Cała wyprawa po prostu!
A wszystko czyściutkie , wyprasowane, pachnące domem. Pomyśleli poczciwie także i o worku więziennym na rzeczy.Ma " najmodniejszy tiuremny" fason , jest z mocnego lnianego płótna, ma ucha do niesienia i troki do sznurowania .Są szmatki na łaty, spory płacheć perkalu i gumowe "błotki ". Ale radość ze wszystkiego największą sprawiła mi jedyna niepotrzebna rzecz, którą znalazłam w tej przesyłce . Była to chustka japońska , jedwabna , koloru kości słoniowej i mandarynki.
Przyjechała ongiś do mnie wprost z Tokio. Trzy jednokołowe , kolorowe wózki otrząsają na jej tle zawieruchę kwiatów i jakichś obcych , przelewających się przez ich brzegi pnączy i gałązek . Prosiłam o jej przysłanie --nie wiem po co --ale po to chyba , by mieć przy sobie choć jedną rzecz ładną i niepotrzebną. Ot i mam ją!
Jest jakiś instynkt tajemniczy , który zawsze powiadamia więźnia o zbliżającym się transporcie. Nie wiem się bierze pierwsza plotka , bo przecie nie widujemy nikogo. Widocznie przychodzi sama z siebie , z powietrza. Nagle , od pewnego ranka , nikt nie ma już spokoju . Zaczyna się gorączkowe przygotowanie rzeczy do drogi . Pierze się bieliznę , kończy szycia, a każdy zgrzyt klucza w zamku przyprawia o szybsze bicie serca. Bo człowiek mimo wszystko przyzwyczaja się nawet do takiej czarnej celi, tego czarnego siennika, do rysunku kraty , po której się tyle nawędrował oczyma , do zacieków na suficie , do obrazków w szybach.
Przy tym nigdy nie wiadomo dokąd nas powiozą i czy nie będzie gorzej.
Od pierwszych......
...





