Nie zawsze jest tak fajnie.

Kiedyś pojechaliśmy w okolice Kwidzyna. Pojechaliśmy na wcześniejsze zaproszenie. Stadnina koni, przyjazny właściciel, duży dwór folwarczny, stajnie, zabudowania. W pobliżu kaplica. I park. To, o co nam chodziło. Park mogliśmy przeryć bo lada dzień miał być rewaloryzowany-wszystko co nie jest drzewem do usunięcia.
W parku sporo "dupek" od naboi do dubeltówki pochodzących z okresu sprzed 1945r. Tak łazimy, czeszemy te krzaczory i zbieramy co pod cewką zaświeci

I wszystko byłoby fajnie


Czaszkę źrebaka.
Odgarnąłem te szczątki na bok i wbijam się wgłąb. Akurat słowo wbijam jest tu jak najbardziej na miejscu.
Ale widząc, że nie dam rady przed wieczorem przysypałem dołek i zamaskowałem. Z obawy, że ktoś , a było nas tam kilku, zobaczy i podejdzie z wykrywaczem.
Na wczesny ranek umówiłem się z dwójką kopaczy, którzy wieczorem nie integrowali się ponad miarę. :rotfl:
No i od rana ogary poszły w las. Kopiemy na zmianę. Po godzinie, w glinianym dole, pokazuje się coś takiego: Gar odwrócony do góry dnem. Niepokoi tylko odkryty na dnie napis. I czy to aby na pewno gar


Okazało się, że jednak wielki, 10-12 litrowy gar. Przy próbie wyciągnięcia gar traci ucho. Trzeba jeszcze podkopać. Ponawiamy próbę i udaje się. Pod garem leży sobie:
kubek emaliowany, biały, sztuk raz,
Kubek emaliowany, zielony, sztuk raz,
łopata bez trzonka, sztuk dwie,
buty skórzane w stanie niezadowalającym, para,
rękawiczki skórzane, stan j.w., para,
szmaciane zawiniątko. A w nim-nic

Po przebadaniu dołka wykrywaczem okazało się, że żadnych innych sygnałów już nie ma.
Cała operacja trwała ok. trzech godzin. Po chwili w dole zaczęła zbierać się podskórna woda.
Nic zatem dziwnego, że mam na focie taka zadowoloną

