Strona 1 z 36
Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 13 sty 2013, o 20:27
autor: boss64
....Pogoda ku końcowi lata 1939 była złota i spokojna ,jakby na urągowisko wszelkiej okropności wojny , która szła, która była tuż ,której złowrogi powiew czuło się w powietrzu od dawna.
Ostatnie dni sierpnia spędzam u siebie na wsi , borykając się z rozłażącym się pod rękami gospodarstwem.Rządca powołany .Z fornali zostało już tylko kilku ,wojsko zarekwirowało konie i wozy. W dodatku nie mam w tym wszystkim żadnej wprawy.
Dopiero od śmierci mego męża prowadzę majątek sama. Przed tym tyle było innych rzeczy ,które mnie pociągały. Pisanie , teatr.....
Noc z 29 na 30 sierpnia mija mi w spichlerzu ,gdzie w szalonym pośpiechu waży się i ładuje na auta sprzedany właśnie rzepak. Noc jest gorąca ,cicha. Spichlerz pachnie nagrzanymi deskami i kminkiem , który wymłócony , czeka po ciemku swojej kolei, na gorącym pięterku nad nami. Świerszcze cykają jak oszalałe.
A potem dzień - dzień utopiony w nieruchomej pogodzie , bez chmurki , bez szelestu.Błąkam się po domu o otwartych na oścież oknach i drzwiach ,nie mogąc o nic zahaczyć rąk. Po co ? To i tak koniec.Nadchodząca wojna będzie straszniejsza od tych ,które już mam za sobą.
Prędzej czy później piekielny podmuch każdej z nich umiał roznieść w puch ciszę i bezpieczeństwo takiego wiejskiego dworu. Za mojej pamięci dwa razy przewalała się tędy historia.I tak cud, że ocalały dotąd te kochane , białe ściany ,zanurzone po siwy, łamany czub gontowego dachu, w zieleń otaczającego je parku. Za każdym tylko razem , gdy wody opadły ,zastawaliśmy dom wydrążony i pusty, jak zjedzony przez robaka orzech. Kto wie ,jak będzie tym razem . Może zostanę tu, kiedyś tylko zwały gruzów i zielony las pokrzyw i łopuchów?
Wojna ma być straszna i długa.Po co się łudzić.
Nie mam siły żegnać się przytomnie z tymi kątami.Ot-wychwytuję jeszcze ten czy ów drobiazg tkam go w rozdziawiony na środku mego pokoju kuferek. Dziś wieczór wyjeżdżam do Lwowa.
Może jeszcze zdążę wrócić , a może już nie. Część rzeczy , dywanów ,makat, obrazów wywiozłam już wcześniej do miasta . To co zostaje ,to co musi zostać -przepadnie. Bezradnie wracam wciąż przed bibliotekę. Znajome szeregi kolorowych grzbietów , które umiałabym z zamkniętymi oczyma rozpoznać dotykiem, jak ślepiec klawisze.
Ratować książki?Jak?
........
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 14 sty 2013, o 21:48
autor: boss64
......
A po tym jeszcze ogród.
Zastygł w słońcu,jak mucha w bursztynie i nie ma pojęcia co go czeka.........
....
Nazajutrz,w piątek pierwszego września , pierwsze niemieckie bomby spadły na Lwów.
-To nasze ćwiczenia -zatelefonował mi ktoś zaraz po wybuchu-Bomby?Wykluczone! Nie było przecie wypowiedzenia wojny!
A potem już nalot za nalotem.
Wyraźny , kobiecy głos , z małego głośnika ustawionego w hallu oznajmia raz po raz znad schodów:
"Uwaga -uwaga!Nadchodzi ....nadchodzi"
Potem syrena i srebrne ,śmiercionośne ptaki na tle błękitnego nieba. Grzechot dział z Cytadeli i wybuchy.Wojna już w całej pełni.
Broni się Westerplatte .Broni się Hel.
Cała zachodnia granica w ogniu.Komunikaty podają nazwy miejscowości ,położonych coraz głębiej w kraju.
Front gnie się w rozpaczliwej obronie , jak czyjś żelaznym uściskiem powoli łamany kręgosłup.
Czarne zwały dymów wstają znad miasta.To pali się dworzec na Podzamczu i zakłady spirytusu na Żółkiewskim przedmieściu.
Z okien na piętrze widać cały Lwów , jak w głębokim talerzu.Nie ma krzty wiatru.Dymy stoją w powietrzu,jak zaczarowane.
O Lwów uderzyła fala uchodźców.Tu na wschodzie bezpiecznie.Z Sowietami mamy przecie pakt nieagresji.
Gościńce pono zawalone wozami,autami,ambulansami.Sieką je z góry bezkarne , niemieckie samoloty.Zniżają się nad same oszalałe strachem,unieruchomione przez ścisk,pełznące drogami rzesze -i prażą!Po drogach zatory ludzkich i końskich trupów.Dużo zepsutych ,porzuconych aut.Ludzie starają się jechać nocami ,a dnie przeczekiwać w lasach ,rowach,kartofliskach.
Wszystkie pociągi ewakuacyjne są po drodze bombardowane.Willa nasza jest pełna .Piętro zajęli uchodźcy z Poznańskiego i zakopiańscy górale ,oficyny Żydzi i śląscy powstańcy.Razem około 60 osób.
Przyjeżdża też moja siostra .Pod bombami już wywiozła ze wsi czworo dzieci , a szwagier mój część archiwum i zbiorów.
Dwie fury tylko.Reszta została.
Naloty nie ustają .Niepodobna dzieci zapędzić do schronu w suterenach.
.....
Z frontu coraz groźniejsze wiadomości.
....
Niemcy są już pod Jarosławiem .
W drugiej połowie września , w najczarniejszej chwili kiedy nasze oddziały biją się na rogatkach Lwowa -nagle jak grom z tego niemiłosiernie czystego nieba ,spada na nas niewiarygodna wprost wieść!
......cdn...
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 15 sty 2013, o 19:26
autor: boss64
Sowiety przekroczyły wschodnią granicę!!!
W bezbronny ,ku pierwszemu wrogowi twarzą obrócony kraj-kraj łamiący się w nierównej ,śmiertelnej walce ,leją się oto wszystkimi drogami,walą polami na przełaj ,jak brudna ,znienacka narastająca powódź.
Złamali pakt!Pogwałcili umowę!Podcięli broniącej się Polsce nogi z nagła i podstępnie ,swój zakrzywiony sierp wbijając w jej plecy, a młotem zadając zbójecki cios w głowę -od tyłu!
I idą-idą-idą.
O Lwów uderza nowa fala uchodźców.Ze wschodu tym razem.Półżywe ze zmęczenia ,półprzytomne ze zgrozy rzesze.Przeważnie inteligencja .Ci wiedzą ,co ich czeka.Uciekają autami ,wozami,rowerami,piechotą.
Wąski pas nie zajętych terenów kurczy się z dnia na dzień,z godziny na godzinę.Wyślizgują się nim ku rumuńskiej i węgierskiej granicy,którzy nie mogą -którzy nie powinni -zostać.Mój szwagier też.
Z ostatnim przypływem uchodźców dobija do Lwowa kuzynka mojego męża ,a przyjaciel i druh serdeczny, z mężem i dziećmi.Uciekli dwoma furami.Najstarszy syn w wojsku.
-Miejsce? Oczywiście! Dla was by nie było! Ile was razem?
-Osiem sztuk, w tym sześcioro dzieci .Ale to nic.Będzie więcej Aniołów Stróżów pod dachem.Nic się nie martw!
.....
Radio już nie podaje komunikatów .Nie wiemy nic ,prócz tego ,że bomby lecą ,granaty gwiżdżą ,karabiny maszynowe szczekają po rogatkach.Wodociągi miejskie rozbite.Są już tylko uliczne studnie.Elektrownia jeszcze czynna.Z cytadeli nad naszymi głowami zieją dzień i noc armaty takiego kalibru ,że ziemia jęczy i szyby dzwonią.Szklany dach nad hallem ,zsiekany odłamkami.Szkło zgrzyta na schodach ,jak rozsypana sól.
....
Aż pewnego dnia -cisza.Cisza straszniejsza od dotychczasowego huku.Rozumiemy ją dobrze.To wojsko opuściło Cytadelę.
Na jej bezbronne składy żywności rusza ława najuboższej ludności.Ciągną po bruku połcie słoniny ,wory z tytoniem,cukrem,mąką.Niech biorą!Niech wezmą wszystko,do ostatniego ziarenka. A to czego nie zdołają wziąć -niech zniszczą! Niech spalą! Niech w składach nie zostawią nic!
A potem fale potopu zamykają się nad nami.
Trzy dni i trzy noce miasto brzęczy i trzęsie się od sowieckich tanków ,które zalewają -puste jak wymiótł -ulice.Na rogatce witała ich tylko delegacja Żydów komunistów z kwiatami.
Samo miasto chłonęło je w martwym,zastygłym milczeniu.Zrazu nic .Głusza.Naloty ustały.
Po ulicach krążą sowieckie patrole.Po dwóch.Szynel koloru błota,żądło bagnetu,a na czapce ,jak rozpryśnięta,kropla zastygłej krwi-mała,czerwona gwiazda.
Czekamy .Zrazu nic.Głusza.
Wreszcie pierwsza wieść.
.....cdn
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 16 sty 2013, o 20:02
autor: boss64
Dyrektor Miejskich Zakładów Elektrycznych został zastrzelony prze NKWD ,które już nadciągnęło za wojskiem. Przyszedł rano ,o zwykłej porze do biura,ale już nie wyszedł.Wynieśli go.
Nie wierzymy .Za co?
Na murach pojawiają się rozporządzenie:oddać broń.Białą i palną.A potem drugie:oficerowie służby czynnej ,cała policja i żandarmeria ma się stawić o oznaczonej godzinie na Bernardyńskim placu.Dla rejestracji.Stawili się .W mundurach, z odznakami.Oficerowie,pułkownicy,generałowie.Otoczyło ich ukryte w bocznych ulicach wojsko,rozbroiło,załadowało na auta.
Tych wywiezionych w głąb Rosji najpierwszych.....
....Katyński lasek,pod Smoleńskiem był pewnie zielony jeszcze o tej porze roku.
.....Daleki katyński lasek ,przyszły świadek masowego mordu....
Nowe rozporządzenie podrywa naszych zachodnich uchodźców na piętrze.Władze sowieckie w porozumieniu z Niemcami pozwalają im wracać do domów.Na dwa dni ma być otwarta ta nowa niemiecko-sowiecka granica.Piętro się wyludnia ,ale za to oficyna puchnie od nowej fali pchających się "do raju" Żydów.
Dwa razy otwierano tej jesieni most pod Przemyślem.Kto chciał ,mógł wtedy przejść bez trudności.Później trzeba się było przekradać "na zielono".
......
Pewnego dnia zjawia się u nas nowy ,rejonowy milicjant.Miejski płaszcz,beret z gwiazdą i karabin.Twarda ,sucha sympatyczna nawet twarz.Niewątpliwie czeski akcent utopiony nieporadnie w rosyjskim.Rekwiruje dla siebie jeden z pokoi na piętrze.
-Tu nie ma pieców ,tylko kaloryfery-próbuję go jeszcze zrazić-węgla brak.Dom będzie w zimie nie do opalenia.
-Niczewo.Mnie zimno niestraszne-i zwycięski ,zjadliwie bolesny jakby,uśmiech fanatyka.-W Hiszpanii było zimniej.W górach w śniegu po pas.Niczewo.
To był pierwszy przymusowy lokator.
Czech .Półinteligent .Ideowiec.Ochotnik hiszpańskich walk.Komunista zaprzysięgły na śmierć i życie.Pracował w fabrykach Skody.Zarabiał paręset koron miesięcznie.Miał wszystko i wszystko rzucił.Dla sprawy.Walczył głodował,marzł.Jest gotów dalej walczyć ,marznąć,głodować.Umysł ,jak rozłopotany na wietrze transparent z komunistycznym sloganem.Głowa trzeszczy od doktryn ,serce buzuje hasłami "Szczęście mas","Szczęście ludu","Szczęście proletariatu"-pod wszystkim zaś nie dotłoczone komunizmem ,zdrowe przywiązanie do ojczystego kraju. Nad wszystkim dech zapierająca nienawiść do Hitlera.Poza tym-dobre proste ,uczciwe chłopczysko ,przynoszące dla Hanusi zdobyte w ogonku cukierki....
Oto pokrótce Habicha.
Zaczynają się......
cdn...
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 17 sty 2013, o 21:15
autor: boss64
..aresztowania.Czasem w obławie na ulicy,częściej jednak nocami ,po domach.Carskim,wypróbowanym sposobem.
To trochę tak jak z bombą.Niepodobna przewidzieć,na kogo spadnie.Reguły żadnej .Wyłapują doktorów ,profesorów,kolejarzy,studentów,nauczycieli ,harcerzy,urzędników,księży ,kupców.Właściciele większych firm już siedzą.Towar zarekwirowany.Sklepy zamkniete.
A potem "plebiscyt"!
Wynik z góry przesądzony: w komisji zasiadają tylko ich ludzie. Kontroli z naszej strony żadnej. Do tych "mężów zaufania" zaufania właśnie nie ma nikt. Wiadomo. Podadzą potem cyfry,jakie sami zechcą.
......
Po całej tej perfidnej komedii władze ogłosiły oficjalnie ,że zgodnie z jednogłośną wolą ludu,okupowane tereny,nie! przepraszam-"oswobodzone" tereny-zostają z tym a tym dniem przyłączone do Związku Socjalistycznych Republik Rad,jako "Zachodnia Ukraina"!
....
Habicha ma noc w noc służbę na ulicy.Wraca rano siny i skostniały.Mundury dla milicji jeszcze nie nadeszły.Musi mu wystarczyć letni płaszcz i idea.
....
W pierwszych dniach stycznia siostra moja dostaje listowne wezwanie do Banku.Nieopatrznie ,zaraz po wybuchu wojny ,złożyła w sejfie całe srebro,biżuterię i rodzinne papiery.Wraca po kilku godzinach ze zwitkiem tychże właśnie papierów i kilkoma miniaturami w kieszeni.Reszta została urzędowo zarekwirowana na rzecz sowieckiego skarbu.
Aresztowania trwają w dalszym ciągu.Każdy dzień przynosi nowe nazwiska .Lista rośnie .Nikt nie wie ,co się dzieje z tymi ludźmi.
Po pewnym czasie ustala się jedno:Zamarstynów,dawne polskie wojskowe więzienie-jest najgorsze.Zza tych murów ,nic nie przesiąka na zewnątrz. Do więzienia "św. Brygidy",czyli do Brygidek można się jeszcze jakoś dobić.To znaczy można raz na miesiąc oddać dla więźnia paczkę z bielizną i dostać jego własnoręczne pokwitowanie. Z Zamarstynowa , czy na Zamarstynów -nic.
Władze wiedzą-i my wiemy -że całe to pozornie uległe miasto pokryła z nagła sieć tajnych ,polskich organizacji.Coś niby naczynia krwionośne zatajone pod skórą.
Wiedzą -i my wiemy-że nie wszystkich oficerów wyłapano.Są powielacze na których drukuje się wysłuchane w tajemnicy i wbrew zakazowi alianckie komunikaty.Są kolporterzy ,którzy te świstki roznoszą .Są ludzie podrabiający dokumenty,dowody osobiste,kartki meldunkowe.Są.....
cdn....
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 18 sty 2013, o 20:01
autor: boss64
...wydeptane dróżki ,z postojami z noclegami,którymi przekradają się ku węgierskiej granicy,wszyscy którzy chcą do naszego wojska.Do Francji! Są kurierzy i kurierki chodzący przez granicę ,tam i z powrotem. Raz zjawia się na parę godzin pod dachem strzępek jedwabiu,mały jak dłoń.Wkradł się do kraju wszyty pod podszewkę czyjegoś płaszcza .Druk na nim czarny, wyraźny,choć drobny,jak mak.
Rozkaz gen.Sikorskiego do wojska.Dnia tego a tego .Anders.I podpis-Czasem po czyimś wyjściu znajduję na biurku świstek bibułki z najnowszym alianckim komunikatem.
....
W mieście panika .Nikt nie jest pewny dnia ni godziny.Dziś oni ,jutro my.O różnych porach dnia i nocy ,widuje się na ulicach ludzi z tobołkami pościeli,ludzi z walizkami,ludzi pchających dziecinne wózki,pełne kuchennego naczynia ,ludzi ciągnących na saneczkach swoich chorych.Zrozpaczeni ,zaśpieszeni ,bezdomni,o oszronionych biało wąsach i brwiach ,cali w obłokach zziajanych oddechów.
...
Mój dom splądrowany .Meble wywieźli zaraz po wkroczeniu ,książki oblali naftą i spalili na gazonie.Aleja grabowa wycięta .Teraz rąbią park.
....
Tej samej nocy następuje wywóz ludności cywilnej z miast.Wieś już załatwiona .Teraz kolej na miasta i miasteczka,jednej nocy na wszystkich zajętych terenach ,od razu.
Reguły znowu żadnej.Nie podobna dojść czemu ci a nie tamci i czemu nie wszyscy?Przypadek?Los?
Loteria?Paszport nie uratował nikogo.
Co działo się tej nocy we Lwowie tego niepodobna opisać.To trzeba było przeżyć ,by dać wiarę.
....Jakaś dziewczynka ,nieprzytomna ze strachu,wyskakuje z drugiego piętra na bruk. Łamie obie nogi.Enkawudziści wnoszą ją na rękach do czekającego przed bramą kamionu.Inni taszczą materac ze sparaliżowaną staruszką.
Miasto dudni od szalejących po ulicach aut.Łomotanie w bramy.Wyważanie drzwi.Krzyki.Płacz.
Jednym pozwalają brać ze sobą wszystko,co kto uniesie.Innym ,tym zwłaszcza ,których już brano nad ranem,wolno ledwie coś zarzucić na siebie.Chodzi o to ,by skończyć przed ranem.Zbrodniarze zawsze unikają dnia.
Nieprzeliczone tysiące.....
cdn....
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 19 sty 2013, o 20:19
autor: boss64
....inteligencji tym razem-deportowano w ten sposób w głąb Rosji.
Nad nami dopełnia się chyba cud!Nie wzięto od nas nikogo,choć całą noc wywozili i naszą ulicę.
Nazajutrz miasto wygląda jak wymarłe.Jakby je zaraza wydusiła.Ostatnie kamiony z wyłapanymi ludźmi przekradają się bocznymi ulicami.
Rodziny płacząc dobijają się do mieszkań wywiezionych krewnych .Niektóre mieszkania opieczętowane przez NKWD .Inni nie mają odwagi pójść sprawdzić na drugą ulicę ,czy kto z ich bliskich ocalał ,w tej nowej Nocy św.Bartłomieja .
.....
A po tym jeszcze jedna klęska.
Upadek Francji ! Ów nagły ,katastrofalny niespodziany upadek Francji!
Ciemno nam w oczach ,mimo pogody i lata.
W lipcu mnie aresztują.
1>
Nie chcę nazywać tego przeczuciem ,bo z reguły nie miewam żadnych ,to pewne jednak ,że na dobrych parę dni przed aresztowaniem,obsiadł mnie jakiś obcy mi niepokój i nie mogłam sobie miejsca znaleźć.
Nie bardzo wiedząc dlaczego,postanowiłam nagle pewnego dnia spalić wszystkie papiery,którym pragnęłam oszczędzić ewentualnego dostania się w niepowołane wrogie ręce.Żelazny piecyk w moim pokoju rozhuczał się mimo lata,jak za najlepszych ,zimowych dni.Bardzo to dziwne uczucie niszczyć tak za życia swoje"pośmiertne papiery",patrzeć jak ogień oskrzydla i topi,te- od lat gromadzone,strzeżone i kochane -listy,pamiątki,fotografie;wychwytać jeszcze ostatni raz wzrokiem na zwijających się ,płomienistych kartkach,jakieś lepiej pamiętane zwroty,strzępki zdań ,wreszcie samo niknące na zawsze ,pismo.
....
Samo aresztowanie nie zaskoczyło mnie znienacka.Dano mi znać w tajemnicy ,na dobrych kilka godzin naprzód ,że NKWD zainteresowało się moją osobą.
Jedyną zatem rzeczą ,którą mogłam próbować jeszcze zrobić,było ukryć się gdzieś poza domem.Nie mówiąc nikomu o niczym ,wyleciałem do miasta szukać wśród znajomych kogoś kto by mógł i chciał przyjąć mnie na mieszkanie ,a potem zameldować pod zmienionym nazwiskiem i za fałszywymi papierami.
W godzinę później miałam już dwie najpoczciwsze propozycje .Ludzie bez zająknięcia pomagali sobie nie dbając o możliwe konsekwencje.Jedna z tych poczciwych ,uczynnych dusz widziała mnie wtedy pierwszy raz w życiu.
-Niech pani nawet nie wraca do domu ,tylko zaraz idzie ze mną. to bezpieczniej-radzi mi nawet.
Jakże jednak mogę to zrobić? W domu o niczym nie wiedzą .Będą się niepokoić,czekać.Nie! Wrócę tylko na chwilę ,powiem co trzeba ,wezmę parę koniecznych drobiazgów i zaraz będę z powrotem.
Już to od tego co komu pisane,nikt się jeszcze widocznie nie wykręcił!Dosłownie ,bowiem w chwili ,kiedy wchodziłam w ogrodową furtkę,spotkałam się w niej nos w nos z dwoma bolszewikami w cywilu.
No a potem już bardzo prędko poszło.Krótka indagacja i rewizja w moim pokoju.Nie wiem jak sobie dziękować żem spaliła moje papiery! Wszystko odbywa się grzecznie .dość pobieżnie i bardzo głupio.Ani jednej na przykład ,z pięciu szuflad mego biurka ,nie tknęli nawet.Zabierają natomiast rachunki za wodę i światło(!). Biorą mój paszport i każą mi się zbierać.Pozwalają mi wziąć ze sobą ,co bym chciała.Prócz teczki z rzeczami do mycia ,nie biorę jednak nic.
Opada mnie prześmieszne uczucie najdoskonalszej obojętności wobec rzeczy ,takiej,jaką dla wszystkiego co materialne,odczuwać muszą,wyobrażam sobie -umierający.Nic i wszystko-ma nagle tę samą wywietrzałą ,nieistotną wartość.Ktoś z domowych wtyka mi w teczkę trochę chleba i cukru.Nie wiem dlaczego nie biorę pieniędzy.Sprzedałam ostatnio znów dywan i pieniądze miałam. Pomyślałam natomiast o nożyczkach.Gdyby mi przyszło siedzieć ,wolę mieć krótkie włosy.Ktoś próbuje jeszcze dowiedzieć się od nich ,dokąd mnie biorą.Uśmiech.Wzruszenie ramion i coś w ten sens,że to może być tylko przesłuchanie ,że może dziś jeszcze wrócę ,żeby się nie przejmować itd.Ja jednak wiem swoje i wcale się nie łudzę.
Spisują protokół .Po przeczytaniu każą go podpisywać mnie i świadkom.Jest tam między innymi stwierdzenie ,że nic w czasie rewizji nie zostało ukradzione.Przez nich istotnie nie zostało.Potwierdzam to własnoręcznym podpisem.Ale mnie udaje się za to ściągnąć przy tej okazji i ukryć w fotelu,odłożony do zabrania paszport.Nie mam pojęcia po co to robię.Chyba na złość.Pokwitowali w protokole jego konfiskatę,więc nie będą mogli haczyć o to nikogo.Pozwalają mi się pożegnać .W ogóle nie są tacy brutalni,jak ci którzy brali Kasię.Ponieważ mam na sobie tylko letni płaszcz,ktoś już w hallu wtyka mi w ręce ,siłą prawie koc.Wychodzę pierwsza.Oni za mną .Jest już ciemnawo i deszcz widocznie kropił,bo chodnik do bramy mokry.
O parę numerów niżej ,czarna limuzyna.Mówiący po polsku szofer ,w haftowanej mycce na łbie ,z różnymi przytykami na temat "jaśniepani",która jedzie do kurortu-stały zresztą i uprzykrzony już potem ich dowcip- z drwiącym przekąsem otwiera drzwiczki.Jeden siada przy mnie drugi obok szofera.Z kierunku jazdy......
cdn....
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 20 sty 2013, o 19:55
autor: boss64
...staram się odgadnąć ,dokąd mnie wiozą.Zamarstynów?Łąckeigo?Brygitki?Niespodzianie stajemy przed gmachem Miejskich Zakładów Elektrycznych na ul.Pełczyńskiej .Puszczają mnie do hallu ,o obstawionych "striełkami" schodach i drzwiach.Tu czeka już ,tak jak ja, dwóch młodych ludzi i jedna kobieta.Siadam i zaczynam czekać.Nie wiem jeszcze ,że będzie to trwało do następnego dnia w południe.
Po dwóch godzinach podają mi szklankę herbaty i chleb.zdaje mi się że zrobił to na własny rachunek ten,który mnie aresztował,bo najpierw zapytał mnie ,czy mam pieniądze a mimo żem ich nie miała ,przysłali mi to jedzenie z bufetu.Pod dużym zegarem dwa martwe słupy z bagnetem zmieniają się co dwie godziny .Czasem na stoliku dyżurnego przy drzwiach zabrzęczy telefon.Różne typy w mundurach i po cywilnemu plączą się po hallu. Jest też dużo kobiet.Pewnie ich urzędniczki. Każdy wchodząc i wychodząc pokazuje dyżurnemu małą czerwoną legitymację.
Powoli ruch w gmachu zamiera.Schody przyćmione.Miasto cichnie.Roześcielam koc na ławce ,kładę się i próbujęspać.Ale nie zasypiam.Nie czuję ani zmęczenia ,ani senności.Wstaję.Chodzę.Odmawiam różaniec ,który znalazłam w kieszeni płaszcza .dyżurny nie spuszcza z nas oczu.
Nie wolno mi podejść bliżej tamtych.Około północy kobietę zwalniają. Zostajemy w olbrzymim hallu troje aresztowanych ,dyżurny i warta pod zegarem.Palę papierosy.Siadam.Znowu się kładę i znowu wstaję.Całą noc tak.
Wreszcie dzień .Dyżurny pozwala mi pójść do toalety i umyć się.Wszędzie okna są drobno okratowane,a dostęp do nich z zewnątrz silnie zadrutowany.
Około południa podchodzi do mnie ,jakiś mężczyzna w białym tenisowym ubraniu i każe mi iść za sobą .To mój śledczy.Jest zupełnie przyzwoitej powierzchowności ,rudawy,o ciemnych,uważnych oczach.Nie ma wcale takiego chamowatego wyglądu,jak oni wszyscy.Nie mówi po polsku.ale mnie rozumie .Słyszałam potem ,jak się komuś przedstawiał przez telefon.Zamiast nazwiska miał numer-o ile pamiętam 603 -widocznie ci z NKWD ,w miejsce nazwisk mają w czasie urzędowania swoje numery.
Pierwsze przesłuchanie trwa ze dwie godziny. Z początku nie mogę nic wykombinować.Nie zarzuca mi jeszcze nic,tylko pyta,pyta. O całą rodzinę do pradziadków i prababek,przy czym spisuje moje zeznania. Pod sam koniec wreszcie ,pyta mnie dlaczego przy paszportyzacji podałam się za aktorkę , a jestem burżujem i posiadam ten a ten majątek ziemski.Robię naiwną i zadziwioną.
-Dlaczego przy paszportyzacji pytano mnie ,gdzie "rabotałam".Nikt mnie nie pytał ,co posiadam.A ponieważ "rabotałam" w teatrze ,na co przedłożyłam dowody ,zeznałam zgodnie z prawdą ,że jestem aktorką.
Nie odpowiedział mi na to nic,tylko się kpiąco uśmiechnął kącikiem ust....Nie wiem czy nad moją głupotą czy przewrotnością! Odczytał mi potem protokół i kazał podpisać .Podpisałam.
...cdn...
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 22 sty 2013, o 20:01
autor: boss64
...potem sprowadził mnie znów do hallu,gdzie czekałam do następnego dnia w południe. Na szczęście miałam jeszcze kawałek chleba i trochę cukru. Tej nocy to już spałam ,skulona na ławce , bo byłam zmęczona i głodna..Tamtych dwóch już nie było.
Nazajutrz około dwunastej śledczy zjawia się znowu i prowadził mnie do naczelnika.
Siedział za stołem ogromny ,opasły , o twarzy tak obrzękłej ,że mu prawie oczu nie widać. Musiał mieć krótki wzrok,bo mrużył te zapuchłe powieki w sposób niecierpliwy i nerwowy. Pyta opryskliwie i już z góry jest zirytowany odpowiedzią.Wpiera we mnie między innymi ,że już od czasu ich wkroczenia ,jeździłam skrycie na wieś i buntowałam fornali przeciw ich reżymowi.Także chce ze mnie wydobyć nazwiska chłopów ,którzy mi przywozili prowianty i drzewo,o czym dobrze -jak mówi -wiedzą,bo widziano przed moim domem fury ze wsi.
Zaprzeczam oczywiście,bo w domu od wybuchu wojny istotnie nie byłam,a jeśli chodzi o fury,to twierdzę ,że nie były to wcale moje fury,tylko jakieś podmiejskie ,chłopskie ,które mi przywoziły kupione drzewo.Naczelnik nie wierzy.Wścieka się.Podskakuje na krześle i widzę,że furia go dusi.
-Kiedy wy byli ostatni raz w majątku?
-31 sierpnia 1939 roku.
-A co wy tam robili,tego 31 sierpnia 1939 roku-a?
-Sprzedawałam rzepak.
-A potem wy już nie jeździli?
-Nie .Potem już nie jeździłam...
-Wrjosz!-huknął nagle pięścią w stół i zaczął bełkotać jakieś zarzuty ,które tylko piąte przez dziesiąte rozumiałam.W rezultacie jedno w kółko:byłam ,buntowałam ,jeździłam,wiedzą mają dowody....Trwa to jakiś kwadrans,nie dłużej.Okna są otwarte. Miasto szumi.Wzgórza Kadeckiej zielenieją laskami ,a dołem ,ulicą,przecieka ciągle wojsko i ryczy "Katiuszę". Jestem bardzo głodna i ku własnemu zdumieniu ,wcale się jakoś nie boję tego obrzękłego Mongoła przed sobą.
Nr "603" sprowadza mnie znowu na dół i każe czekać .Nie mam już ani papierosów ,ani chleba.Jeszcze tylko parę kostek cukru..Dwie zjadłam ,resztę chowam ,bo nie wiem ,jak to wszystko długo jeszcze potrwa.Trzeba coś mieć w zapasie.
Około czwartej po południu Nr.603 ....
cdn...
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 23 sty 2013, o 21:23
autor: boss64
..woła mnie znowu.Zaczyna się wszystko od początku .Te same pytania i te same odpowiedzi.Nie wiem po co? Chyba,by sprawdzić ,czy odpowiedzi brzmią zgodnie z poprzednimi.Ktoś mu ciągle przeszkadza. Odwołują go .Telefon na biurku ciągle brzęczy.Ja czekam .Jestem zmęczona i głodna. Ręce mi drżą i zim no mi,mimo lata. Wreszcie przyprowadzają mu kogoś widać ważniejszego ode mnie na śledztwo ,bo każe mi wyjść na korytarz i tam czekać.Jestem już tak zmęczona ,że nie nie namyślając się dłużej ,kładę się na ziemi pod ścianą i zasypiam. Zmierzcha już ,kiedy mnie budzą. Każą mi iść znów na dół do hallu. Zjadłam znowu dwie kostki cukru,zwijam się w kłębek na łąwce i znowu śpię.
O drugiej w nocy śledczy znowu prowadzi mnie na górę .Gmach jest cichy i ciemny prawie całkiem.Niektóre tylko pokoje oświetlone. Widocznie gdzieniegdzie toczą się jeszcze śledztwa. W biurze ,prócz Nr.603 ,czeka jeszcze jakichś dwóch innych.Jeden z nich to ten,który mnie aresztował.Coś gadają ,piszą.Mnie już nikt o nic nie pytają.
Wiem ,choć mi tego nie mówią ,że jadę już teraz do więzienia.Uświadamiam sobie ,że mam tylko letni płaszcz i płytkie trzewiki,a mogą mnie wysłać "na białe niedźwiedzie" jak to się żartem u nich mówi...Więc pytam śledczego ,czy nie mogłabym dać kartki do domu z prośbą o trochę bielizny i ciepłych rzeczy. Odpowiada grzecznie ,jak zawsze ,że tam dokąd jadę ,dadzą mi wszystko,czego potrzeba ,zatem kartka taka jest zbyteczna.
Noc jest pogodna i wygwieżdżona ,kiedy wychodzimy na dwór.Miasto śpi.Na ulicach ani żywej duszy. Ten sam szofer w haftowanej mycce na głowie i ten sam dowcip o "kurorcie" przy drzwiczkach. Po ulicach poznaję ,że wiozą mnie na Brygidki.Kamień spada mi z serca. Strasznie bałam się Zamarstynowa.
Żelazna brama ,wysoki próg i świadomość ,że przestępuję go oto na Bóg wie jak długo.Czarna sień ,przeciąg, jakiś zaspany sołdat na zydlu.Prowadzą mnie do dyżurki.
W małym jak sionka pokoiku-ścisk.
cdn....
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 24 sty 2013, o 19:55
autor: boss64
....Aż czarno od aresztowanych .Pierwszy też raz widzę tu dziewczynę w szynelu.Młoda jest,nawet niebrzydka,tylko strasznie chamska i bez przednich zębów .Drab w niebieskiej czapce ,pod gołą żarówką sprawdza moje papiery.Powiada,że mam oddać wszystkie "cenności". Prócz pustej papierośnicy ,różańca i teczki z rzeczami do mycia ,nie mam nic. Każe mi to wszystko oddać do przeglądu.Zabiera nożyczki ,nóż,pusty pulares ,zakrętkę od pasty do zębów,różaniec.Proszę ,żeby mi go oddał. Nawet nie odpowiada .Potem zarządza osobistą rewizję.
Dziewczyna w szynelu odprowadza mnie w wąski korytarzyk przy dyżurce i rozbiera do naga.Kiedy jej próbuję tłumaczyć ,że może należałoby zamknąć drzwi,podrzuca łopatkami i mówi ,że tędy i tak muszę chodzić i że "niczewo". Istotnie .Ma rację!Niczewo!Wstydzić można się tylko -ludzi.
Przede wszystkim odrywa mi gumy od podwiązek . Potem wyciąga gumę z reformów.Krzyżyka przypiętego do staniczka nie zauważa o dziwo ,choć przeszukała inne rzeczy obrąbek po obrąbku. Wszystko co ze mnie zdejmuje rzuca po kolei na brudną ,zaplutą podłogę.Nie wiem dlaczego .Mogła wszystko kłaść na zydlu w kącie .Widocznie to też należy do "obysku".
Przez cały czas trwania rewizji odchodzi przez otwarte drzwi ożywiona rozmową z tym drabem spod żarówki. Mało rozumiem,dość jednak by być zadowoloną,że rozumiem tak mało! Od czasu do czasu ,przechodzący obok nas sołdat,albo ją uszczypnie ,albo klepnie ,za co-po rżącym wybuchu śmiechu-zostaje przez nią kopnięty w siedzenie.
Dziewczyna ma najwyżej osiemnaście lat,śliczną cerę i ładne oczy,ale jest w jej młodości ,coś równie opacznego,jak w tym jej bezzębnym uśmiechu .Widać, że wcale nie chce mi dokuczyć.Odrabia swoje obojętnie ,mało co myśląc o tym.Myślą za nią raczej jej wprawne palce ,obmacujące obrąbki i szwy.Nie znalazłszy niczego,każe mi się ubierać. Dość to żałośnie wygląda .Pończochy lecą ,reformy lecą ...człowiek nie wie ,co ma trzymać najpierw.Dziwnie deprymujące uczucie! Nie boli mnie zabranie pamiątkowej papierośnicy ,a za podwiązkami ,chce mi się płakać !Proszę ją ,żeby mi dała jeszcze na chwilę nożyczki .W cieniu korytarza,na oślep gryząc małymi nożyczkami głowę jak popadnie ,tnę włosy równo z karkiem i uszami.Dziewczyna dziwi się i po dziecinnemu żałuje włosów. Pyta mnie ,po co to robię .A ja dobrze wiem po co.....
Następuje teraz...
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 25 sty 2013, o 20:19
autor: boss64
..ważna chwila wręczenia mi "kwitancji"na moje cenności.Więc :nóż ,podwiązki,różaniec,pulares i teczka.Czy mi papierośnicę zapisał- nie wiem. Po rosyjsku nie czytam i nie wiem ,jak się co nazywa w dodatku.Przypuszczam jednak,że nie .Była to jedyna rzecz ,która wyglądała na wartościową,choć wartość miała tylko dla mnie. Mniejsza z tym .I tak wiedziałem ,że jest to czcza formalność i że żadnej z tych rzeczy nie zobaczę więcej.
Po wypełnieniu jakiegoś papieru ,idę z drabem w szynelu na oględziny lekarskie .Prowadzi mnie czarnymi podwórzami ,między kanałowe ścieki,przez jakieś sienie i przejścia ,do małej ,słabą żarówką oświetlonej salki. Nad stołem zaspana Żydówka w białym fartuchu .Pytania dość pobieżne ,badania żadnego ,jakaś kartka i prowadzą mnie dalej.
"Brygidki" są bardzo rozległe .Nie widzę tego, tylko czuję. Noc jest czarna ,gwiazdy bardzo wysoko.Dziwnie inaczej odczuwa się smak powietrza ,gdy się jest aresztowanym. Czarna zieleń mijanych żywopłotów-rozczula-nie wiem czemu. Tyle tylko widzę ,ile łapie w rozkołysanych zasięg światło małej,niesionej przez dyżurnego latarni.
Wreszcie nieduży budynek ,pod samym murem ,śpiący w progu dyżurny,jakiś oddany mu przez tamtego ,papier ,korytarz i zgrzyt klucza w zamku mojej pierwszej w życiu celi.Na drzwiach ,białą farbą wypisana trzynastka.
Mała celka ,mimo nocy,jest jasno oświetlona.Dwa łóżka pod każdą ścianą ,wąski przesmyk między łóżkami ,wysokie okno w głębi-i już !Ach! nie .Jeszcze stolik i wiadro. Czuć wilgoć ,stęchłą słomę i śledzie .I jeszcze coś czuć .Tuż przy drzwiach stoi coś-co jest nakryte starą ścierką .Drzwi zamykają się z trzaskiem i zgrzyta w zamku klucz.
Na łóżkach pod oknem ,zbudzone moim wejściem ,siedzą dwie panie.Tamte dwie albo się nie zbudziły ,albo udają ,że śpią.Jest ich cztery na cztery łóżka .Ja jestem piąta.
Oczywiście pytania :skąd?kiedy?za co? od kiedy?One wszystkie siedzą za usiłowanie przekroczenia granicy. Trzy szły do siebie na 'Niemiecką "stronę jedna uciekła od Hitlera.Bardzo poczciwie pytają mnie....
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 27 sty 2013, o 20:50
autor: boss64
...czy nie chcę chleba ?Papierosów niestety same nie mają,a miejsce zrobią mi koło siebie.Zsunie się dwa łóżka i będziemy spać we trzy ,na dwóch.
Przy ciągłym ,trwożnym oglądaniu się na "głazok" we drzwiach wypytują mnie gorączkowo o sytuację na świecie .Siedzą już przeszło miesiąc i nic nie wiedzą ,co z wojną.Podciągając opadające pończochy , mówię im o upadku Francji .Za chleb dziękuję ,bo ze zmęczenia nie jestem wcale głodna.Rozkładam koc na zsuniętych łóżkach ,zdejmuję co-nieco z siebie i kładę się.Po dwóch nocach spędzonych na ławce w hallu ,zdaje mi się ,że nigdy jeszcze tak wygodnie nie leżałam.Pytam o wszy.Są. Oczywiście są i pluskwy też.
Ale nie tyle ,by nie dały spać.
Kładę się .zamykam oczy.I nagle-ku najwyższemu zdziwieniu natykam się w sobie na cudowny ,podwodny -spokój!
Co się stało ? Skąd to uczucie głębinowego zadowolenia,ulgi,bezpieczeństwa? I olśnienie :Przestałam się bać-przestałam się bać -przestałam się bać nareszcie!Jakby kto prąd wyłączył.Jest we mnie cicho i spokojnie ,jak mi już dawno nie było.Nie ma Lolki.Nie ma czekania na wywóz.Nie ma strachu przed aresztowaniem!Cóż to za cudowne uczucie!
Zasypiam też prawie natychmiast,mimo kroków na korytarzu,światła i smrodu.Była to bezsprzecznie moja pierwsza tak spokojna i beztroska noc od wkroczenia bolszewików do Lwowa!
W trzynastce ,na tzw."Specu"trzymali mnie tylko tydzień.
Dostaję tu drewnianą łyżkę i malowaną ,rosyjską miskę. Czuć to wszystko śledziem i od wieków nie było myte gorącą wodą.Towarzyszki moje zapewniają mnie jednak ,że ostatnio jadła z tego całkiem zdrowa Ukrainka ,która niedawno poszła do celi.Dobrze. Mniejsze z tym.Jem stęchły pęcak na siłę, jak lekarstwo,nie oddychając nosem.
Czas zapełniamy sobie ,czym się da.Gadaniem przede wszystkim.Dwie moje towarzyszki są nauczycielkami.Jedna Polka druga Ukrainka. Na trzecim łóżku Żydówka z Łodzi.Chuda, żółta,wynędzniała.Płacze i stęka ,bo jej zabrali dwoje małych dzieci do dziecińca .Męża jej aresztowali też.Uciekli spod Hitlera "do raju" ,pełni zapału i wiary w ten raj.Cóż ,kiedy i to okazało się przestępstwem.Biedna Szwarc ma stałą czkawkę po pęcaku i dużo śpi ,żeby się jej mogły śnić dzieci.
cdn...
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 2 lut 2013, o 15:00
autor: Hauptma-nova
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
: 2 lut 2013, o 20:26
autor: boss64
....Oprócz czkawki ma jeszcze pierzynę,ale śpi na gołym sienniku,bo jej piernata szkoda. Na ostatnim łóżku gruba ,krępa wiejska dziewczyna ,bosa, w wytartym serdaku.Tę też capnęli na granicy ,ale ona szła znów na tamtą stronę , i to z jakimiś papierami ,rzekomo. Tak mi przynajmniej szepce pani Stefania ,która z nią dłużej siedzi. Hania udaje głupszą ,niż jest.Mówi do nas tylko po rusku i milcząc przysłuchuje się naszym rozmową.Ma niespotykanie śliczne rasowe ręce o długich ,niespotykanie brudnych paznokciach.
Wszystkie ściany naszej celi pełne wydrapanych w tynku podpisów....Imiona,nazwiska,daty przesłuchań ,czasem wiek ,adres.znajduję jedną znajomą.W celi tej siedziała niedawno Dozia.Znałyśmy się dziewczynkami ,a potem spotykałam ją w teatrze czy w Radio,gdzie była speakerką. O aresztowaniu jej słyszałam jeszcze w kwietniu.Pytam,co to za cyfry wyskrobane obok jej nazwiska. To paragraf z którego jest oskarżona.54 XII.Tajna organizacja .Wpadła pewnie razem z którąś z nich.
"Prawiła" czyli zapstrzona przez muchy tablica z przepisami obowiązującymi w tiurmie ,wisi nad stołem .Próbując z nudów sylabizować te obce ,nienawistne litery. Oczy błąkają się po niezliczonych ,krwawych śladach rozgniecionych na murze pluskiew....Zamoknięty mur ,który zacienia z bliska nasze okno ,jest mi książką z obrazkami. Czego tam nie ma? Napad na rokokową karocę ,jakaś ogromna gęba o uprzykrzonym wyrazie i bez jednego oka.Hefajstos przy kowadle ,gęś ....Na zardzewiałym haku i zzieleniałych zaciekach ,zawiesza człowiek na całe godziny swe bezmyślne zamyślenie.Potem wraca do karocy ,gęsi,Hefajstosa....
Codziennie mamy krótki spacer na małym wtopionym w mur podwórku. Syk szeptów za mijanymi deskami zabitych okien,chodzi za nami w kółko..... Kose oczy "striełka" chodzą za nami też ,czujne pełne nieustępliwej nienawiści. Mijane po sto razy te same ,znajome już potem kępki trawy ,kamyki,plwociny.Słychać tramwaje .Nad nami wysokie niebo i obłoki. Czasem ptak.....
dni płyną bardzo powoli.
Pewnego popołudnia dostaję.....
cdn.