki temu ,że każda ściana z każdego przychodzącego na celę transportu ,wyłapywała swoje i brała je między siebie.
Jeżeli chodzi o......
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2585
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
.. o wzajemne odnoszenie się "ścian" ,to trzeba stwierdzić ,że na ogół ,przy usilnej dyplomacji ,panowały zupełnie poprawne stosunki .Z każdą "ścianą" można było "wyjść" ,byle lawirować i nie dopuszczać do zadrażnień. Cudownym środkiem na łagodzenie wszystkich tarć okazał się np.-humor. "Pospolite" mają zresztą bardzo wrażliwe jego uczucie. Nic ich tak nie podnieca ,nie jątrzy i nie prowokuje ,jak nieprzystępność i obrażanie się ,a nic tak nie rozbraja i unieszkodliwia ,jak uśmiech i żart. Toteż prócz dowcipów i owego żartobliwego kopania w czasie mycia podłogi,nie napastowały nas prawie nigdy,chyba sprowokowane wyniosłością ,czy nietaktem jakiejś nie wyczuwającej sytuacji "paniusi" ,bo i to się ,niestety zdarzało.
Gorzej było natomiast z wewnętrznymi tarciami w poszczególnych grupach. Owa "ściana" pospolitych to jedno piekło nieustającego wrzasku ,wyzwisk ,bijatyki,kradzieży-przeplatane śmiechem ,tańcem, płaczem i napadami histerii."Męty społeczne" ,z którymi się człowiek w tej formie i z tak bliska pierwszy raz w życiu stykał,ukazały się ogłupiałym oczom ,w całej ,niczym nie złagodzonej prawdzie!
Rozwydrzenie ,pomieszane z bezprzykładnie dobrym sercem. Wyuzdanie z dziecinną naiwnością .Cynizm z pewnego rodzaju romantyzmem .Moralność widziana ,jak w krzywym lustrze. Snobizm i kasty. Kasiarka uważa się za coś o całe nieba lepszego ,od "kieszonkowej". Mała Jadźka z Hyclowskiej Góry patrzy jak w tęczę na "kapeluszową" spod latarni. Obserwuje je wszystkie z rozbawionym,nienasyconym ,niezdrowym wprost zaciekawieniem,bo, jak żywo ,nigdy jeszcze takiego nagromadzenia szumowin nie widziałam z bliska ,nie stykałam się z nimi tak bezpośrednio i nie miałam pojęcia ,co to za ciekawy ,swój własny,bardzo ekskluzywny i bardzo wysoko nosa drący świat.... Typy a typy!
....
Gorzej było natomiast z wewnętrznymi tarciami w poszczególnych grupach. Owa "ściana" pospolitych to jedno piekło nieustającego wrzasku ,wyzwisk ,bijatyki,kradzieży-przeplatane śmiechem ,tańcem, płaczem i napadami histerii."Męty społeczne" ,z którymi się człowiek w tej formie i z tak bliska pierwszy raz w życiu stykał,ukazały się ogłupiałym oczom ,w całej ,niczym nie złagodzonej prawdzie!
Rozwydrzenie ,pomieszane z bezprzykładnie dobrym sercem. Wyuzdanie z dziecinną naiwnością .Cynizm z pewnego rodzaju romantyzmem .Moralność widziana ,jak w krzywym lustrze. Snobizm i kasty. Kasiarka uważa się za coś o całe nieba lepszego ,od "kieszonkowej". Mała Jadźka z Hyclowskiej Góry patrzy jak w tęczę na "kapeluszową" spod latarni. Obserwuje je wszystkie z rozbawionym,nienasyconym ,niezdrowym wprost zaciekawieniem,bo, jak żywo ,nigdy jeszcze takiego nagromadzenia szumowin nie widziałam z bliska ,nie stykałam się z nimi tak bezpośrednio i nie miałam pojęcia ,co to za ciekawy ,swój własny,bardzo ekskluzywny i bardzo wysoko nosa drący świat.... Typy a typy!
....
- Hauptma-nova
- MLODSZY CHORAZY
- Posty: 249
- Rejestracja: 8 sty 2013, o 23:10
- Województwo: Wybierz