http://www.nowytydzien.pl/index.php?opt ... &Itemid=27
Konserwator zabytków ostrzega przed samowolnym poszukiwaniem staroci i skarbów przy użyciu wykrywaczy metali. - Można mieć za to ogromne nieprzyjemności, grzywnę, a nawet areszt - mówi Stanisława Rudnik, kierownik chełmskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków po informacji, że nieznane osoby szukają „skarbów” w Czułczycach. Właściciel pola, który pozwoli na poszukiwania, też będzie miał nieprzyjemności.
Konserwator zabytków dostała niedawno informację, że w Czułczycach koło Sawina po polach chodzą ludzie z wykrywaczami metali. - Zawiadomiliśmy policję, bo nikt nie zgłaszał nam poszukiwań w tamtym rejonie - mówi S. Rudnik. - To poważne wykroczenie, za które grożą surowe konsekwencje.
Ostrzeżenie o poszukiwaniach znalazło się na tablicach ogłoszeniowych w sołectwie i stronie internetowej gminy Sawin.
- Ku naszemu utrapieniu to nagminna praktyka - mówi S. Rudnik. - Wykrywacze metali są łatwo dostępne i coraz tańsze, a ludzi po prostu kusi, żeby czegoś poszukać.
Często osoby, które prowadzą samowolne poszukiwania, są bardzo dobrze zorientowane w historii i terenie. - To prawdziwi pasjonaci z ogromną wiedzą - przyznaje S. Rudnik. - Szukają militariów, monet i wszelki metalowych rzeczy.
W okolicach Czułczyc była cerkiew unicka, są pozostałości grodziska nad Uherką. W lasach między Sawinem a Czułczycami dochodziło do potyczek w okresie powstania styczniowego. Zapewne śladów po tych wydarzeniach poszukują amatorzy „wykopek”.
S. Rudnik przypomina, że takie poszukiwania bez pozwolenia są wykroczeniem, za które grozić może grzywna, ograniczenie wolności a nawet areszt.
- Samo chodzenie z wykrywaczem metali nie jest zabronione, ale wykopywanie znalezisk już tak, bo wszystko co jest w ziemi, jest własnością Skarbu Państwa - mówi. - Poważne nieprzyjemności może mieć też właściciel pola, który pozwoli na poszukiwania.
Ale są też i tacy poszukiwacze, którzy współpracują z konserwatorem zabytków. - Znają procedury, a gdy coś znajdą, oznaczają miejsce i występują do nas o pozwolenie. Wtedy w wykopywaniu znaleziska uczestniczy archeolog, który dokumentuje wykop i ewentualne zabytki, oznacza na mapach itd. – mówi konserwator. - Każdy jest wtedy zadowolony. Poszukiwacz, bo znalazł i ma z tego satysfakcję, i my, ponieważ procedury zostały dochowane i znalezisko trafi w odpowiednie miejsce.
To jest ten artykuł z jakim mi baba wyskoczyła
Swoją drogą skoro szukanie "skarbów" jest wykroczeniem to zawsze funkcjonariuszy można prosić i POUCZENIE

Zresztą na Chełmie nie słyszałem żeby organy ścigania zdejmowały z pól PRYWATNYCH POSESJI kopaczy... może jest ktoś z tych okolic i mnie bardziej uświadomi.
