dolina śmierci 2 września 1944r.

Nasza pasja w prasie, literaturze, filmach...
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

no to dalej :) .... Aby uniknąć nieprzewidzianych okoliczności, które mogły spowodować obniżenie tempa natarcia, dowódca 38 armii uznał za stosowne już w godzinach popołudniowych pierwszego dnia operacji wysunąć do przodu czołowe oddziały 25 korpusu pancernego w celu wsparcia nimi działań nacierających dywizji piechoty, a tekże zarządził wyruszenie z rejonów wyczekiwania jednostek 1 Czechosłowackiego Korpusu Armijnego i 1 korpusu kawalerii. Niestety, korpus czechosłowacki w ostatniej chwili musiał zmienić uprzednio zaplanowane marszruty na podstawy wyjściowe do natarcia, ponieważ pierwszorzutowym jednostkom armii nie udało sie w pierwszym dniu operacji zdobyc silnie ufortyfikowanego Krosna i opanować najważniejszych dróg prowadzących ku Przełęczy Dukielskiej. Brygady czechosłowackiego korpusu, wchodzące do bitwy razem z jednostkami 25 korpusu pancernego i 1 korpusu kawalerii, musiały posuwać się wąskimi, pełnymi wykrotów dróżkami podgórskimi, którymi szły jeszcze tabory i inne pododdziały tyłowe wojsk pierwszego rzutu armii. Na skrzyżowaniach tworzyły się kilometrowe korki, harmonogramy marszu fatalnie sie rwały. Wszystkim zaczęło sie udzielac podenerwowanie, dochodziło do nieprzyjemnych scysji. Bardziej energiczni starali sie wymuszać pierwszeństwo. Tu i ówdzie musieli ingerować starsi stopniem dowódcy. Na domiar złego maszerujący na czele korpusu 5 batalion piechoty z 3 brygady został w pobliżu wsi Wrocanka niespodziewanie ostrzelany przez ukryte w zaroślach niemieickie karabiny maszynowe, a potem także przez artylerię. Wśród żołnierzy nieprzywykłych do takich zaskakujących sytuacji wybuchło zamieszane, które dzięki stanowczej postawie dowódcy batalionu, kapitana Moravca, dość szybko opanowano. Kapitan rozwinął batalion w ugrupowanie bojowe. Kompanii porucznika Reicha rozkazał obsadzić wzgórze na południe od Wrocanki, kompanię nadporucznika Kleina rozwinął na południowym skraju wsi, trzecią kompanię piechoty i kompanie cekaemów pozostawił w odwodzie, wysyłając jeden pluton do przodu na rozpoznanie. Po tej pierwszej potyczce z wrogiem, która kosztowała kilku zabitych i sporą liczbę rannych, batalion był przygotowany do odparcia kolejnego ataku nieprzyjaciela. - Najważniejsze to szybkość działania i niedopuszczenie do zaskoczenia - instruował swoich dowódców kompanii kapitan Moravec. - Ani na chwilę nie można spuszczać oka z nieprzyjaciela - przypominał młodszym kolegom elementarne zasady postępowania na polu walki. Późnym wieczorem nadciągnęły do Wrocanki pozostałe pododdziały 3 brygady. We wsi zgromadziły sie także tabory i kuchnie pierwszorzutowych jednostek armii. Cała wieś była zatłoczona wojskiem. Noc minęła spokojnie, ale o świcie na Wrocankę posypał sie grad pocisków z dział i moździeży. Wybuchła panika. było kilkudziesięciu zabitych i wielu rannych. Żołnierze, którym udało się wyjść cało z huraganowego ognia, zaczęli uciekać na oślep w pole. Z wielkim trudem udało sie dowódcom zaprowadzić jaki taki porządek. Tuz po wschodzie słońca Niemcy zaatakowali pozycje 5 batalionu kilkoma czołgami. cdn... :)
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: boss64 »

...ciekawe.. :spoko:
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

cd.. Kapitan Moravec natychmiast skierował na zagrożony kierunek pluton dział przeciwpancernych i kompanię ciężkich karabinów maszynowych pod dowództwem podporucznika Muchy. Przekazał też sygnał do otwarcia ognia wspierającemu batalion dywizjonowi artylerii nadporucznika Jaranka. Nieprzyjaciel został zmuszony do odwrotu. 5 batalion wyszedł zwycięsko z tej pierwszej walki. Utrzymał zajęte pozycje i odparł kontratak wroga, chociaż ten chrzest bojowy opłacił sporymi stratami. W nie mniejszych opałach znalazła się też 1 brygada piechoty, wchodząca w wyłom trudnymi drogami polnymi razem z oddziałami 25 korpusu pancernego. Dziewiątego września wczesnym rankiem w rejonie wsi Machnówka dotarła ona do rubieży zajmowanej przez radziecką jednostkę z pierwszego rzutu armii. Na czele posuwał się 2 batalion piechoty, który oświcie na rozkaz dowódcy brygady generała Svobody przegrupował się z szyku marszowego w bojowy. Wysunięty do przodu oddział rozpoznania zameldował: - W odległości około pięciuset metrów przed nami, na zalesionych wzgórzach, znajduje się nieprzyjaciel. Gęsta mgła do tego stopnia ograniczała widoczność, że batalion posuwał się prawie po omacku. Nagle z pobliskiego lasu, rozpościerającego się na południe od wsi Bóbrka, posypały się serie z karabinów maszynowych. Od ciemnej strony lasu odrywają się stalowe pudła czołgów z wyraźnie widocznymi sylwetkami fizylierów na pancerzach. Słychać warkot silników, a po chwili i chrzęst gąsienic. Błyski ognia i pierwsze pociski z czołgowych armat wybuchają w ugrupowaniu 2 batalionu. Przybiera na sile ogień sześciolufowych moździerzy. Są już zabici i coraz więcej rannych. Batalion walczy w otwartym polu. Nie ma czasu na należyte okopanie się. Czołgi nieprzyjaciela są coraz bliżej. Sytuacja wydaje się beznadziejna. Ale oto na najbardziej zagrożonym kierunku pojawia się bateria armat przeciwpancernych. Kanonierzy błyskawicznie zajmuja stanowiska i otwieraja ogień. Już płonie jeden czołg, już dymi drugi. Trzeci gwałtownie skręca w lewo i zatrzymuje się w miejscu. Dwa pozostałe zmykaja do tyłu. Pod ich osłoną wycofuje się też niemiecka piechota. A więc pierwszy nieprzyjacielski atak udało się odeprzeć, choć to nieoczekiwane starcie z wrogiem kosztowało batalion siedemnastu rannych i zabitych. Poległo dwóch dowódców plutonów, a trzech zostało rannych. Odniosło rany także dwóch dowódców kompanii. Jak na początek - straty bardzo duże . cdn... :)
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

dalszo ;) - Połącz mnie z trzecią brygadą! - poleca dyżurnemu telefoniście generał Svoboda zaniepokojony nieustanną strzelaniną z lewej strony. - Nikt nie odpowiada - melduje telefonista. Próbują przez radio, też nic nie wychodzi. A ogień niemieckiej artylerii wciąż się wzmaga. Ze sztabu korpusu nie nadchodzą żadne rozkazy. Wysłany z meldunkiem oficer łącznikowy przepadł bez wieści. Generał Svoboda każe wezwać dowódcę kompani zwiadu. Melduje się porucznik Erban. - Natychmiast wyślij patrol w kierunku Wrocanki, by rozpoznał, co dzieje się na osi marszu trzeciej brygady. O wynikach zameldujesz osobiście! Działać szybko! Oficer biegnie do swej kompanii i po kilku minutach trzyosobowy patrol pod dowództwem starego wiarusa, sierżanta Bedrzicha, zwinnie przemyka między zaroślami w kierunku widocznej na horyzoncie wsi. Im bardziej zbliżaja się do wyraźnie już rysujących się budynków, tym donośniej rozlegają się wybuchy pocisków i terkotanie broni maszynowej. Nagle słyszą dudniący warkot niemieckich bombowców. Nie upłynęła minuta, a na skraju wsi wykwitają fontanny rozpryskującej się ziemi i pióropusze czarnego dymu. Okolicą wstrząsają grzmoty eksplozji bomb. Dalszą przestrzeń do wsi muszą pokonywać krótkimi skokami, a na otwarty polu czołgaja się. Po godzinnym morderczym marszu patrol szczęśliwie dociera do porośniętego młodą olszyną wąwozu, w którym został urządzony batalionowy punkt opatrunkowy. Są wstrząśnięci tym, co tam widzą. Na murawie leży pokotem kilkudziesięciu pokiereszowanych odłamkami pocisków żołnierzy. Przez świerzo założone białe bandaże przesiąkają czerwone niczym polne maki plamy krwi. Skargi i jęki rannych mieszaja się z wydawanymi podniesionym głosem przez dwóch lekarzy i kilka sanitariuszek poleceniami. Bedrzichowi wskazano miejsce, w który znajduje się stanowisko dowodzenia 5 batalionu. Nie spotkał tam jednak dowódcy, kapitana Moravca. Został ranny w głowę i odtransportowano go do szpitala. Ugodzony odłamkiem pocisku artyleryjskiego poległ zastępca dowódcy batalionu, kapitan Paszka. Dowodzenie batalionem objął dowódca kompani ciężkich karabinów maszynowych młody podporucznik Ladysław Kilian. Ten przekazał Bedrzichowi niezbędne informacje, które po powrocie patrolu porucznik Erban powtórzył dowódcy brygady. Svoboda był zaskoczony. Skąd we Wrocance wział się 5 batalion, zastanawiał się. Przecież zgodnie z rozkazem bojowym dowódcy korpusu miał on się znajdować w odwodzie. Dopiero później od szefa sztabu korpusu, majora Lomskiego, dowiedział się, że generał Kratochvil zmienił niektórym pododdziałom ich zadania i marszruty w czasie podchodzenia w wyłom i nie powiadomił o swej zgubnej w skutkach decyzji dowódców brygad. Stąd 5 batalion 3 brygady piechoty znalazł się w awangardzie korpusu, na osi marszu swej macierzystej jednostki. Ta niefortunna zmiana decyzji przyczyniła się do ostatecznego zerwania i tak nie najlepiej układającego się wspóldziałania z oddziałami 25 korpusu pancernego, którego jednostki z powodu niedostatecznego rozpoznania terenu zatrzymały się na przeprawach przez Jasiołkę i nie zdążyły w pore wyprzedzić piechoty. Rezultat był taki, że przed drugim pasem nieprzyjacielskiej obrony zarówno wojska radzieckie, jak i oddziały czechosłowackie znalazły sie bez planowanego wsparcia czołgów. * Ogólna sytuacja w pasie działania 38 armi w ciągu nocy z 8 na 9 września poważnie się skomplikowała. Dowództwo niemieckie po otrzymaniu pierwszych meldunków o uderzeniu wojsk radzieckich na kierunku krośnieńsko-dukielskim zaczęło w pośpiechu przerzucać tam znaczne siły z innych odcinków frontu. Z przyczółka sandomierskiego skierowano pod Duklę 1 dywizją pancerną, a z rejonu Krakowa - 8 dywizję pancerną. Ponadto na kierunek zarysowującego się przełamania została przerzucona 75 dywizja grenadierów, działająca dotychczas w pasie 4 Frontu Ukraińskiego. Wzięci do niewoli żołnierze niemieccy zeznali, że w ciągu nocy ich jednostka wykonała forsowny marsz i o świcie 9 września została wprowadzona do bitwy z zadaniem odrzucenia radzieckich oddziałów na północ. cdn... :)
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

No to dalej :) ...Do sztabu marszałka Koniewa dotarły przekazane przez dowódców oddziałów partyzanckich wieści o rozbrojeniu przez Niemców jednostki wschodniosłowackiego korpusu, które miały jeśli już nie aktywnie współdziałać w natarciu wojsk radzieckich, to przynajmniej zablokować przełęcz Łupkowska i Dukielską. Wiadomości te nie były sprawdzone, toteż nie bardzo chciano w nie wierzyć i nie zmieniono zadań na drugi dzień operacji. W ogóle w sztabie marszałka Koniewa panował nie najlepszy nastrój. Nacierające wojska nie wykonały w pełni zadań przewidzianych na pierwszy dzień działań. Zaplanowaną rubież osiągnięto tylko na wąskim, środkowym odcinku frontu, gdzie zostało skoncentrowane potężne zgrupowanie uderzeniowe, a zwłaszcza podstawowa masa artylerii, na skrzydłach natomiast, gdzie pierwszorzutowe dywizje nacierały na szerokim froncie, nie uzyskano spodziewanego sukcesu. Na przykład działający na lewym skrzydle 67 korpus piechoty nie zdobył Krosna i nie opanował głównych szlaków wyprowadzających na Przełęcz Dukielską, co fatalnie zaważyło na wprowadzeniu w wyłom drugiego rzutu i grupy szybkiej. Ze względu na silny opór Niemców nie zrealizowały też swoich zadań dywizje nacierające na prawym skrzydle armii. Wszystko to razem nie sprzyjało pomyślnemu wykonaniu zadań przewidzianych na drugi dzień operacji. * Skuteczne odparcie silnych niemieckich ataków przez 2 batalion piechoty 1 brygady i 5 batalion 3 brygady pozytywnie wpłynęło na nastroje żołnierzy czechosłowackich. Uwierzyli oni we własne siły. Niestety, dowództwo korpusu nie potrafiło wykorzystać panujacego w oddziałach entuzjazmu. Generał Kratochvil bez jakiegokolwiek uzasadnienia zaczął wprowadzać korpus do bitwy częściami, co poważnie osłabiło jego siłę uderzeniową. Około godziny 12 wszedł do walki na lewo od Machnówki 3 batalion piechoty 1 brygady, który natknął się na kontratakujący oddział nieprzyjaciela. Dzięki dobrze zorganizowanemu dowodzeniu i brawurowej postawie żołnierzy atak zatrzymano, a nawet odrzucono wroga na podstawy wyjściowe, co z kolei znacznie ułatwiło dalsze działania 5 batalionu 3 brygady, nieustannie nękanego przez drobne pododdziały wroga. Po południu wyruszył do natarcia 1 batalion piechoty 1 brygady. Uderzył na Bóbrkę i położone na południe od tej wsi wzgórze. Wkrótce do nacierających dołączyła prawoskrzydłowa kompania 2 batalionu. Atakującą wroga piechotę wspierała artyleria ogniem na wprost. Na pewien czas ucichła strzelanina ze strony broniącego sie nieprzyjaciela. Była to jednak cisza przed burzą. Tuż przed zmrokiem z lewej strony atakowanego wzgórza wyskoczyło kilka czołgów, a za nimi mrowie pochlonych ludzkich sylwetek. A więc kolejny kontratak piechoty z czołgami. Bardzo silny! Jednocześnie na czechosłowackie pododdziały sypie się grad pocisków artyleryjskich. I znów rozlegaja się głuche wybuchy granatów z sześciolufowych moździerzy... Dowódca 1 brygady, generał Svoboda, po raz któryś z kolei usiłuje połączyć się z dowódcą korpusu, by poprosić o silniejsze wsparcie artylerii. Ale bezskutecznie. Łączność ze stanowiskiem dowodzenia generała Kratochvila została przerwana. Działa więc na własną rękę. Przede wszystkim angażuje do walki wszystkie środki przeciwpancerne, gdyż niemieckie czołgi podchodzą coraz bliżej i każda minuta decyduje o życiu lub śmierci wielu ludzi. cdn... :)
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

cd.. ;) Znajdująca się na lewym skrzydle 1 batalionu obsługa 45-milimetrowej armaty przeciwpancernej uwija się jak w ukropie. Powtarzają się komendy, kanonierzy pomagaja sobie gestami... Raptem nieprzyjacielski pocisk wybucha tuż przy lawecie działa, które od podmuchu eksplodującego pocisku staje dęba. Dowódca pada zabity, a cała obsługa, z wyjątkiem jednego amunicyjnego, odnosi rany. Sytuacja staje się groźna. Ale oto niespodziewanie na atakujące czołgi spada lawina ognia artyleryjskiego. Niebawem wyjaśniło się, że na odsiecz czechosłowackim przyjaciołom pospieszyły, zaintrygowane silna strzelaniną i pojawieniem się niemieckich czołgów, 111 brygada 25 korpusu pancernego i dywizjon rozpoznania z 623 pułku artyleri 183 dywizji piechoty. Dzięki energicznemu wsparciu radzieckich towarzyszy broni i tym razem udało się odeprzeć gwałtowny kontratak wroga i zadać mu duże straty. Oprócz wielu zabitych pozostawił on na polu walki cztery unieruchomione czołgi i sporo innego sprzętu bojowego. Po ciężkich wielogodzinnych zmaganiach, w czasie których poniesiono liczne ofiary w ludziach i niemałe straty w sprzęcie bojowym, jednostkom czechosłowackim udało sie zdobyć Bóbrkę i posunąć do przodu prawie dwa kilometry. Sukces raczej niewspółmierny do włożonego wysiłku. Na kierunku natarcia czechosłowackiego korpusu została przełamana tylko pierwsza pozycja drugiego pasa niemieckiej obrony. Zadanie przełamania całego pasa nie zostało wykonane. Oddajemy na chwilę głos dowódcy 1 Frontu Ukraińskiego, marszałkowi Koniewowi, który w swoich pamiętnikach wojennych dość surowo ocenia ten fragment działań czechosłowackiego korpusu. "... W konkretnej sytuacji walk w górach przełamywanie niemieckiej obrony przez jednostki 38 armii oraz wprowadzenie do bitwy 1 korpusu kawalerii gwardii i 1 Czechosłowackiego Korpusu Armijnego odbywało się w szczególnie trudnych warunkach bojowych. Sytuacja wymagała dużej umiejętności i sprawności organizacyjnej zarówno dowódców korpusów, jak i ich sztabów, a także precyzyjnego działania sztabu armii i służby regulacji ruchu. Niestety, przy wprowadzeniu do bitwy 1 Czechosłowackiego Korpusu Armijnego wymaganiom tym nie sprostano. Rozwijanie korpusu do walki odbywało się chaotycznie. W oddziałach, które trafiły pod ogień niemieckiej artylerii dalekonośnej, nastąpiło zamieszanie. Dowódca korpusu, generał brygady Jan Kratochvil, nie zorganizował należytego systemu dowodzenia jednostkami podczas ich wprowadzania do bitwy. Co więcej, sam znajdował się w odległości 25 kilometrów od pola walki i w chwili gdy korpus wchodził do bitwy - ni mniej, ni więcej - zaaranżował w swoim sztabie konferencję prasową dla dziennikarzy zagranicznych! Wspominam o tym epizodzie z ciężkim sercem, albowiem ten pełnokrwisty, świetnie uzbrojony i wyekwipowany korpus z powodu błędów organizacyjnych generała Kratochvila od pierwszych godzin walki znalazł sie w niezwykle trudnej sytuacji. Mimo długotrwałego przebywania w odwodzie nie był należycie przeszkolony i przygotowany do działań bojowych. Ta okoliczność nakładała na dowódcę korpusu obowiązek szczególnej troski o sprawne wprowadzenie oddziałów do pierwszej walki i osobistego dowodzenia nimi na polu bitwy". cdn ...
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

cd.... W tym bardzo napiętym, przeplatanym dramartcznymi wydarzeniami, drugim dniu operacji zostały zaangażowane do aktywnych działań właściwie wszystkie siły 38 armii, włącznie z drugim rzutem i grupą szybką. Walki z godziny na godzinę przybierały na sile i stawały się coraz bardziej zacięte. Nieprzyjaciel wciąż podciągał nowe jednostki i zawzięcie kontratakował. Dowódca armii, generał Moskalenko, cały czas czuwał nad przebiegiem bitwy i w miare potrzeby wprowadzał na zagrożone kierunki nowe siły. Jednakże podgórski teren nie sprzyjał nacierającym, co starał się wykorzystać dobrze okopany nieprzyjaciel, dysponujący liczną bronią maszynową i artylerią stromotorową. W tych warunkach jednostki 38 armii w dniu 9 września posunęły się do przodu zaledwie od 2 do 6 kilometrów, przy czym pod wieczór tempo natarcia spadło prawie do zera. Niektóre oddziały wskutek silnego oporu Niemców nie ruszyły z miejsca od samego rana. Front walki przybierał linię zygzakowatą i znacznie się wydłużył. Mimo wprowadzenia do bitwy drugiego rzutu armii stosunek sił zaczął się niebezpiecznie zmieniać na korzyść wroga. Jedyną pociechą pozostawało to, że inicjatywa operacyjna znajdowała się nadal w ręku dowództwa radzieckiego. Z takiego obrotu sprawy nie było zadowolone ani dowództwo Frontu, ani dowództwo armii. Nie mieli też powodu do radości dowódcy jednostek, którym nieustanny ogień artylerii niemieckiej rozbijał stanowiska dowodzenia i punkty obserwacyjne oraz niszczył kompletnie węzły łączności. Nie najlepszej myśli był również dowódca 1 czechosłowackiej brygady piechoty, generał Svoboda, któremu podwładni co chwila meldowali o dużych stratach w ludziach i sprzęcie. W końcu generał zarządził odprawę sztabu brygady, w czasie której wspólnie ze swymi współpracownikami doszedł do wniosku, że należy niezwłocznie przegrupować oddziały w prawo i główny kierunek uderzenia brygady skierować na Kobylany, Pałacówkę, wzgórze 534. Ale taka decyzję mógł podjąć tylko dowódca korpusu, z którym brygada nadal nie miała łączności. Tuż po odprawie, gdy Svoboda zastanawiał sie nad tym, co przyniesie dzień jutrzejszy, do schronu wszedł w towarzystwie oficera dyżurnego radziecki generał, który przedstawił się jako zastępca dowódcy 38 armii. Z wyrazu jego twarzy można było wyczytać troskę o dalsze losy operacji. Przecież według planu w ciągu pięciu dni należało dotrzeć do granicy Słowacji, a tu po dwóch dobach zażartych walk nie przełamano nawet taktycznej strefy obrony. Nieprzyjaciel nie tylko uporczywie bronił się, ale także realnie zagrażał zepchnięciem nacierających wojsk na podstawy wyjściowe. Svoboda poprosił generała o zajęcie miejsca przy stole i zapytał, czy może poczęstować go herbatą. - Diękuje za gościnność - odparł. - Bardzo się spieszę. Chciałbym tylko zapytać, jak generał ocenia sytuację swojej brygady i całego korpusu? - Jako wyjątkowo trudną i niezadawalajacą - odpowiedział krótko Svoboda. - A co w tych warunkach uczynilibyście jako dowódca korpusu? - nieoczekiwanie zapytał zastępca dowódcy armii. Svoboda zaskoczony tak sformułowanym pytaniem nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Po chwili namysłu doszedł do wniosku, że na poczekaniu nic nowego nie wymyśli, więc postanowił przedstawić ustaloną ze swoimi oficerami sztabu koncepcję dalszych działań. - Zrezygnowałbym z kontynuowania natarcia pierwszej brygady na kierunku Machnówka, Dukla i w ciągu nocy przegrupowałbym jej oddziały na prawo, na kierunek Kobylany, Pałacówka, wzgórze 534, gdzie jednostki radzieckie wbiły najgłębszy klin w niemiecką obronę. Na obecny kierunek natarcia mojej brygady wprowadziłbym brygade trzecią. Uważam, że to pozwoliłoby na skuteczne dołamanie drugiego pasa obrony i do wieczora dnia jutrzejszego osiągnięcie wzgórza 534. Svoboda miał zamiar szczegółowo uzasadnić swoją propozycję, lecz generał podziękował, podał rękę na pożegnanie i szybkim krokiem opuścił ziemiankę. cdn... :)
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: boss64 »

i co było dalej ? :hmm:
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

ha dawno mnie nie było :diabełek: a dalej tak to szło: Mimo zapadającego zmroku walki nie ustawały. Napływające do sztabu armii, a stąd do sztabu Frontu, meldunki nie napawały optymizmem. Dwudniowe zmagania z mocno usadowionym w dogodnym do obrony terenie nieprzyjacielem ujawniły liczne niedociągnięcia w przygotowaniu wojsk do działań zaczepnych w specyficznych warunkach górskich. Dotychczas najsłabiej wywiązywały się ze swoich zadań oddziały czechosłowackiego korpusu i 25 korpusu pancernego. Marszałek Koniew, po wysłuchaniu opinii swoich zastępców i dowódców 38 armii, postanowił odwołać z zajmowanych stanowisk dowódcę 25 korpusu generała Anikuszkina (na jego miejsce wyznaczył pułkownika Piotrowskiego) oraz dowódcę 1 Czechosłowackiego Korpusu Armijnego generała Kratochvila, powierzając tę funkcję dotychczasowemu dowódcy 1 brygady piechoty, generałowi Svobodzie, człowiekowi energicznemu, mającego doświadczenie bojowe z okresu walk czechosłowackich oddziałów na terenie Związku Radzieckiego. Po zaakceptowaniu taj decyzji przez Stalina został wydany rozkaz następującej treści : .....
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

....... "1. Dowódcę 1 Czechosłowackiego Korpusu Armijnego, generała brygady Kratochvila, jako nie mogącego sobie poradzić z dowodzeniem korpusem, nie umiejącego organizować walki i sprawnie dowodzić wojskami, zwolnić z zajmowanego stanowiska i skierować do dyspozycji Kwatery Głównej Naczelnego Dowódctwa. Dowództwo korpusu od godz. 6.00 w dniu 10.09.1944 r. obejmuje dowódca 1 czechosłowackiej brygady piechoty, generał brygady Svoboda. 2. Dowódcy korpusu, generałowi Svobodzie, rozkazuję zaprowadzić porządek w podległych mu jednostkach wojskowych, zorganizować sprawne dowodzenie korpusem i zdecydowanie wykonywać zadanie bojowe. 3. O wykonaniu rozkazu zameldować. Koniew . 10.09.1944 roku, godz. 2.15". Jeszcze przed nadejściem decyzji o mianowaniu na stanowiski dowódcy korpusu Svoboda otrzymał akceptację dowódctwa armii na przegrupowanie 1 brygady na nowy kierunek. Przy okazji brygada została dodatkowo wzmocniona radzieckim pułkiem haubic i pułkiem moździerzy. Rano 10 września generał Svoboda otrzymał drogą radiową rozkaz przekazania dowodzenia brygadą szefowi sztabu i zameldował się u dowódcy armii generała Moskalenki. Ciekawe, czego ode mnie chcą? - zastanawiał się Svoboda, zaintrygowany wczorajszą wizytą zastępcy dowódcy armii, który dość krytycznie wypowiadał się na temat działań czechosłowackiego korpusu. - Czyżby aż tak źle dowodził brygadą, że musieki mnie zdjąć ze stanowiska? - snuł niewesołe rozważania. Po drodze do sztabu armii spotkał szefa zarządu politycznego Frontu, generała Szatiłowa, któremu towarzyszył oficer polityczny korpusu, doktor Prochazka. - Świetnie się składa - stwierdził generał Szatiłow - będę uczestniczył w intronizacji. - Uśmiechnął się i mocno uścisnął rękę Svobody. Ten domyślił się, o co chodzi, ale nie mając jeszcze pewności rzekł : - Nie wiem, dlaczego dowódca armii chce mnie z samego rana oglądać. W dodatku wolnego strzelca. - Nie tak wolnego, jak sie wam, generale, wydaje. Ale to już Kiryłł Siemionowicz wyjaśni...... :) cdn .
Awatar użytkownika
Wędrus
Administrator
Administrator
Posty: 2741
Rejestracja: 10 wrz 2012, o 20:59
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Galicja

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: Wędrus »

już myślałem, że hejnalista urwał nie dokończywszy.... :jezdziec:
"Prawdziwy Polak nie kradnie, tylko zdobywa w walce, konfiskuje albo rekwiruje"
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

nic z tych rzeczy ;) jedziem dalej :bigun: ..... W sztabie Svoboda nie zabawił długo. Generał Moskalenko zapoznał go z treścią rozkazu dowódcy Frontu, serdecznie pogratulował awansu i postawił zadania korpusowi na trzeci dzień operacji. Wobec chwilowej niekorzystnej zmiany ogólnego stosunku sił i środków dowódca armii zrezygnował z pierwotnie planowanych zadań. Nacierające na głównym kierunku 52 i 101 korpusy piechoty oraz wprowadzony w wyłom 1 Czechosłowacki Korpus Armijny miały w ciągu 10 września dołamać drugi pas niemieckiej obrony i opanować szosę prowadzącą z Jasła przez Nowy Żmigród do Dukli. Ogólna głębokość działania dla tych korpusów została ograniczona do 4-8 kilometrów. Natomiast 67 korpus piechoty powinien był kontynuować walki w rejonie Krosna z zadaniem zdobycia tego miasta. Dowódca Frontu, marszałek Koniew, widząc, że wszystkie jednostki armijne są już zaangażowane w walkach, a nieprzyjaciel wciąż powiększa swoje siły i wzmaga opór, postanowił przekazać 10 września ze swego odwodu w operacyjne podporządkowanie 38 armi 4 korpus pancerny pod dowódctwem generała Połubojarowa. Korpus ten został ześrodkowany w rejonie Jaszczewa na prawym skrzydle 38 armii. Rankiem 10 września, po trzydziestominutowym przygotowaniu artyleryjskim, zgrupowanie uderzeniowe, w którym znajdowały się także oddziały korpusu czechosłowackiego, wznowiło natarcie. Mimo lawiny ognia artyleryjskiego, która spadła na broniących sie Niemców, nieprzyjaciel powitał nacierających niezwykle silnym ogniem karabinów maszynowych, wkrótce podjął też liczne kontrataki. Jeszcze raz okazało się, że w górach nawet najgwałtowniejszy ogień artyleri jest znacznie mniej skuteczny niż w terenie równinnym. Szczególnie zaciekle kontratakowali Niemcy na prawym skrzydle armii, gdzie nacierał 52 korpus piechoty. Do godziny 12.00 jednostki radzieckie piętnaście razy odpierały zrywającego się do walki wroga, który atakował siłami około pułku piechoty, wspartego czołgami i działami pancernymi. W tej sytuacji dowództwo radzieckie było zmuszone przerzucić na prawe skrzydło armii dużą liczbę artylerii, w tym 1663 pułk artylerii przeciwpancernej oraz 12 pułk czołgów i 349 pułk ciążkich dział pancernych. Ale dopiero po wkroczeniu do bitwy 4 korpusu pancernego położenie nacierających wojsk znacznie się poprawiło. Tego dnia silne ciosy spadły też na jednostki czechosłowackie, tym razem ściśle współdziałające z oddziałami radzieckiego 101 korpusu piechoty i 25 korpusu pancernego, którego czołgi bezpośrednio wspierały czechosłowacką piechotę. Wyjątkowo dzielnie walczyli żołnierze 1 czechosłowackiej brygady, której dowództwo po generale Svobodzie przejął dotychczasowy szf sztabu brygady, kapitan Novak(później przez pewien czas dowodził nią kapitan Zahora). Większe trudności, podobnie jak w ciągu dni poprzednich, przeżywała 3 brygada, która poniosła od ognia nieprzyjaciela wyjątkowo duże straty w ludziach - wyraźnie dało znać o sobie niedostateczne wyszkolenie i brak doświadczenia bojowego. Wsumie jednak korpus pod sprawnym dowództwem generała Svobody w pełni wykonał postanowione na ten dzień zadanie. Uderzył zdecydowanie prawym skrzydłem na Kobylany, a w godzinach popołudniowych siłami 1 brygady zdobył Pałacówkę. Następnie brygada jednym gwałtownym skokiem pokonąła las położony na południe od tej wsi i korzystając ze wsparcia ogniowego radzieckiej 183 dywizji piechoty uchwyciła wieczorem północne stoki dominującego nad całą okolicą wzgórza 534. cdn ....
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: dolina śmierci 2 września 1944r.

Post autor: mw750 »

cd ... :) "PIEKIELNE WZGÓRZE" Kto w czasie wojny miał sposobność walczyć w górach, ten przekonał się, jak trudno wypierać z nich umocnionego wroga. Latem 1944 roku hitlerowcy zdążyli przeistoczyć w trudne do zdobycia bastiony wszystkie dominujące szczyty Beskidu Niskiego, toteż opanowanie wieczorem 10 września przez żołnierzy czechosłowackich stoków wzgórza 534 stanowiło nie lada wyczyn. Położone w odległości około dwóch kilometrów na północ od szosy Nowy żmigród - Dukla dominowało ono nad całą okoliczną doliną, w tym także nad miasteczkiem Dukla oraz pobliskimi wsiami, zwłaszcza Teodorówką i Nadolem, i z chwilą jego opanowania zarówno szosa, jak i sama Dukla znajdowałyby się pod obserwowanym ogniem nacierających wojsk. Aby temu zapobiec, hitlerowcy postanowili zmusić czechosłowackie oddziały do opuszczenia zajętych pozycji. O świcie 11 września, zanim korpus czechosłowacki zdążył przygotować się do dalszego natarcia, Niemcy przypuścili na wzgórze 534 całą serię gwałtownych kontrataków siłami piechoty i czołgów, a jego północne stoki od samego rana zasypali gradem pocisków z dział i moździerzy. Na stokach wzgórza i wokół jego szczytu zaczęły rozgrywać się dantejskie sceny. Niemcy atakowali na oślep wszystkie podejścia na szczyt wzniesienia i razili jego stoki nieustannym ogniem artylerii. Walka była niezwykle zacięta, a świadczy o tym fakt, że sam szczyt wzgórza w ciągu tego dnia sześciokrotnie przechodził z rąk do rąk. Grozę tych wydarzeń bardzo plastycznie przedstawił w swoim pamiętniku wojennym "Z Buzułuku do Pragi" ówczesny dowódca 1 Czechosłowackiego Korpusu Armijnego, późniejszy wieloletni prezydent Czechosłowacji, generał Ludwik Svoboda. ".... Fizylierzy Sochora i piechota Kholla, wspierane ogniem moździerzy Bedrzicha, nacierali, wydzierając nieprzyjacielowi teren kawałek po kawałku, metr po metrze, zbliżając się coraz bardziej do szczytu. Wiedzieli, że jeśli tego wzgórza nie zdobędą - nic ze zwycięstwa, korpus nie pójdzie dalej. Faszyści prowadzili ogień z karabinów maszynowych, karabinów ręcznych i pistoletów maszynowych. Strzelali, jak opętani, bez wytchnienia. Serie krzyżowały się. Ogień, nieustający ogień, bez przerwy.(...) :bigun:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Media i literatura”