Póki co o ostatnich poszukiwaniach.
* * * * * * *
Boże Ciało to dzień, w którym tradycyjnie od kilku lat buszujemy z wykrywaczami. Wszyscy mamy wolne. Wszyscy mamy chęć na dobre znajdy. Ale z tym ostatnim bywa różnie.
Również ostatnio w ten dzień zebraliśmy się i w międzynarodowej obsadzie pojechaliśmy w Bory. Zwłaszcza, że już około piątej rano temperatura powietrza bardzo obiecująco pięła się w górę.
DSCF8953.JPG
Dawno nie odwiedzane miejscówki, jak się okazało -dawno nie odwiedzane przez nas, bo ślady innych szukaczy były

-nic już z siebie nie "wypluły". Trzeba było zastanowić się co dalej.
* * * * * *
Dobrze, że miałem w miarę dokładną mapę interesujących nas terenów. I to w odpowiedniej skali.
DSCF8958.JPG
Konsylium rozpracowywało nowe miejscówki, chociaż niektórym potrzebny był doping.
DSCF8957.JPG
Po analizie kilku miejsc udaliśmy się w sam środek sporego kompleksu leśnego. Okazało się to nader słusznym posunięciem, bo po kilkudziesięciu metrach zaczął się festiwal sygnałów.

To setki guzików rozsypanych na niewielkim terenie-mniej więcej 5 x 5 m - tak piszczało.
Zbieranie ich to jednak mrówcza, niewdzięczna i szybko nudząca się

praca.
DSCF8956.JPG
Kolega (bardziej wytrwały) zebrał grubo ponad setkę (przysłał fotkę zbioru po umyciu)
Obraz 007.jpg
Oczywiście przeczesaliśmy bardzo duży obszar wokół tych 25 metrów kwadratowych. Przyczyna była prosta: skoro pozbyli się balastu w postaci setek nowych, nie używanych guzików to może gdzieś też leżą niepotrzebne orzełki

, które znacznie bardziej by cieszyły.
* * * * *
Prócz kilku sporadycznie spotkanych łusek trafiło się jedynie sporo kawałków łańcuchów, podkowa, munsztuk i łańcuch od roweru.
* * * *
Udaliśmy się w kolejne, wytypowane miejsce. Tu niestety moje skatowane kolana nie dały rady

na stromiznach i wykrotach w pobliżu rzeki. Wkrótce wycofałem się na
z góry upatrzone pozycje. Pospacerowałem sobie wzdłuż leśnych, piaszczystych dróg lecz tylko kilkanaście monet z różnego okresu PRL-u się trafiło.
DSCF8959.JPG
* * *
A potem aparat i na poszukiwanie "robali".
Trzykrotnie stałem się obiektem zainteresowania przelatujących szerszeni ale dzięki obfitemu nasączeniu odzieży środkiem, który "odstrasza komary, kleszcze, muchy i inne owady" jak napisano na opakowaniu za każdym razem skończyło się tylko na kilkakrotnym okrążeniu mojej osoby. I kiedy tak wodziłem wzrokiem za jednym z szerszeni usłyszałem za plecami tupot. Odwróciłem się i tylko mignęły mi dwa dorodne dziki wpadające do lasu po drugiej stronie drogi. Pozostało mi tylko pstryknąć świeżutkie ślady.
DSCF8972.JPG
DSCF8971.JPG
DSCF8970.JPG
Szkoda. Bo może udało by się uchwycić przebiegające dziki.
* *
Wkrótce wrócili pozostali uczestnicy wyprawy-z pustymi rękami. Ale z planami na kolejną wyprawę. Jednak już dziś wiem, że w najbliższą sobotę to się nie uda.
Haus gestapo 
nie zezwala kolegom

na szwendanie się daleko od domu w kolejny wolny dzień

.
*
Moje guziczki po umyciu prezentują się nawet przyzwoicie. Zwłaszcza ilościowo-67 sztuk.
DSCF8980.JPG
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.