Bang...bang
: 3 cze 2018, o 18:27
Polacy są rozsiani od dawna po całym świecie. Anglicy też. Lecz o ile my zasiedlamy świat z konieczności to Brytole przede wszystkim w wyniku ekspansji i kolonizacji.
Gdy w czasie pierwszej wojny brytyjskim lotnikom zdarzało się niespodziewanie opuścić samolot nad terytorium Bliskiego Wschodu, to po znalezieniu się na ziemi mogli się liczyć z dwiema formami "przywitania": tubylcy albo ich kastrowali, albo ucinali głowę. Najczęściej obie te formy następowały po sobie, niekoniecznie w tej kolejności.
Ci, którym udało się wrócić relacjonowali wydarzenia, jakie miały tam miejsce. Z czasem wśród żołnierzy (i nie tylko) ukuto slangowe określenie na ten sposób podwyższania brzmienia głosu-goolie chits, które skrócono do prostego chitty, bang bang. Co równocześnie stało się określeniem na potrzebę wyjścia na przepustkę. W jednym celu. Hm...do burdelu. A żołnierze układali wiele różnych piosenek, w których zwrot "chitty bang, bang" bardzo często się powtarzał.
I oto w latach dwudziestych XX wieku na torze wyścigowym Brooklands pojawił się hrabia Louis Zborowski wraz ze swoim dziwacznym samochodem. Na bazie ważącej 5 ton taksówki m-ki Mercedes z 1914 roku zbudował samochód wyścigowy. Wyposażony w silnik, który wcześniej napędzał zeppeliny i wielkie samoloty, byle jak poskładana karoseria i niestaranne spawy sprawiały wrażenia gruchota. I takie wrażenie miał wywołać! Dla polepszenia tego wrażenia samochód nosił miano "Chitty, Chitty, Bang, Bang" co jednoznacznie kojarzyło się z nieprzyzwoitymi, pierwszo wojennymi piosenkami żołnierskimi.
Wkrótce okazało się, że zlekceważony przez konkurentów Louis Zborowski, wygrał wyścig bez wysiłku.
Później zbudował następne samochody wyścigowe-Chitty II (przeróbka z Chitty, Chitty, Bang, Bang) oraz Chitty III i Citty IV.
Jednak czwórka już nie wystartował, ponieważ zaproponowano mu ściganie się w zespole Mercedesa. Jednak na mercedesie wystaryowal tylko raz-na torze Monza. Na 45 okrążeniu wypadł z trasy i uderzył w drzewo.
Zginął, mając 29 lat. C.
cdn
Gdy w czasie pierwszej wojny brytyjskim lotnikom zdarzało się niespodziewanie opuścić samolot nad terytorium Bliskiego Wschodu, to po znalezieniu się na ziemi mogli się liczyć z dwiema formami "przywitania": tubylcy albo ich kastrowali, albo ucinali głowę. Najczęściej obie te formy następowały po sobie, niekoniecznie w tej kolejności.
Ci, którym udało się wrócić relacjonowali wydarzenia, jakie miały tam miejsce. Z czasem wśród żołnierzy (i nie tylko) ukuto slangowe określenie na ten sposób podwyższania brzmienia głosu-goolie chits, które skrócono do prostego chitty, bang bang. Co równocześnie stało się określeniem na potrzebę wyjścia na przepustkę. W jednym celu. Hm...do burdelu. A żołnierze układali wiele różnych piosenek, w których zwrot "chitty bang, bang" bardzo często się powtarzał.
I oto w latach dwudziestych XX wieku na torze wyścigowym Brooklands pojawił się hrabia Louis Zborowski wraz ze swoim dziwacznym samochodem. Na bazie ważącej 5 ton taksówki m-ki Mercedes z 1914 roku zbudował samochód wyścigowy. Wyposażony w silnik, który wcześniej napędzał zeppeliny i wielkie samoloty, byle jak poskładana karoseria i niestaranne spawy sprawiały wrażenia gruchota. I takie wrażenie miał wywołać! Dla polepszenia tego wrażenia samochód nosił miano "Chitty, Chitty, Bang, Bang" co jednoznacznie kojarzyło się z nieprzyzwoitymi, pierwszo wojennymi piosenkami żołnierskimi.
Wkrótce okazało się, że zlekceważony przez konkurentów Louis Zborowski, wygrał wyścig bez wysiłku.
Później zbudował następne samochody wyścigowe-Chitty II (przeróbka z Chitty, Chitty, Bang, Bang) oraz Chitty III i Citty IV.
Jednak czwórka już nie wystartował, ponieważ zaproponowano mu ściganie się w zespole Mercedesa. Jednak na mercedesie wystaryowal tylko raz-na torze Monza. Na 45 okrążeniu wypadł z trasy i uderzył w drzewo.
Zginął, mając 29 lat. C.
cdn