(Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi

O wszystkim i o niczym, na serio i dla zabawy
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Festung
SPEC
SPEC
Posty: 1523
Rejestracja: 8 lis 2012, o 18:35
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Sátoraljaújhely

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Festung »

Catadero ta historia mogłaby posłużyć jako scenariusz do horroru.
A najlepsze w tym wszystkim jest to że ją życie napisało.
Gdybym był cukierkiem jaki miałbym smak?
Byłbym twardym cukierkiem, innych opcji brak!
Dlaczego twardym skąd wybór taki?
One się wszystkim dają we znaki.
Stara szakala bajka.....
Awatar użytkownika
TADBI
ST-KAPRAL
ST-KAPRAL
Posty: 62
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:33
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Grupa

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: TADBI »

Szanowny Panie Catadero. Pańskie opowieści naprawdę czyta się z zapartym tchem i dużą przyjemnością. Jeśli kiedyś odwiedzi Pan moje okolice będzie dla mnie zaszczytem razem odbyć poszukiwawczą przygodę. Pozdrawiam TADBI.
Awatar użytkownika
Catadero
Forumowy reporter
Forumowy reporter
Posty: 1698
Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
Województwo: Wybierz

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Catadero »

Tadbi-po prostu Cat. :spoko:
Najbardziej absurdalne znalezisko.
* * * * * *
Jest początek tego stulecia (a może końcówka ubiegłego?). Stać nas było wówczas jeszcze na kilkudniowe wypady poszukiwawcze na południe Polski.
* * * * *
Jedziemy. Docelowo miejscowość Szwedy. Tam mamy agroturystykę. I punkt wypadowy. Przez trzy/cztery dni grasujemy w bliższej i dalszej okolicy z mocno zmiennym szczęściem. W końcu, przy okazji zakupów w jakimś wiejskim sklepiku trafiamy na lokalsa w nieokreślonym wieku. Ale z pewnością miał więcej niż 50 a mniej niż sto. Gadu gadu-bo panowie wojskowi to czegoś specjalnie szukają ? No i dostajemy pewną miejscówkę - partyzanckie obozowisko z ziemiankami. Facet opowiada jak trafić - ja rysuję. Kilka poprawek, kilka dodatkowych szczegółów topograficznych, z których najważniejszy jest krzyż na rozstajach leśnych dróg. Wszystko wygląda na tyle dobrze, że decydujemy się natychmiast na poszukiwania. Pierwszy problem pojawia się już przy dojeździe do lasu. Tablice, szlabany, zakazy. Chcąc-nie-chcąc znajdujemy dobre miejsce na pozostawienie samochodu, sprzęt na plecy i w drogę. Drugi problem to temperatura. Jest środek lata. W lesie zero wiatru a temperatura powietrza tak ze 30* C.
* * * *
Idziemy.
Idziemy.
Idziemy.
I tak przez jakieś dwie godziny. W końcu dochodzimy do krzyżówki z krzyżem. Humorki trochę się poprawiają. Krotki odpoczynek. Analiza rozrysowanej trasy. Jest dobrze.
Idziemy. Sto, dwieście metrów i w prawo. Kierować się na stare dęby przy drodze.
Są.
Idziemy.
Za dębami w lewo i tak z 500m a tam już będzie widać.
Idziemy. Dochodzimy. Widać.
Widać niemiłosiernie rozryty teren jakby przed nami ze stu poszukiwaczy kopało i nie zasypało po sobie dołków. Pół godziny łażenia ze sprzętem-4 łuski od mausera. Kilka jakichś pordzewiałych blach. Jednym słowem-kicha.
Zwijamy się, ale nie chowamy wykrywaczy. Trzeba się ewakuować z tego terenu, bo jak nas leśniczy zastanie na tym dzikowisku to pozamiatane.
Wracamy tą samą drogą ale już zamiatamy wykrywaczami. Znaleziska więcej niż skromne. Kilka łusek, kilka monet polskich i niemieckich. Ze trzy guziki cywilne.
Wychodzimy na szerszą leśną drogę.
* * *
Robimy sobie wypady na pobocze-a nuż coś wyjdzie.
Nie wychodzi.
Dochodzimy do miejsca, gdzie po lewej mamy wysokie, wielkie i strome piaszczyste urwisko. Dobre miejsce na odpoczynek i złożenie sprzętu. Siadamy tylko "ZET" wspina się jak wysoko się uda i przemiata wykrywaczem piachy. Wyciąga wykrywacz tak wysoko jak tylko się da i sygnał jak dzwon! Kilkakrotne próby podejścia wyżej kończą się zjazdem razem ze sporą muldą piachu. Wszyscy rzucamy się do szaleńczego podkopywania skarpy. Pot zalewa oczy, bluzy lepią się do ciała, trzonki łopat ślizgają się w dłoniach. Wreszcie zsypuje się olbrzymi jęzor piachu a w nim sygnał fanta. "ZET" odkopuje (bo to w końcu jego znalezisko). Wyciąga jakiś pordzewiały przedmiot, który w niektórych miejscach odbija słońce.
* *
Była to owalna puszka po flądrze w pomidorach. Z bardzo wyraźnym na otoku napisem. "Pozdrowienia znad morza"
*
Takiego ataku śmiechu nie przeżyłem nigdy wcześniej. I do tej pory mi się nie zdarzyło. :rotfl: :rotfl: :rotfl:

:ukłon:
C.
Awatar użytkownika
Jaskółka
Moderator
Moderator
Posty: 2585
Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
Województwo: Pomorskie

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Jaskółka »

Cat. a po co aż tak daleko na południe jechaliście po puchę z flądry? :-D
Toć u nas pod dostatkiem puszek z flądrą :D :-P
nil admirari
Awatar użytkownika
Catadero
Forumowy reporter
Forumowy reporter
Posty: 1698
Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
Województwo: Wybierz

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Catadero »

;) Gdybyż to była zwykła puszka, nawet po rybach. Ale ten napis 600 kilometrów od morza :o wywołał właśnie taki atak śmiechu. Dobrze, że droga była piaszczysta bo gdy poległem wciąż się śmiejąc nie odniosłem najmniejszego uszczerbku. Na ciele. Bo mentalnie pewnie coś tam się rozpękło :patelnia: .
Muszę dodać, że w powrotnej drodze przejeżdżaliśmy koło tego sklepu. "Bywalcy" sporą grupą zalegali przed wystawą dzierżąc po piwku. I oczywiście wszyscy prowadzili nas wzrokiem. Jechaliśmy powoli, okna pootwierane... I wtedy Zet wydarł się na całe gardło w kierunku sklepu-"wy, ququłka,leśne władki pier....ne :!: :!: :!: co wywołało wielkie zdziwienie.

I tu konieczne jest wytłumaczenie skąd te leśne władki.
Wszystko przez film. Polski film "Marcowe migdały".

http://www.youtube.com/watch?v=VwiHEasV17U

Przez cały film przewija się mityczna postać partyzanta o pseudonimie "Leśny Władek" chociaż film jest o końcu lat sześćdziesiątych i (między innymi) eksodusie do Izraela Polaków żydowskiego pochodzenia.
Ale to już trzeba samemu zobaczyć cały film :tak:

C.
Awatar użytkownika
Catadero
Forumowy reporter
Forumowy reporter
Posty: 1698
Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
Województwo: Wybierz

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Catadero »

Zima wraca. Wietrznie tak że -6*C wydaje się być kilka stopni niżej. Ekipa coś planowała na dzisiaj, ale chyba nie dojdzie do skutku. Zwłaszcza, że mój przeprawowy Poldek stoi w warsztacie.
Jest zatem czas, by coś napisać ;)
* * * * *
Rok? 2005 lub 2006. Lato. Pojechałem na Kaszuby. Nie. Raczej Kociewie. Okolice Starogardu Gdańskiego. Bardzo fajne tereny ale jak się trafi miejscówkę. W przeciwnym wypadku można cały dzień chodzić mijając się z drobnicą zalegającą w ziemi.
Tak było i tym razem. Prawie cały dzień chodzenia i tylko jakieś mało znaczące artefakty.
* * * *
Wreszcie na skraju wsi widzę zawalony dom i opuszczone siedlisko. Inne zabudowania w odległości kilkuset metrów. Pole to ugór, na który nie warto wchodzić bo ziele do pasa. A za chałupą duży sad, także zarośnięty ale można się przebić. A przy okazji pojeść porzeczek, agrestu, malin :lol: . Śliwki też warte uwagi.
Zanurzam się więc w ten gąszcz drzew i krzewów. I nie jest źle. Zielenina znacznie rzadsza niz pierwotnie wyglądało. Za to w ziemi złom na złomie i złomem pogania. Gdzieś tak po dwóch godzinach miałem dość.
* * *
Chciałem jeszcze zajrzeć do rumowiska chaty ale w drodze do niej, pod starą jabłonią walnął mi w uszy duży i silny sygnał. Kolor. Wykrywacz często robił takie zmyłki, że duża stal dzwoniła jak kolor. Miałem już sobie odpuścić kolejny lemiesz, kawał brony, łopatę, garnek, kawałek beczki*) - niepotrzebne skreślić - ale ta stara jabłoń była czymś, co zapaliło mi czerwone światełko. :o
Kopię.
Zgrzyt-odkładam łopatę i rękoma odgarniam resztę ziemi. Jest pokrywka słoja typu weck. A i on sam pod nią.
Odgarniam jeszcze ziemie z boku. W środku...pełno złotych monet.
Myślałem, że przy tej temperaturze i wysiłku włożonym w dotychczasowe przekopywanie sadu bardziej spocić się nie mogę. Myliłem się. Fizycznie czuję pot zalewający oczy i mrowienie od końca kręgosłupa aż po czubek głowy. Mam wrażenie, że włosy podnoszą kapelusz i zaraz spadną mi słuchawki.
Zdejmuję plecak, kładę obok i wyciągam butlę z napojem. Nonszalancko prawie piję z gwinta na stojąco i bacznie omiatam wzrokiem teren. Spoko :spoko: . Nikogo w pobliżu. Szybki powrót na kolana, butla i słój do plecaka. Plecak na plecy. W jedną rękę szpadel-w drugą wykrywacz. I spokojnie, noga za nogą, omiatając teren sondą wykrywacza, kieruję się w stronę samochodu stojącego przy polnej drodze wysadzanej starymi kasztanowcami. Sygnałów w słuchawkach nie słyszę. Jedyny cel to jak najszybciej dostać się do auta i opuścić ten teren.
Wreszcie :brawo: uruchamiam silnik i jadę. Po jakimś czasie orientuję się, że jadę coraz dalej na południe zamiast w stronę Trójmiasta. Mapa. Nowa trasa. Do domu.
* *
W domu natychmiast wyciągam słój z plecaka. :hurra: :hurra: :hurra: Monetki...
*
Po otwarciu okazało się, że weck jest pełen monet... z Peru :rotfl: :rotfl: :rotfl: .
monety ze słoja.JPG
Po dokładnym przejrzeniu-różne nominały z lat 1946 aż do lat sześćdziesiątych.
Po policzeniu-ponad 500 sztuk (zdjęcia robione jakiś czas później, gdy część monet już upłynniłem na łódzkim Motobazarze).
monety ze słoja 2.JPG
monety ze słoja 3.JPG
monety ze słoja 4.JPG
monety ze słoja 5.JPG
monety ze słoja 6 Tupac Amaru.JPG
Jeszcze ze dwieście sztuk gdzieś w pudełku leży. Fajnie wspomina się taki zastrzyk adrenaliny. I żal, że to jednak nie ten żółty metal o jakim się marzy... :hmm:

:ukłon:
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Jaskółka
Moderator
Moderator
Posty: 2585
Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
Województwo: Pomorskie

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Jaskółka »

Jak dla mnie bomba :brawo: Pomimo że to tylko peruwiańskie monetki nie z Titicacy :-D :grin:
nil admirari
Awatar użytkownika
yukon
Administrator
Administrator
Posty: 10942
Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
Kontakt:

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: yukon »

Jak zwykle przeczytalem z wielkim zainteresowaniem twoja opowiesc Cat. :spoko:
Moze to jakas kasiorka schowana przez Andrzeja Benesza(zginol w 76'),chyba kazdy zna ta historie o ksiezniczce, polskim tropie itd. :) :hmm:
„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
Awatar użytkownika
Catadero
Forumowy reporter
Forumowy reporter
Posty: 1698
Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
Województwo: Wybierz

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Catadero »

:) Wróciłem tam po kilku latach. Chałupy już nie było, ale dowiedziałem się, że właścicielem był jakiś kapitan żeglugi, który po przejściu na emeryturę popadał w chorobę psychiczną, :sad: (albo przeszedł, bo już zbaczał) wydawał wszystkie pieniądze na kupowanie zupełnie zbędnych rzeczy. W końcu trafił do zakładu a dom został ograbiony doszczętnie. Pewnie te monety przywiózł z jakiegoś rejsu.
Ale adrenalina była...

C.
Awatar użytkownika
tisio
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 2147
Rejestracja: 29 paź 2012, o 06:55
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Lublin

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: tisio »

Cat, a może to nasz premier " słoneczko Peru " po trawce zakopał te moniaczki - łun tysz z Twoich okolic... :rotfl:
Bóg, Honor, Ojczyzna
Awatar użytkownika
Catadero
Forumowy reporter
Forumowy reporter
Posty: 1698
Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
Województwo: Wybierz

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Catadero »

Słońce Peru jeszcze wtedy pojęcia nie miał, że takim słoneczkiem zostanie.
* * * * * * *
Jeden z pierwszych wyjazdów w Bory Tucholskie. Gdzieś tak połowa lat osiemdziesiątych ub. wieku. Teren wybrany nie przypadkowo a obcykany i skonsultowany w gronie czterech poszukiwaczy, z mapami z okresu przedwojennego, lat pięćdziesiątych i współczesnych. Przygotowania trwały prawie dwa tygodnie. Wreszcie wyjazd-w środku tygodnia. Gdy jesteśmy na miejscu zaraz natykamy się na leśniczego. Gadki, gadki i powoli wyjawiamy cel przybycia. O dziwo leśniczy ma tylko kilka małych uwag co do zachowania się w lesie. No i chciałby zobaczyć co znaleźliśmy.
* * * * * *
Skorzystaliśmy od razu z okazji i samochody stawiamy przy leśniczówce. I zaczynamy poszukiwania od kilku dróg, jakie są w najbliższym sąsiedztwie. Masa łusek od pepeszy (oczywiście także pogubione naboje) oraz sporo pruskich fenigówek. Na drodze w dobrym stanie-w lesie tak zżarte, że trudno rozpoznać. To samo z łuskami.
Przechodzimy na teren z drugiej strony leśniczówki. Bagienko, rzeczka i dalej fajny, piaszczysty teren. obsadzony sosenkami i brzozami. Na pierwszym rozwidleniu dróg kilka dobrych sygnałów. I znaleziska też fajne, wskazujące na to, że w tym miejscu było stanowisko artylerii. Z ziemi wychodzi m. innymi telefon - zwykły, domowy, który pewnie pochodził z budynku leśniczówki i służył artylerzystom. Niemieckim artylerzystom bo z dołka wyszła też butelka z napisem na porcelance-Eigentum der Luftwaffe.
DSCF8591.JPG
CDN
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Catadero
Forumowy reporter
Forumowy reporter
Posty: 1698
Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
Województwo: Wybierz

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Catadero »

CD
DSCF8592.JPG
Wyszły także łuski (od haubicy ?), które (prócz jednej) pozostały w lesie. Daliśmy leśniczemu bo wówczas nie był to dla nas przedmiot godny uwagi. Przy okazji Pan Leśniczy polecił nas innemu swojemu koledze i zaraz udaliśmy się "pod adres". :-)
* * * * *
Teren świetny-piachy, w których lubię kopać bo łatwo :zakrywa: i do tego znaleziska w świetnym stanie się trafiają. Dodatkowo ten teren pokrywał się z wstępnie zaznaczonym przez nas do poszukiwań.
* * * *
Polskie łuski w stanie prawie mint sypały się jak z rękawa. Uzbierałem kilka kilogramów do plecaka gdy w nadrzecznych chaszczach odezwał się sygnał - coś dużego i długiego. Rozkopaliśmy ostrożnie bo pierwotnie wyglądało, że trafiliśmy spory pocisk, lub cały nabój. Ale na szczęście było to coś zupełnie innego.
DSCF8300.JPG
Po oględzinach okazało się to lufą od moździerza. Od moździerza używanego przez naszych wrześniowych żołnierzy. Około 200 m. od tego miejsca przebiegał bardzo wysoki nasyp kolejowy, przez który zapewne posyłali Niemcom prezenty z lotkami. Jednak albo skapitulowali, albo musieli się wycofać szybko, bo górna część (tak na 1/3 długości) została rozerwana wybuchem. Ponieważ do samochodów mieliśmy kilka kilometrów postanowiłem zatopić lufę w rzeczce i później zaryzykować wjazd do lasu (leśniczy pewnie by się zgodził). Lufa została zatopiona w dogodnym do wydobycia miejscu i ruszyliśmy dalej. Po 100-200 metrach, przy piaszczystej leśnej drodze znowu ładny sygnał. Kopię i na powierzchnię wyciągam zapalniki do moździerzowych (?) pocisków. Śliczne, mosiężne. Pamiętam, że na obudowie krzyżykami były skasowane oznaczenia i obok nabite nowe.
DSCF8593.JPG
Zapalniki były na głębokości ponad pół metra ale z powodu piachu kopało się lekko.
* * *
Po zrobieniu zdjęcia wróciły do dołka. I już mieliśmy iść dalej gdy pojawiła się inna ekipa. Chyba ośmio osobowa lub nawet 10. I jak zwykle-gadu-gadu. Opowiedzieli skąd są, co ciekawego ostatnio znaleźli i takie tam. Jak to przy takim spotkaniu. W trakcie opowiadań niestety kolega X wysypał się :patelnia: z tymi zapalnikami. "Szef" przybyłej grupy oczywiście mentorskim tonem nadał, że dobrze, że zakopaliśmy, bo niebezpieczne :grozi: , itd pierdu-pierdu. Wreszcie się rozeszliśmy. Oni w jedną stronę a my w drugą. Poszedłem w takie pagóry w pobliżu i znalazłem kilka stanowisk ogniowych żołnierzy WP-łuski mauserowe, od FN-a, guziki, monety z międzywojnia. I wtedy usłyszałem samochód. Z lesistego pagórka miałem doskonały widok. Podjechał (...) wysiedli z niego spotkani niedawno poszukiwacze w liczbie trzech. Szybko odnaleźli dołek z zapalnikami. Sprawnie i szybko odkopali, wyjęli a do dołka wrzucili trochę żelastwa. Zasypali. Odjechali.
* *
Po dwóch mniej/więcej godzinach spotkałem się z resztą swojej ekipy. Wszyscy mieli prawie to samo ale X trafił na drodze jeszcze polskiego orzełka i medal "trzech cesarzy". Wracamy do samochodu a po drodze zachodzimy nad rzeczkę. Mimo intensywnych poszukiwań lufy moździerza nie ma w wodzie. Są za to ślady na porytym brzegu. No szlag by trafił :!:
I wtedy X się przyznał, że i o tej lufie opowiedział tamtej grupie :patelnia:
Jasne było, że nam wyczyścili także rzeczkę. :arge:
Zostały jedynie dwie foty-lufy i zapalników.
*
W późniejszych wypadach jeszcze raz spotkaliśmy tą ekipę. Znów chcieli coś z nas wyciągnąć, ale od razu powiedziałem co widziałem poprzednim razem. I szlaban na rozmowy o znajdkach zwłaszcza, że to i owo dowiedziałem się od ludzi buszujących w Borach na temat tej ekipy. :źle:

:ukłon:
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Dżulka
Generał Broni
Generał Broni
Posty: 2021
Rejestracja: 28 gru 2012, o 12:05
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: lubuskie

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Dżulka »

Zasada,,,nie rób drugiemu, co tobie nie miłe,,,jak widać nie znana,zwykłe złodziejaszki :źle: bo inaczej nie da się takiego zachowania skomentować.
"Idź przez życie z podniesionym czołem, a nie z zadartym nosem." Magdalena Samozwaniec.
Awatar użytkownika
Jaskółka
Moderator
Moderator
Posty: 2585
Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
Województwo: Pomorskie

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Jaskółka »

Cóż, każdy uczy się na własnych błędach :sad:
Rolnicy nie musieliby niektórych pól orać, gdyby eksploratorzy mówili gdzie, co wykopali :-D
Nie wspomnę o stratach już obsianych pól, co zresztą nagminnie się zdarza :-(
nil admirari
Awatar użytkownika
Catadero
Forumowy reporter
Forumowy reporter
Posty: 1698
Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
Województwo: Wybierz

Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy

Post autor: Catadero »

Bory Tucholskie. Kontynuacja, chociaż historia ta zdarzyła się na jednym z pierwszych, dwudniowych wypadów w te strony ( lata temu 8-) ).
******
Załatwienie na dwa dni agroturystyki w pobliżu interesującego nas terenu było proste, jak kij bambusowy ;) . Zjechaliśmy już w piątek. Przygotowania zakończyły się późno w nocy :popijawa: ale rano ruszyliśmy w teren. Już od początku trafiły się miejsca, w których polskie łuski zalegały po kilka, kilkadziesiąt sztuk. Marzeniem było oczywiście znalezienie łusek od UR-a. Ale niestety.
*****
Szukałem miejsc, w których ostrzał z UR-a mógłby być skuteczny i miał sens z punktu widzenia taktyki walki. Dotarłem do punktu, w którym mogło być stanowisko tego karabinu.
Półkolisty jęzor lasu na wzgórzu a w dole trzy leśne drogi dołączające do szerszej, biegnącej w poprzek i tuż pod "jęzorem". I zagłębienie terenu wyglądające jak okop dla dwóch-trzech żołnierzy. Idealny punkt ostrzału.
Nawet nie przygotowałem się dobrze do poszukiwań, gdyż tuż po włączeniu wykrywacza odezwał się sygnał. Duży sygnał. Gdy spojrzałem pod nogi-zatkało mnie. :dziw: :o
Oto co zobaczyłem:
IMG_1629.jpg
Wśród liści sterczała sobie gałka zamka karabinu. Natychmiast zrobiłem zdjęcie i przez radyjko ściągnąłem resztę ekipy. Musiałem im to pokazać, bo potem powiedzieliby, że ściemniam :rotfl: .
****
Gdy już się zjawili fajnie było zobaczyć ich miny. Bezcenne.
Po odgarnięciu liści wyraźnie widać, że karabin leżał w tym miejscu od września 39.
IMG_1631.jpg
Zwykłą koleją rzeczy było odkopanie artefaktu.
IMG_1634.jpg
IMG_1635.jpg
A potem poszukałem reszty co było dość proste bo stopka i okucie leżały "w linii".
IMG_1636.jpg
Co ciekawe-w okolicy nie było żadnej łuski. Znalazły się natomiast polskie guziki mundurowe. A w pobliżu połówka nieśmiertelnika przebita i wygięta przez odłamek (muszę podjechać do kolegi, któremu oddałem ten nieśmiertelnik [kolekcjonuje] i zrobić zdjęcia).
***
Znalazłem także na skraju "jęzora" ułożony z kamieni jakby murek, za którym pewnie żołnierz się ukrył. Niestety, przypuszczalnie trafił go odłamek granatu lub pocisku moździerzowego lub z działa. Jeśli odłamek trafił w nieśmiertelnik noszony na szyi to szanse na przeżycie były raczej marne.
**
Karabin przenieśliśmy w inne, charakterystyczne miejsce i zakopaliśmy głęboko. Ale jak się okazało nie dość głęboko. Niedawno byliśmy w tym rejonie, ale po mauserku pozostał tylko nie zasypany dołek.
Bo to nie był wymarzony UR ale zwykły ( :hmm: :hmm: :hmm: ) polski mauser.
*
Przy okazji kolega trafił na kolejne, ciekawe miejsce, w którym jeszcze przed nami :hurra: nikt nie szukał. I wkrótce tam wrócimy :kierowca: , co pewnie znajdzie odzwierciedlenie w kolejnym bajdurzeniu :komp:

:ukłon:
C.

(fotki marne, bo oryginalna karta pamięci aparatu została zniszczona a te znalazłem w kolegi-niestety były zmniejszone)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Na każdy temat”