Na tropie depozytu
: 16 lut 2020, o 10:45
Poranny spamik, autor cyt. Jędruś Ciupaga:
Przepastne archiwa kryją tajemnice które strzegą do dziś.Upowskie skarby.Zainteresowanych odsyłam do książki ,,Złoto UPA,,Historia ta zaczyna się w roku 1948.Miałem wtedy 10 lat.Wspomina pan Czesio.Mieszkaliśmy wtedy na obrzeżu wsi Radoszyce,Wojsko prowadziło przez wieś ujętych banderowców.Brudni nie ogoleni szli do niedawna panowie życia i śmierci na tych ziemiach.W jednym z nich rozpoznaliśmy syna sąsiada.Potem w gazecie ojciec przeczytał wzmiankę o procesie i wyrokach jakie zapadły.Był rok 1968 lub 1969 listopadowy zimny wieczór.Ktoś zapukał do drzwi.Poznałem od razu.Pomimo upływu lat.Poznajesz mnie zapytał?Skinąłem potakująco głową.Potrzebuję szpadel a twoja zona niech naszykuje prowiantu na kilka dni.Ciarki przeszły mi po plecach.Z obórki przyniosłem szpadel i podałem mojemu ,,sąsiadowi,,W domu opowiedziałem zonie o całej sytuacji.Do rana nikt nie zmrużył oka.Bladym świtem obok obórki leżał szpadel a pod nim 3 złote 5 rublówki.Nie ukrywam ze kusiło mnie.Postanowiłem jednak odnieść to na komisariat i opowiedzieć całą historię.Domyślałem się ze złoto pochodzi z banderowskiej skrytki i ocieka krwią niewinnych ofiar.Spisali protokół pokiwali głowami podziękowali i wróciłem.Minęło kilka ładnych lat.Do jednego z luksusowych Domów wczasowych podjechał samochód.Rejestracje wskazywały na dawny RFN.Przywiozłem wtedy drzewo na opał.Poznałem od razu mojego ,,sąsiada,,Pojechałem na komisariat i powiedziałem w czym rzecz.Kolega który był milicjantem natychmiast wysłał patrol.Niestety paszport i dokumenty miał w porządku.Imię i nazwisko nijak nie zgadzało się tym które znałem.A przyjechał tu z sentymentu dla przodków którzy walczyli w I wojnie.Sytuacja ta nie dawała mi spokoju.Od znajomej recepcjonistki poznałem rozkład dnia gościa.Codziennie po śniadaniu ruszał w góry a wracał wieczorem.Z kwaterunku prowadziła jedna droga do rozwidlenia szlaków.W lesie obok postanowiłem poczekać.I przyszedł tylko ze minąwszy mnie po ok 200 metrach skręcił w las.Jędruś jakby się pod ziemię zapadł czekałem kilka godzin .Nic jeszcze dwa razy podejmowałem próby za każdym razem to samo.Wielokrotnie byłem w miejscu gdzie traciłem go z oczu.Grzebałem szpadlem,próbowałem przesuwać kamienie i korzenie .Bez skutku.Po ok 7 dniowym pobycie człowiek ten wyjechał przez nikogo nie niepokojony,Ku uciesze personelu zostawił w koszu na śmieci nowe ubrania.Po co przyjechał .Czego szukał co znalazł tę tajemnicę znają tylko Karpackie lasy.
Przepastne archiwa kryją tajemnice które strzegą do dziś.Upowskie skarby.Zainteresowanych odsyłam do książki ,,Złoto UPA,,Historia ta zaczyna się w roku 1948.Miałem wtedy 10 lat.Wspomina pan Czesio.Mieszkaliśmy wtedy na obrzeżu wsi Radoszyce,Wojsko prowadziło przez wieś ujętych banderowców.Brudni nie ogoleni szli do niedawna panowie życia i śmierci na tych ziemiach.W jednym z nich rozpoznaliśmy syna sąsiada.Potem w gazecie ojciec przeczytał wzmiankę o procesie i wyrokach jakie zapadły.Był rok 1968 lub 1969 listopadowy zimny wieczór.Ktoś zapukał do drzwi.Poznałem od razu.Pomimo upływu lat.Poznajesz mnie zapytał?Skinąłem potakująco głową.Potrzebuję szpadel a twoja zona niech naszykuje prowiantu na kilka dni.Ciarki przeszły mi po plecach.Z obórki przyniosłem szpadel i podałem mojemu ,,sąsiadowi,,W domu opowiedziałem zonie o całej sytuacji.Do rana nikt nie zmrużył oka.Bladym świtem obok obórki leżał szpadel a pod nim 3 złote 5 rublówki.Nie ukrywam ze kusiło mnie.Postanowiłem jednak odnieść to na komisariat i opowiedzieć całą historię.Domyślałem się ze złoto pochodzi z banderowskiej skrytki i ocieka krwią niewinnych ofiar.Spisali protokół pokiwali głowami podziękowali i wróciłem.Minęło kilka ładnych lat.Do jednego z luksusowych Domów wczasowych podjechał samochód.Rejestracje wskazywały na dawny RFN.Przywiozłem wtedy drzewo na opał.Poznałem od razu mojego ,,sąsiada,,Pojechałem na komisariat i powiedziałem w czym rzecz.Kolega który był milicjantem natychmiast wysłał patrol.Niestety paszport i dokumenty miał w porządku.Imię i nazwisko nijak nie zgadzało się tym które znałem.A przyjechał tu z sentymentu dla przodków którzy walczyli w I wojnie.Sytuacja ta nie dawała mi spokoju.Od znajomej recepcjonistki poznałem rozkład dnia gościa.Codziennie po śniadaniu ruszał w góry a wracał wieczorem.Z kwaterunku prowadziła jedna droga do rozwidlenia szlaków.W lesie obok postanowiłem poczekać.I przyszedł tylko ze minąwszy mnie po ok 200 metrach skręcił w las.Jędruś jakby się pod ziemię zapadł czekałem kilka godzin .Nic jeszcze dwa razy podejmowałem próby za każdym razem to samo.Wielokrotnie byłem w miejscu gdzie traciłem go z oczu.Grzebałem szpadlem,próbowałem przesuwać kamienie i korzenie .Bez skutku.Po ok 7 dniowym pobycie człowiek ten wyjechał przez nikogo nie niepokojony,Ku uciesze personelu zostawił w koszu na śmieci nowe ubrania.Po co przyjechał .Czego szukał co znalazł tę tajemnicę znają tylko Karpackie lasy.