Tym,którzy tam zginęli i giną....
- Jaskółka
- Moderator

- Posty: 2590
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- boss64
- Zasłużony

- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- Jaskółka
- Moderator

- Posty: 2590
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
Jak to co? ZA KRÓTKIE TE "KAWAŁKI"

Poproszę o troszeczkę dłuższe
Poproszę o troszeczkę dłuższe
nil admirari
- boss64
- Zasłużony

- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony

- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
... w pierwszych dniach grudnia na noc- transport. Dostałyśmy na drogę chleb - piernik nie chleb - świeży , ciepły jeszcze i świetny. Mówiłyśmy sobie że to od św. Mikołaja ......
I znowu jazda za " reszotką" i znowu " czarny wagon" , znowu stanie godzinami pod jakąś ścianą , znowu " bania" , rewizja i "dawaj w kameru...."
Z Odessy została mi w pamięci , zupełnie mimo grudnia nie ogrzewana , ciemna , wilgotna cela o betonowej podłodze na której leżały zbutwiałe sienniki z garstką stęchłych plew. Marzłyśmy tam potwornie. Na dworze mróz, aż parzy !Szparami małego okienka dmie przejmujący ziąb. Śpimy ubrane , we wszystkim , co która ma. Stawy łamią całą noc , o rozgrzaniu się nie ma mowy do rana.
Pierwszy raz w miejsce dyżurnych mamy tu kobiety. Jedne gorsze od mężczyzn , burkliwe , brutalne i złe , inne łagodne i względne. Na szczęście jesteśmy tym razem same w celi . Tylko nasza lwowska piątka.
Dziwne , jak to cela wiąże i łączy ludzi! Nawet takich którzy w normalnych warunkach mało by mieli wspólnego . Jak szybko , taka zupełnie przypadkowo przez los sprzęgnięta grupka , stapia się w śmieszną , małą całość , której poszczególne komórki , zamiast " Ja" zaczynają myśleć " my " . Choć dobór piątki jest jak się rzekło , dość przypadkowy i mieszany , teraz - kiedy nas już razem wywieźli z kraju , kiedyśmy się zżyły i oswoiły z sobą , niczego się tak nie lękamy , jak rozdzielenia ! Nie ! Za żadne skarby nie chcemy , by nas rozłączono!
Jest nas zatem tylko pięć w tej odeskiej celi. Pani Wójtowa , ja panna Wanda, Julia i Grażyna. Wymieniam nas wedle starszeństwa . To nic , że między panią Marią i mną - a taką Julią i Grażyną na przykład jest duża różnica wieku. To nic , że prócz jednej panny Wandy , próżno by mi szukać jakichś stycznych , jakichkolwiek wspólnych z reszta celi zainteresowań czy tematów . To wcale nie jest ważne . I są na to sposoby. Jeśli się nie ma z kim mówić - to się milczy. Jeśli się nie chce słuchać - to się myśli. A jeśli już i myśleć się nie da , zaczyna się po prostu mówić o tym tylko , co wszystkie tamte obchodzi. W ciasnocie , w zamknięciu , w tym ustawicznym " siedzeniu sobie w nosie" , człowiek ma tylko jedną drogę : musi pogodnie i z dobrą wolą rezygnować z tego , że " chciałby inaczej " , a to , że jest " tak " przyjmować z myślą , że mogłoby być o wiele gorzej . Potem już łatwo.
Aż zabawnie jak łatwo.
Pani Maria W. to wspaniały typ lwowskiej mieszczki , jednej z tych , której praprababki , gdy przyszło co do czego , lały smołę i ukrop na łeb różnym Turkom i Tatarom z murów broniącego się miasta. Ma lat pięćdziesiąt kilka , reumatyzm , domek z ogródkiem , uczciwe poglądy na życie i język nie od parady. Brak jej natomiast wykształcenia i kilku zębów , które jej wybito na Zamarstynowie . Trzymali ją tam dwa tygodnia w lochu, którego ściany pokrywała gruba warstwa lodu , głodzili , ale prócz tych zębów właśnie nie wytłukli w niej niczego.
-Myśleli, że na durną natrafili! Że mnie zastraszą . Akurat ! Chcecie - mówię - bijcie! Wy tylko to umiecie, wy psy parszywe, wy czorcie syny... A jakże. Tak im prosto do oczu mówię . Co niby mam se żałować? A oni nic i nic tylko , gdzie organizacja ?- Ty nie strugaj duraka- mówi on - tylko gadaj! Na co do ciebie te kontrrewolucjonery , czy jak tam - tak często chodziły? Na co ? Gadaj ! Na pierogi - mówię - na pierogi z kartoflami. Bo ja miałam taką niby stołówkę .... A on jak się nie weźmie przeklinać , jak mi zacznie familię po kątach rozstawiać - to już i mnie cholera wzięła . On do mnie : ty ......
....
I znowu jazda za " reszotką" i znowu " czarny wagon" , znowu stanie godzinami pod jakąś ścianą , znowu " bania" , rewizja i "dawaj w kameru...."
Z Odessy została mi w pamięci , zupełnie mimo grudnia nie ogrzewana , ciemna , wilgotna cela o betonowej podłodze na której leżały zbutwiałe sienniki z garstką stęchłych plew. Marzłyśmy tam potwornie. Na dworze mróz, aż parzy !Szparami małego okienka dmie przejmujący ziąb. Śpimy ubrane , we wszystkim , co która ma. Stawy łamią całą noc , o rozgrzaniu się nie ma mowy do rana.
Pierwszy raz w miejsce dyżurnych mamy tu kobiety. Jedne gorsze od mężczyzn , burkliwe , brutalne i złe , inne łagodne i względne. Na szczęście jesteśmy tym razem same w celi . Tylko nasza lwowska piątka.
Dziwne , jak to cela wiąże i łączy ludzi! Nawet takich którzy w normalnych warunkach mało by mieli wspólnego . Jak szybko , taka zupełnie przypadkowo przez los sprzęgnięta grupka , stapia się w śmieszną , małą całość , której poszczególne komórki , zamiast " Ja" zaczynają myśleć " my " . Choć dobór piątki jest jak się rzekło , dość przypadkowy i mieszany , teraz - kiedy nas już razem wywieźli z kraju , kiedyśmy się zżyły i oswoiły z sobą , niczego się tak nie lękamy , jak rozdzielenia ! Nie ! Za żadne skarby nie chcemy , by nas rozłączono!
Jest nas zatem tylko pięć w tej odeskiej celi. Pani Wójtowa , ja panna Wanda, Julia i Grażyna. Wymieniam nas wedle starszeństwa . To nic , że między panią Marią i mną - a taką Julią i Grażyną na przykład jest duża różnica wieku. To nic , że prócz jednej panny Wandy , próżno by mi szukać jakichś stycznych , jakichkolwiek wspólnych z reszta celi zainteresowań czy tematów . To wcale nie jest ważne . I są na to sposoby. Jeśli się nie ma z kim mówić - to się milczy. Jeśli się nie chce słuchać - to się myśli. A jeśli już i myśleć się nie da , zaczyna się po prostu mówić o tym tylko , co wszystkie tamte obchodzi. W ciasnocie , w zamknięciu , w tym ustawicznym " siedzeniu sobie w nosie" , człowiek ma tylko jedną drogę : musi pogodnie i z dobrą wolą rezygnować z tego , że " chciałby inaczej " , a to , że jest " tak " przyjmować z myślą , że mogłoby być o wiele gorzej . Potem już łatwo.
Aż zabawnie jak łatwo.
Pani Maria W. to wspaniały typ lwowskiej mieszczki , jednej z tych , której praprababki , gdy przyszło co do czego , lały smołę i ukrop na łeb różnym Turkom i Tatarom z murów broniącego się miasta. Ma lat pięćdziesiąt kilka , reumatyzm , domek z ogródkiem , uczciwe poglądy na życie i język nie od parady. Brak jej natomiast wykształcenia i kilku zębów , które jej wybito na Zamarstynowie . Trzymali ją tam dwa tygodnia w lochu, którego ściany pokrywała gruba warstwa lodu , głodzili , ale prócz tych zębów właśnie nie wytłukli w niej niczego.
-Myśleli, że na durną natrafili! Że mnie zastraszą . Akurat ! Chcecie - mówię - bijcie! Wy tylko to umiecie, wy psy parszywe, wy czorcie syny... A jakże. Tak im prosto do oczu mówię . Co niby mam se żałować? A oni nic i nic tylko , gdzie organizacja ?- Ty nie strugaj duraka- mówi on - tylko gadaj! Na co do ciebie te kontrrewolucjonery , czy jak tam - tak często chodziły? Na co ? Gadaj ! Na pierogi - mówię - na pierogi z kartoflami. Bo ja miałam taką niby stołówkę .... A on jak się nie weźmie przeklinać , jak mi zacznie familię po kątach rozstawiać - to już i mnie cholera wzięła . On do mnie : ty ......
....
- tisio
- Zasłużony

- Posty: 2147
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 06:55
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Lublin
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
Czytając ten tekst, przypomniały mi się sława jednej z piosenek Lecha Makowieckiego. " Poznała co to śniegi Workuty - a dzisiaj wnuczek dowód jej chowa, wszyscy się śmieją, jest czadowo... "
Bóg, Honor, Ojczyzna
- boss64
- Zasłużony

- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- Jaskółka
- Moderator

- Posty: 2590
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- wolfram
- Generał Dywizji

- Posty: 1974
- Rejestracja: 22 lis 2012, o 22:18
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
boss64 pisze:dobra już kończę nie będę nudził, to był ostatni odcinek.
Wilki nie przejmują się tym co o nich sądzą barany...
- boss64
- Zasłużony

- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...suko! Ja do niego ty hyclu. I pewnie . Sukę złapał to i hycel....On do mnie : ty stara , pani wie co - a ja jemu: choć stara , to bym cię jeszcze nie chciała . I my se tak rozmawiali . On do mnie po rosyjsku , ja do niego po polsku. To jak mnie potem wziął tłuc , tom choć wiedziała za co.....
Taka była pani W.
Druga z naszej piątki , to panna Wanda , nauczycielka polonistka .Z tą najłatwiej mi się porozumieć i znaleźć ją i mnie obchodzące tematy do pogaduszek czy dyskusji. Trzecia z nas Jula , pół-Polka pół-Ukrainka, jest żoną bogatego rzeźnika z Tarnowa. Ją po raz drugi wywożą już oto w głąb Rosji. Pierwszym razem złapana na granicy, została po kilku miesiącach zwolniona z Kijowa. Wróciła do rodziny pod Przemyśl i tam ją znowu capnięto , kiedy się po raz wtóry wybrała do męża i synka , na "niemiecką stronę" . Obecnie znam już wszystkie mądrości tego synka , wiem , na co chorował , wiem co najchętniej jadał i jak go wszyscy znali i podziwiali w Tarnowie . Jula ma dużo wrodzonej inteligencji . Cichą tragedią jej życia było to , że się nie mogła kształcić . Lubiła zawsze książki i choć od wczesnej młodości musiała zarabiać na życie , sporo wie i sporo z czytania pamięta.
Grażyna , najmłodsza z naszej celi , chodziła do zawodowej szkoły szycia i kroju . "Wpadła " z tą samą organizacją w której pracowała pani W. Nie bardzo się w tym wyznaję, ale pani Maria ma z nią jakieś swoje porachunki z tych czasów. Choć czasem dochodzi między nimi do przykrych , nie całkiem przez nas rozumianych przycinków na tan temat, pani W. opiekuje się Grażyną jak córką.
Co to się dziwić . Młode to i durne -- wzdycha czasem, owijając swoim starym , pluszowym płaszczem nogi śpiącej obok niej dziewczyny.- Po co było takie dzieci wciągać do roboty?
Jak się więc rzekło , niewiele , prócz tej ciemnej , mrozem zakutej celi, zostało mi w pamięci z Odessy.
Wiem jeszcze , że szczepili nam tam ospę . Nie przyjęła się żadnej . Ja natomiast dostaję jakiegoś zjadliwego wrzodu w nosie : mam gorączkę , boli mnie to i narywa. " Siostra " mówi : " Eto projdiot'.
Wrzód był w okresie najwspanialszego rozkwitu , kiedy nas wywołali do transportu . Na noc , jak zwykle.
Wszystkie jazdy za "reszotką " były tak do siebie podobne, że ich w pamięci nie rozróżniam . Tak samo ciasno- po 20 kobiet w przedziale , tak samo duszno,- żadne okno się nie otwiera , a cały wagon pali machorkę- tak samo puszczają nas o oznaczonych porach do ubikacji, ten sam brak wody i wszędzie to samo trwożone , ostrożne naszeptywanie o doznanej krzywdzie , nędzy , ucisku i przemocy, tych okutanych w szmaty, sowieckich więźniarek , wsiadających i wysiadających na różnych stacjach po drodze. Bo tiurmy są wszędzie ! Jak Rosja długa i szeroka , wzdłuż wszystkich linii kolejowych , czyhają na ludzi te wrogie , nienawistne , nienasycone mury , łykając swój żer dniem i nocą , jak rok długi. Na każdej prawie stacji staje w drzwiach szynel i błękitna czapka i poprzez dym i smród wywołuje nazwiska tych , którzy z tego transportu zostać mają w mijanej właśnie tiurmie.
Słychać łomot.....

Taka była pani W.
Druga z naszej piątki , to panna Wanda , nauczycielka polonistka .Z tą najłatwiej mi się porozumieć i znaleźć ją i mnie obchodzące tematy do pogaduszek czy dyskusji. Trzecia z nas Jula , pół-Polka pół-Ukrainka, jest żoną bogatego rzeźnika z Tarnowa. Ją po raz drugi wywożą już oto w głąb Rosji. Pierwszym razem złapana na granicy, została po kilku miesiącach zwolniona z Kijowa. Wróciła do rodziny pod Przemyśl i tam ją znowu capnięto , kiedy się po raz wtóry wybrała do męża i synka , na "niemiecką stronę" . Obecnie znam już wszystkie mądrości tego synka , wiem , na co chorował , wiem co najchętniej jadał i jak go wszyscy znali i podziwiali w Tarnowie . Jula ma dużo wrodzonej inteligencji . Cichą tragedią jej życia było to , że się nie mogła kształcić . Lubiła zawsze książki i choć od wczesnej młodości musiała zarabiać na życie , sporo wie i sporo z czytania pamięta.
Grażyna , najmłodsza z naszej celi , chodziła do zawodowej szkoły szycia i kroju . "Wpadła " z tą samą organizacją w której pracowała pani W. Nie bardzo się w tym wyznaję, ale pani Maria ma z nią jakieś swoje porachunki z tych czasów. Choć czasem dochodzi między nimi do przykrych , nie całkiem przez nas rozumianych przycinków na tan temat, pani W. opiekuje się Grażyną jak córką.
Co to się dziwić . Młode to i durne -- wzdycha czasem, owijając swoim starym , pluszowym płaszczem nogi śpiącej obok niej dziewczyny.- Po co było takie dzieci wciągać do roboty?
Jak się więc rzekło , niewiele , prócz tej ciemnej , mrozem zakutej celi, zostało mi w pamięci z Odessy.
Wiem jeszcze , że szczepili nam tam ospę . Nie przyjęła się żadnej . Ja natomiast dostaję jakiegoś zjadliwego wrzodu w nosie : mam gorączkę , boli mnie to i narywa. " Siostra " mówi : " Eto projdiot'.
Wrzód był w okresie najwspanialszego rozkwitu , kiedy nas wywołali do transportu . Na noc , jak zwykle.
Wszystkie jazdy za "reszotką " były tak do siebie podobne, że ich w pamięci nie rozróżniam . Tak samo ciasno- po 20 kobiet w przedziale , tak samo duszno,- żadne okno się nie otwiera , a cały wagon pali machorkę- tak samo puszczają nas o oznaczonych porach do ubikacji, ten sam brak wody i wszędzie to samo trwożone , ostrożne naszeptywanie o doznanej krzywdzie , nędzy , ucisku i przemocy, tych okutanych w szmaty, sowieckich więźniarek , wsiadających i wysiadających na różnych stacjach po drodze. Bo tiurmy są wszędzie ! Jak Rosja długa i szeroka , wzdłuż wszystkich linii kolejowych , czyhają na ludzi te wrogie , nienawistne , nienasycone mury , łykając swój żer dniem i nocą , jak rok długi. Na każdej prawie stacji staje w drzwiach szynel i błękitna czapka i poprzez dym i smród wywołuje nazwiska tych , którzy z tego transportu zostać mają w mijanej właśnie tiurmie.
Słychać łomot.....
- Jaskółka
- Moderator

- Posty: 2590
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- boss64
- Zasłużony

- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
.....odsuwanych drzwiczek przedziału, wybiegają z nich spłoszonym truchtem jakieś okutane , zgarbione- jak bojące się kija psy- postacie i nikną na buchających parą schodkach. Każdy jest przy tym liczony . Trzy razy. Pierwszy raz , najgłośniej , przez dyżurnego przy przedziale. Drugi raz , już ciszej , przy samych drzwiach na dwór, a trzeci już zupełnie głucho , głosem zbłękitniałym w otwartej przestrzeni , przez tego , który na dworcu odbiera transport. Takie potrójne echo , coraz dalsze , coraz bardziej rozpłynięte , coraz bardziej nierealne . Trwa to czasem bez końca. Kobiety wychodzą zawsze ostatnie.
Nie wiem nigdy , dokąd nas wiozą i jak długo jeszcze pojedziemy. Dyżurni mają zawsze te same odpowiedzi: "Zobaczysz" albo " Tam jedziesz , gdzie trzeba" ,albo "Do kurortu" albo " Nie twoje dieło". Najczęściej jednak nie odpowiadają wcale. Wreszcie nauczyłyśmy się i my nie pytać. Stajemy :zawsze gdzieś światami poza dworcem. Po wypluciu nas przez pociąg , musimy iść trójkami , plątaniną szyn, bajorami, błockiem , śniegiem, między wagony , popod wagony, po rozmiękłych nasypach, osypiskach żużli- a wszystko w pośpiechu bez tchu, popędzane , zziajane , obszczekiwane przez psy i popychane bagnetami. Nie ma tu nikt względu ani na starość ani na zdrowie. Młode muszą gnać , a stare i chore dopędzają je ile sił , jeśli nie chcą być zwymyślane od ostatnich . W transportach tych widuje się często kobiety ciężarne , lub matki z niemowlętami na ręku. ( Dziecko urodzone przez więźniarkę jest " wolne" i tylko przez jakiś czas pozwalają matce mieć je przy sobie). Wszystkie są tak samo popędzane bez miłosierdzia. Jeśli się komu urwie czy rozwiąże szmata , przytrzymująca resztkę buta, nie wolno nikomu stanąć , ani się schylić , ani poprawić niczego.
A potem " czarny woron " , zupełna ciemność , przekleństwa , smród i cudze robactwo . Powietrza w takiej hyclowskiej budzie ani krzty. Nie wiem nigdy co to za miejscowość. Na ogół zresztą wszystko nam jedno, bo tiurmy wszędzie do siebie podobne.
Tym razem to Charków.
Stoimy dziurawymi butami w tającej śniegowej kaszy do nocy. Więzienie ogromne , rozległe . Wielka "peresilnaja " tiurma. Tu zwozi się więźniów z olbrzymich obszarów , segreguje , kończy śledztwa , zasądza i rozsyła po różnych pomniejszych tiurmach, albo już do łagrów.
Patrzymy na nieprzeliczone tłumy więźniów spędzonych w to rozchlapane podwórze. Cóż to za straszny młyn - taka tiurma! Miele tę ludzką plewę , przesypuje , zgarnia znów, miażdży , rozciera. Nikt z nas nigdy nie wie , dlaczego dzieje się z nami to czy tamto. Dlaczego czekamy i na co ? Czemu nas przepędzają spod jednego węgła za drugi , czemu nas raptem zgniatają wszystkich razem do jednej, ciasnej ubikacji po to, by nas w niej w chwilę potem znów na podwórze wypędzić? Transport , który z nami przybył , jest widać ogromny. Od mężczyzn aż czarno . To nie są mężczyźni . To ludzkie strzępy , ludzkie łachy , oberwańcy , nędzarze . Im nie wolno czekać stojąc , tak jak nam. Muszą siedzieć w kucki , szeregami , po czterech w rzędzie , na ziemi bez względu na wodę czy błoto. Nie wiem dlaczego tak. Strasznie to przykry widok. Zwłaszcza , gdy się te czwórki formują . Każdy z nich jak pies z podkulonym ogonem , dobiega do swojego miejsca i kuca. Gdybyż choć człowiek miał pewność , że nie ma wśród......

Nie wiem nigdy , dokąd nas wiozą i jak długo jeszcze pojedziemy. Dyżurni mają zawsze te same odpowiedzi: "Zobaczysz" albo " Tam jedziesz , gdzie trzeba" ,albo "Do kurortu" albo " Nie twoje dieło". Najczęściej jednak nie odpowiadają wcale. Wreszcie nauczyłyśmy się i my nie pytać. Stajemy :zawsze gdzieś światami poza dworcem. Po wypluciu nas przez pociąg , musimy iść trójkami , plątaniną szyn, bajorami, błockiem , śniegiem, między wagony , popod wagony, po rozmiękłych nasypach, osypiskach żużli- a wszystko w pośpiechu bez tchu, popędzane , zziajane , obszczekiwane przez psy i popychane bagnetami. Nie ma tu nikt względu ani na starość ani na zdrowie. Młode muszą gnać , a stare i chore dopędzają je ile sił , jeśli nie chcą być zwymyślane od ostatnich . W transportach tych widuje się często kobiety ciężarne , lub matki z niemowlętami na ręku. ( Dziecko urodzone przez więźniarkę jest " wolne" i tylko przez jakiś czas pozwalają matce mieć je przy sobie). Wszystkie są tak samo popędzane bez miłosierdzia. Jeśli się komu urwie czy rozwiąże szmata , przytrzymująca resztkę buta, nie wolno nikomu stanąć , ani się schylić , ani poprawić niczego.
A potem " czarny woron " , zupełna ciemność , przekleństwa , smród i cudze robactwo . Powietrza w takiej hyclowskiej budzie ani krzty. Nie wiem nigdy co to za miejscowość. Na ogół zresztą wszystko nam jedno, bo tiurmy wszędzie do siebie podobne.
Tym razem to Charków.
Stoimy dziurawymi butami w tającej śniegowej kaszy do nocy. Więzienie ogromne , rozległe . Wielka "peresilnaja " tiurma. Tu zwozi się więźniów z olbrzymich obszarów , segreguje , kończy śledztwa , zasądza i rozsyła po różnych pomniejszych tiurmach, albo już do łagrów.
Patrzymy na nieprzeliczone tłumy więźniów spędzonych w to rozchlapane podwórze. Cóż to za straszny młyn - taka tiurma! Miele tę ludzką plewę , przesypuje , zgarnia znów, miażdży , rozciera. Nikt z nas nigdy nie wie , dlaczego dzieje się z nami to czy tamto. Dlaczego czekamy i na co ? Czemu nas przepędzają spod jednego węgła za drugi , czemu nas raptem zgniatają wszystkich razem do jednej, ciasnej ubikacji po to, by nas w niej w chwilę potem znów na podwórze wypędzić? Transport , który z nami przybył , jest widać ogromny. Od mężczyzn aż czarno . To nie są mężczyźni . To ludzkie strzępy , ludzkie łachy , oberwańcy , nędzarze . Im nie wolno czekać stojąc , tak jak nam. Muszą siedzieć w kucki , szeregami , po czterech w rzędzie , na ziemi bez względu na wodę czy błoto. Nie wiem dlaczego tak. Strasznie to przykry widok. Zwłaszcza , gdy się te czwórki formują . Każdy z nich jak pies z podkulonym ogonem , dobiega do swojego miejsca i kuca. Gdybyż choć człowiek miał pewność , że nie ma wśród......
- Jaskółka
- Moderator

- Posty: 2590
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- yukon
- Administrator

- Posty: 10948
- Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
- Kontakt:
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
Straszne czasy,po takiej lekturze problemy jakie my mamy to przewaznie blahe rzeczy:(
„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
- boss64
- Zasłużony

- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz


