
A co do sandaczy, to chodziłem zawsze na nocki ,połapać leniwie z gruntu rybę spokojnego żeru,karpie,leszcze,amury, czasem sum na pijawkę, albo rosówę się napatoczył

A jak już budził nas kac po nocy przy ognisku i flaszce/kach zakładało się trupa uklei i rzucało się w dół rzeki bardzo blisko od brzegu.....sandały o swicie wychodzą na płycizny polować na drobnicę...
Kilka średniaków złapałem, w tym jednego prawie pod 5kg.... ale niema jak uczucie jak sandacz wyciąga żyłkę z otwartego kabłąka....serce wali jak młot i tylko jedno w głowie, CIĄĆ CZY JESZCZE NIE






Cyga....