Wreszcie udało się odwiedzić z kosiarką "nasz" cmentarz.
Wcześniejszy termin zniweczyła akcja porodowa

i z izby przyjęć
trzeba było odmawiać chłopaków. A trawa nie czeka...
Ranek przywitał nas piękną pogodą, i chociaż prognozy zapowiadały,
że coś może się zmienić, nie spodziewaliśmy się takiego armagedonu.
Zlało nas konkretnie tam na górze, nawet zdjęcia wykoszonego już cmentarza
nie dało rady zrobić. A dzięki dróżce która nasiąkła po deszczu zrozumiałem dobrze
pojęcie "rosyjskie błoto".Myślałem że skodilak zostanie tam na amen.
Dzięki kolegom Gandi i Wolciu, za nieocenioną pomoc
Do zobaczenia za rok
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.